Strona głównaWywiadyCzęsto zaczynając pisać powieść, zupełnie nie wiem, jak się ona zakończy -...

Ostatnio opublikowane

Często zaczynając pisać powieść, zupełnie nie wiem, jak się ona zakończy – wywiad z Krzysztofem Beśką

Dzisiaj mam dla Was wywiad z autorem książki Cień na piasku, Krzysztofem Beśką.

Nie da się ukryć, że w Cieniu na piasku dzieje się sporo. Fabuła jest pełna zwrotów akcji, a główny bohater bardzo tajemniczy. Skąd pomysł na fabułę? Powstała pod wpływem impulsu, czy raczej był to długotrwały proces?

Pomysł był taki, by stworzyć bohatera, który z jednej strony przypominałby główną postać z mojej ulubionej powieści Tadeusza Konwickiego Wniebowstąpienie, a z drugiej kogoś takiego jak Jason Bourne. Do tego dorzuciłem parę rzeczy z własnych przeżyć ze szkoły wojskowej, a także tego, co o swojej służbie, czy to w wojsku właśnie, czy w policji, opowiedzieli mi moi koledzy. Wszystko to podlałem sosem z najnowszych, najgłośniejszych doniesień z kraju i ze świata, a czymś takim są na pewno poczynania czyścicieli kamienic w naszym kraju czy zbrodnicza działalność Państwa Islamskiego.

Pisanie książki to właśnie pewnego rodzaju proces. Jak to wygląda u Pana? Tworzy Pan ogólny zarys historii, czy raczej pisze pod wpływem chwili?

Trochę tak, trochę tak. Często zaczynając pisać powieść, zupełnie nie wiem, jak się ona zakończy, a czasami wiem to od samego początku. Nie ma reguły. Każda książka to osobna przygoda, tak dla czytelnika, jak i dla autora. Nazywam tak ten proces twórczy, mimo że to przede wszystkim żmudna, codzienna, konsekwentna praca. Jakaś przyjemność musi z tego być. Nie tylko ta w postaci efektu końcowego, czyli egzemplarzy książki stojących na półce w księgarni.

Często w kontekście pisania mówi się o wenie. Faktycznie istnieje, czy pisanie raczej to praca rzemieślnicza, która wymaga czasu i samozaparcia w tworzeniu?

No właśnie: wena. Wena jest, według mnie, dla amatorów. Zawodowiec wie, że musi wykonać swoją robotę, tyle a tyle stron dziennie, choćby się paliło. I robi to. Nawet wtedy, kiedy nikt na tę książkę nie czeka. Przyjdzie czas, że wydawca ją kupi. I nawet wtedy, gdy pisarz ma głowę zupełnie pustą. Zawodowiec pisze bez przerwy. Najwyżej potem zmieni, uporządkuje, przełoży gdzie indziej. Nie bójmy się skreślać, wyrzucać nieważne.

Wielu pisarzy twierdzi, że inspiruje ich życie. Czy w Cieniu na piasku znajdziemy wydarzenia lub bohaterów, którzy mają swoje odpowiedniki w rzeczywistości?

Jak już wspomniałem, jest działalność czyścieli kamienic czy też problemy żołnierzy, którzy wracają do kraju z misji zagranicznych. Codziennie spotykam ludzi, którzy krążą po dzielnicy, od śmietnika do śmietnika, w poszukiwaniu aluminiowych puszek czy czegokolwiek, co może przedstawiać jakąś wartość albo się po prostu przydać. Jednak na przykład lotnisko, które występuje w książce, już zostało uporządkowane i teraz jest lotniskiem cywilnym. I nietrudno chyba zgadnąć, o jakie miejsce chodzi.

Główny bohater próbuje zdefiniować siebie, szuka tożsamości, miota się i przez to pakuje w kłopoty. Uważa Pan, że to właśnie przeszłość determinuje przyszłość? To, jacy byliśmy, wpływa na to, jacy będziemy?

Są ludzie, którzy wierzą, że zło lub dobro, którego z siebie dasz, prędzej czy później do ciebie wróci. Bohater książki ma na koncie wiele różnych uczynków, ale na skutek wypadku o tym zapomniał. Dlatego nie rozumie, dlaczego spotyka go to, co go spotyka. W tym przypadku czytelnik wie dokładnie tyle, co on. A czasami nawet więcej, kiedy akcja przenosi się w inne miejsce i w wydarzeniach biorą udział inni bohaterowie. Czasem nie da się oddzielić grubą kreską przeszłości od przyszłości. Ale na końcu chyba pojawia się, paradoksalnie, iskierka nadziei.

Poza książkami pisze Pan także teksty piosenek i słuchowiska radiowe. Co według Pana łatwiej napisać, książkę czy raczej jakaś krótszą formę? A może tego nie da się porównywać?

Sam nie wiem. W piosence bierze się odpowiedzialność za każde słowo, za rym i za rytm. W prozie natomiast jakaś niezgrabność może zostać wychwycona przez redaktora czy korektora. Z kolei w przypadku słuchowiska trzeba mieć świadomość czasu. Na wszystko mam pół godziny, a w prozie mogę przeciągać. Oczywiście nie na tyle, by zanudzić czytelnika. Obecnie zarzuciłem słuchowiska i piosenki, by bez reszty skupić się na prozie. W niej czuję się dziś najlepiej.

Od lat w Polsce mówi się, że Polacy mało czytają lub nie czytają w ogóle. Jak Pan myśli w czym tkwi problem i jak można zachęcić ludzi do czytania?

Problem tkwi w wychowaniu. Ludzie coraz mniej ze sobą rozmawiają, życie przenosi się do internetu. To jest bardzo bolesne. Należy stworzyć modę na czytanie. Tak, by był to pewien snobizm. Mogą w tym pomóc także organizowane często gry miejskie śladami bohaterów powieści. Sami autorzy podczas spotkań z czytelnikami również mają do zrobienia sporą robotę. Tak opowiedzieć o książce, o swojej pracy, by o tym później gadano. Choć z drugiej strony, czy warto t na siłę kogoś uszczęśliwiać? Nie wszyscy muszą czytać książki, nie wszyscy muszą być intelektualistami. To by nawet było nie na rękę rządzącym, prawda?

Ciekawi mnie też jaki jest Pana stosunek do blogów? Są potrzebne? Czyta Pan recenzje swoich książek?

W czasach, kiedy każdą recenzję prasową trzeba sobie załatwić, ubłagać, wychodzić, a nawet kupić, praca blogerów książkowych jest niezwykle ważna. Sam pisałem przez wiele lat bloga literackiego, ale w styczniu zrobiłem przerwę z powodu braku czasu. Miałem ambicję pisać codziennie, ewentualnie co drugi dzień. I nie dałem rady.

A Pan po jakie książki najchętniej sięga?

Kiedy piszę powieść, zawsze czytam lektury towarzyszące. Gdy jestem literacko w XIX wieku, sięgam po Prusa, Sienkiewicza, ale jego współczesne powieści, nie historyczne, Reymonta, Żeromskiego. Czytam też powieści pisane przez współczesnych autorów, które traktują o tamtych czasach. Kupuję i czytam w ciemno każdą nową książkę Huellego, Chwina, Marka Krajewskiego. Teraz czytam nowego Zafona, przymierzam się do nowego Dana Browna.

Jakie cechy według Pana powinna mieć dobra książka?

Trudno powiedzieć. Ta sama książka dla jednej osoby może być arcydziełem, dla innego knotem. Mówię to także z punktu widzenia osoby, która starała się o wydanie swoich książek. Coś, co jedni odrzucali z grymasem, inny brali z pocałowaniem ręki! Teraz mamy modę na książki grube. Mówi się, że to po to, żeby czytelnik wiedział, za co płaci, żeby czuł, że autor się napracował.

Pana życie związane jest głównie ze słowem pisanym. Gdyby miał Pan zajmować się czymś innym, co by to mogło być?

Miałem być oficerem i czasem za tym tęsknię, szczególnie oglądając defilady. Mam talent plastyczny, maluję akrylami, ale na własny użytek, ewentualnie są to obrazy, zazwyczaj kopie znanych dzieł, które daję w prezencie bliskim osobom. Jest wiele możliwości i kto wie, może kiedyś to wszystko zrobię…

Recenzja książki: http://martamrowiec.pl/krzysztof-beska-cien-pisaku-2017/

Marta Mrowiec
Marta Mrowiec
Czyta, pisze, biega, chodzi po górach, ogląda mecze i słucha rapu. Nietypowo typowa kobieta.

Komentarze

Najczęściej czytane