Strona głównaBrak kategoriiDopiero wtedy, kiedy siadam do pisania tekstu, czuję, że jestem pisarzem, wywiad...

Ostatnio opublikowane

Dopiero wtedy, kiedy siadam do pisania tekstu, czuję, że jestem pisarzem, wywiad z Witem Szostakiem

Ostatnio opowiadałam Wam o książce Cudze słowa, która mnie oczarowała. Dzisiaj zapraszam na rozmowę z autorem. O słowach, tematach tabu i nie tylko.

Fot. Georgina Gryboś

Jak ważne są słowa w Twoim życiu?

Myślę, że słowa są ważne w życiu każdego, choć czasem nie do końca zdajemy sobie z tego sprawę. Dopiero to, co nazwane słowami nabiera sensu. Wcześniej, jako nienazwane, jest jakąś wiązką wrażeń, emocją, niejasnym przeczuciem. Słowa pokazują, jak trudno wypowiedzieć świat i własne doświadczenie. Jako pisarz i filozof staram się schodzić w głąb, poniżej tego poziomu, na którym się wypowiadamy. Staram się podsłuchać, w jakie gry grają z nami słowa, jaką opowieść narzucają, często wbrew naszej woli; i jak słowa potrafią być narzędziem przemocy.   

Kiedy zacząłeś zwracać na nie uwagę? Kiedy podjąłeś pierwsze próby pisania?

Piszę odkąd pamiętam. Pierwsze próby to czasy szkoły podstawowej. Potem przyszły kolejne etapy, poszukiwanie własnego głosu, własnych tematów, własnych obsesji literackich. Nie pamiętam i nie potrafię wyobrazić sobie siebie niepiszącego. Co nie znaczy, że piszę ciągle. Zdarzają mi się okresy, kiedy nie sięgam po pióro, ale nawet wtedy nie potrafię się uwolnić od słuchania słów z pisarskim skrzywieniem.

„Cudze słowa” powstały w latach 2016-2020, była to wymagająca powieść? Pisałeś systematycznie, czy to raczej były konkretne okresy, w jakich pisałeś?

W 2016 zaczął we mnie rodzić się pomysł na książkę, który ewoluował i dojrzewał do swej ostatecznej postaci. Zazwyczaj, kiedy pojawia mi się pomysł na tekst, który nie chce mnie porzucić, notuję w osobnym pliku myśli i uwagi, czasem próbki stylu bądź zarys formy. Tak było i tym razem. W tym samym roku napisałem pierwszy fragment, cały, podzielony na oddzielone od siebie części monolog Józefa. Później z różnych powodów pracę nad tym projektem zawiesiłem i skoncentrowałem się na powstającą w tym samym czasie powieścią „Poniewczasie”. Dopiero w czasie pandemii powróciłem do „Cudzych słów” i – lekko modyfikując ogólne ramy – dokończyłem pisanie. Nie potrafię pracować systematycznie, pracuję zrywami, w okresach, kiedy udaje mi się uzyskać maksymalną koncentrację nad jakimś projektem. Wtedy potrafię, a przynajmniej tak mi się wydaje, zapanować nad formą, treścią, piętrami znaczeń itd. To bardzo intensywny czas, w którym nie potrafiłbym pozostawać dłużej. Dlatego pomiędzy książkami zdarzają mi się wielomiesięczne okresy niepisania. „Cudze słowa” były wymagające: to siedem języków, które musiały być od siebie różne na kilku piętrach. Takie założenie może doprowadzić do przekształcenia powieści w zestaw ćwiczeń stylistycznych. A tego chciałem za wszelka cenę uniknąć.

Tworzysz na podstawie konspektu, czy Twoje powieści same prowadzą Ciebie, jako autora?

Nigdy nie przygotowałem konspektu, jeśli przez to rozumiemy jakiś szczegółowy zarys fabuły. Sądzę, że wypełnianie potem z góry przyjętego planu byłoby dla mnie nieznośne i bardziej czułbym się jak uczeń odrabiający zadanie domowe niż twórca. Najpierw – zazwyczaj, bo zdarzały mi się też powieści pisane na żywo, bez większych przygotowań – przez kilka miesięcy dojrzewa idea, jakiś zarys formy, pomysły językowe itd. Potem pisanie przypomina raczej improwizację: mam temat i staram się to napisać od pierwszego razu. Dopiero wtedy, kiedy siadam do pisania tekstu, czuję, że jestem pisarzem. Wcześniej tylko się przygotowuję – jakbym strugał ołówki i uprzątał biurko. Dopiero pisząc czuję, że powstaje świat, postaci, język. Przygotowanie tego wcześniej, w głowie, jest dla mnie niemożliwe.   

Dlaczego ludziom tak trudno jest mówić o seksie? I skąd to ukrywanie się za określeniami „te sprawy”? U Ciebie o wszystkim mówi się otwarcie, ale dosyć subtelnie.

Nie wiem, czy otwarcie: jedni z moich bohaterów mówią otwarcie, inni ukrywają. Można próbować odpowiadać na to pytanie przywołując kontekst kulturowy, w którym seks jest czymś, o czym się nie mówi, w którym balast tradycji spycha go poza główny nurt życia jako coś dziwnego, grzesznego i brudnego. I zapewne w takiej odpowiedzi byłoby wiele prawdy. I takie odpowiedzi wielokrotnie padały w podobnych sytuacjach, dlatego nie ma chyba sensu ich powtarzać. Chcę wskazać na inną perspektywę. Erotyka jest czymś intymnym, więzią bardzo szczególną. Skoro do naszego życia seksualnego nie zapraszamy wszystkich, tylko osoby wybrane, a często jest to – przez wiele lat lub nawet przez całe dorosłe życie – jedna osoba, to nie powinno nas dziwić, że nie jest łatwo dzielić się ze światem opowieścią o erotyce. Intymność i wstyd są z tym mocno powiązane. To, co jest prywatne, w języku, który jest dostępny wszystkim, łatwo może zostać zniszczone: zostaje ujawnione i wystawione na ocenę, być może na krytykę i wyszydzenie. Dlatego spora część wysiłku językowego, przed którym staje pisarz, to znaleźć dla tego, co radykalnie prywatne i często niewypowiedziane, język, który tego nie zniszczy; który nie tyle pozwoli podglądnąć ludzi, którzy się ukrywają, ale pozwoli raczej wprowadzić w subtelny i delikatny świat ludzkiej intymności. W tym kierunku próbuję podążać od lat. 

Masz jakieś tematy tabu, coś o czym nigdy nie napiszesz?

Jeśli mam, to teraz na pewno o tym nie powiem. Tematy tabu przestają być tabu, kiedy zaczyna się o nich publicznie rozmawiać.

„Cudze słowa” to powieść, która mnie poruszyła, zwłaszcza sposób w jaki opowiadasz dając głos poszczególnym bohaterom. Skąd pomysł na nią? Jakie są jej początki?

Pomysł na „Cudze słowa” pojawił się jako formalny rewers „Fugi”. W tamtej powieści jeden narrator i zarazem główny bohater opowiada o sobie na kilka sposobów. Tu siedmiu narratorów opowiada o głównym bohaterze (i przy okazji sporo też o sobie samych). Od lat fascynuje mnie polifonia w prozie. I ciągle szukam dla niej nowych form. W „Cudzych słowach” są to różne języki, różne sposoby opowiadania. Nie chodzi tylko o to, że każdy człowiek postrzega świat innych i ludzi inaczej. Bardziej interesuje mnie, jak ich opowiada. Jak – niezależnie od różnych perspektyw samego doświadczenia – w pewnych opowieściach ujawniają się jakieś prawdy, a w innych nie. To mnie naprawdę fascynuje w tych siedmiu narratorach.

Jako pisarz ćwiczysz się w sztuce pisania? Próbujesz nowych rzeczy?

Nie mam żadnych ćwiczeń poza pisaniem tekstów przeznaczonych do druku. W tym sensie wszystkie moje ćwiczenia są czytelnikom znane, lub przynajmniej mogą stać się znane, gdyż zostały opublikowane. To kolejne powieści i opowiadania, a ostatnio także dramaty. Nie wyobrażam sobie, bym pisał coś tylko po to, by ćwiczyć styl lub jakieś rozwiązanie formalne, jak uczeń ćwiczy kaligrafię. Sprawdzam nowe pomysły walką: po prostu piszę teksty do publikacji.

A co myślisz o kursach pisania?

Nie jestem do nich przekonany. Pisanie to samotna droga i największą przygodą jest samodzielne odkrywanie tego, czym jest literatura. Tu ważne jest nie tyle jakieś błyskotliwe rozwiązanie, które odkrył ktoś inny, lecz sama droga do tego rozwiązania. Ktoś, kto ją przeszedł – błądząc, potykając się, szukając po omacku – będzie wiedział i rozumiał dużo więcej niż ten, który dostał gotowe rozwiązanie, podane na tacy podczas kursu. Jeśli miałbym mieć jakąś radę dla tych, którzy naprawdę chcą pisać i dla których pisanie jest rodzajem egzystencjalnej przygody, to sugerowałbym wybranie samodzielnej drogi od samego początku. To nie jest łatwe i jest bardzo ryzykowne: można zbłądzić i nic nie znaleźć. Ale myślę, że tylko tak można dojść do literatury. 

Jak oceniasz polski rynek wydawniczy?

To złożony problem i nie mam na tyle rozległej wiedzy, by próbować formułować jakieś oceny. Nie wiem też, co istotnego różni ten rynek od rynków książki innych języków i literatur. Dlatego pozostawiam takie oceny specjalistom.  

Sięgasz po debiuty? Jeśli tak co ostatnio dobrego czytałeś, co możesz polecić?

Nie tak często, jakbym chciał. Kiedyś czytałem ich więcej. Częściej zdarza mi  się ostatnio rozpoczynać spotkanie z jakimś autorem od jego debiutu, choć w momencie mojej lektury autor ma już na koncie kilka wydanych książek, więc trudno polecać go – w przypadku zachwytu czytelniczego – jako debiutanta.   

A jakie są Twoje dalsze plany pisarskie, pracujesz teraz nad czymś?

Na razie odpoczywam po „Cudzych słowach” i otwieram się na nowe pomysły i inspiracje. Za wcześnie, by się czymś chwalić.

Fot. Paulina Tyczkowska
Marta Mrowiec
Marta Mrowiec
Czyta, pisze, biega, chodzi po górach, ogląda mecze i słucha rapu. Nietypowo typowa kobieta.

Komentarze

Najczęściej czytane