Ostatnio opublikowane

Klub filmowy #5 i #6

W czerwcu nie udało mi się napisać o majowym klubie filmowym, dlatego dzisiaj zapraszam na podwójną dawkę. W maju byłam na trzech seansach w ramach klubu filmowego w Kinie Janosik. Przez wyjazdy nie udało mi się być na 2 projekcjach, ale może uda się je nadrobić. Po jednym z filmów mam mieszane uczucia, chociaż dostał on kilka nagród, drugi bardzo polecam. O jakich filmach mowa? I co oglądałam w czerwcu? O tym dalej.

Pierwszym filmem były Dzikie róże. Historia opowiadające o losach rodziny, w której mąż emigruje, by zarobić na utrzymanie rodziny. W tym czasie jego żona wdaje się w chwilowy romans z dużo młodszym chłopakiem, praktycznie dzieckiem. Romans ten ma ogromne destrukcyjne skutki na rodzinę oraz na samą kobietę. Impulsem do refleksji staje się zagubienie syna i jego poszukiwania. Ten element fabuły przypomniał mi o filmie Niemiłość, którego reżyserem był Andriej Zwiagincew. W obu przypadkach mam mieszane uczucia z tą różnicą, że polska produkcja była zdecydowanie krótsza i mniej przegadana. Dzikie róże to opowieść o powolnym rozkładzie rodziny, o emigracji, która zawsze wpływa na każdy związek, o samotności i potrzebie bliskości.

Z kolei filmem, który gorąco polecam jest Boski porządek o walce kobiet o prawa wyborcze w Szwajcarii. I nie chodzi mi tutaj o jego idelologiczno-feministyczny wydźwięk. To po prostu przyjemna produkcja, którą dobrze się ogląda. Zrobiona z poczuciem humoru, mimo ważnych kwestii jakie porusza. Nie ma w nim nic odkrywczego to proste kadry, które składają się na historię kobiet często traktowanych przedmiotowe, nieznających swojej wartości i starających się zburzyć odwiecznie panującą dominacje mężczyzn.

Żałuję, że nie udało się zorganizować pokazu 3×30 minut, gdyż zapowiadało się świetnie. W ramach tego miała odbyć się produkcja trzech krótkometrażowych filmów tj. Amerykański sen/ 60 kilo niczego/ Najpiękniejsze fajerwerki ever. Niestety coś o drodze się wydarzyło i w zamian za to wyświetlono dokument Książę i dybuk, czyli historię Michała Waszyńskiego. Nie znałam tej postaci wcześniej, więc była to ciekawa propozycja. niemniej nadal liczę, że planowane 3×30 minut jeszcze się odbędzie.

Czerwiec rozpoczął się filmem z 1969 roku, a mianowicie chodzi o Sól ziemi czarnej. Produkcja opowiadająca o drugim powstaniu śląskim. Stare kino, które warto poznać. Po seansie odbyło się spotkanie z Kazimierzem Kutzem i Olgierdem Łukaszewiczem. Ciesze się, że Kino Janosik wychodzi z takimi inicjatywami.

Kolejnym seansem była Bliskość debiutującego reżysera Kantemira Bałagowa. Historia opowiadająca o różnicach kulturowych, kryzysie w rodzinie, patriarchacie i próbach uwolnienia się od niego. To gorzki obrazek wywołujący mnóstwo emocji. To szorstkie kino, które uwiera, w którym ważne są emocje, pojedyncze sytuacje rzutujące na bohaterów, niuanse. Być może Bliskość momentami jest chaotyczna niemniej całościowo to warta uwagi historia, w której bliskość jest towarem deficytowym.

Czerwcowy klub filmowy zamknął seans Dziennika maszynisty. Ubawiałam się do łez! Czarna komedia opowiadająca historię maszynisty mimo tego, że naszpikowana została ogromnym humorem tak naprawdę opowiada dosyć smutną historię. Trauma związana z zabiciem osób na torach na długo pozostaje w człowieku. Niemniej taka rola komedii, aby bawić i to niewątpliwie się udało, gdyż cała sama co rusz wybuchała głośnym śmiechem. Świetna rozrywka dla ludzi z dystansem i poczuciem humoru, często dosyć brutalnym.

 

Marta Mrowiec
Marta Mrowiec
Czyta, pisze, biega, chodzi po górach, ogląda mecze i słucha rapu. Nietypowo typowa kobieta.
Poprzedni artykuł
Następny artykuł

Komentarze

Najczęściej czytane