Strona głównaWywiadyNie planowałam kariery pisarskiej, a tym bardziej dzielenia się swoimi wykreowanych w...

Ostatnio opublikowane

Nie planowałam kariery pisarskiej, a tym bardziej dzielenia się swoimi wykreowanych w wyobraźni historiami, to wyszło całkiem spontanicznie, intuicyjnie, wywiad z Dorotą Mili

Dzisiaj mam dla państwa rozmowę z Dorotą Mili, autorką Schwytać szczęście, o której Wam ostatnio opowiadałam.

Jest Pani wymagającą czytelniczką?

Wydaje mi się, że jestem. Wiele przeczytanych książek za mną, jeszcze więcej przede mną, a we wszystkich szukam emocji i możliwości wyrwania się z rzeczywistości.

Co musi mieć książka, aby zrobiła na Pani wrażenie?

Najbardziej wciągają mnie historie z wieloma wątkami, które wzajemnie się przeplatają zmierzając do spektakularnego finału. Zazwyczaj potrzeba na to więcej stron, dlatego przy wyborze kieruję się wielkością, im grubsza książka tym lepsza.

Trafiła Pani w ostatnim czasie właśnie na takie książki? Może Pani coś polecić moim czytelnikom?

Zaskoczyło mnie „Ósme życie” Nino Haratischwili gruzińskiej autorki. O kobietach jednego rodu, która opowiada o przemianach w Europie, tło niespokojnych czasów w Gruzji. Nie często sięgam po takie powieści, może dlatego, tak bardzo mnie zachwyciła i do tej pory jest w mojej pamięci. Mogłabym polecić jeszcze kilka, na przykład kryminalna trylogia „Białego Miasta” Eva García Sáenz de Urturi, czy młodzieżowa trylogia „Zimowej Nocy” Katherine Arden.

O tak Ósme życie też na mnie zrobiła wrażenie (tutaj przeczytacie recenzję). Pisze Pani powieści obyczajowe, czy jest to gatunek, który najchętniej wybiera też Pani jako czytelniczka?

Oczywiście, choć sięgam po wiele gatunków i wciąż odkrywam nowe, a wszystko po to by poznać niepoznane i licząc na jeszcze większe emocje i zaskoczenie. Wybieram powieści kryminalne, romanse, fantastykę, historyczne, sensacyjne, psychologiczne… Nie ograniczam się, lubię zmieniać, czytać na przemian. Raz zrobiłam ten błąd i przez dłuższy czas czytałam same kryminały, aż przyszedł moment przesytu, że odstawiłam na kilkanaście miesięcy. Jedynie, od czego odwracam głowę, to horrory i tematyka obozowa.

Kto jest Pani ulubioną pisarką i dlaczego?

Najtrudniejsze pytanie dla każdego książkoholika! 🙂 Mam wielu ulubionych, tak jak wyjątkowych książek. Mogłabym wskazać po kilku i to w każdym gatunku. Wystarczy niewiele: zaczarować mnie słowem pisanym, zatrzymać fabułą i rozbudzić emocje i już pisarz, czy pisarka trafia na listę moich ulubionych.

Fot. Izabela Bobrowicz

Jak zaczęła się Pani przygoda z pisaniem? Pamięta Pani dzień, kiedy napisała pierwsze zdanie w pierwszej książce?

Raczej pamiętam, dlaczego napisałam pierwsze zdanie. Nie planowałam kariery pisarskiej, a tym bardziej dzielenia się swoimi wykreowanych w wyobraźni historiami, to wyszło całkiem spontanicznie, intuicyjnie. Po skończonych studiach, postanowiłam spisać jedną z nich, bo ona wciąż do mnie wracała, to jak w kółko oglądany filmy, po prostu chciałam się jej pozbyć by zrobić miejsce na nową. Pomogło, więc zaczęłam pisać, przelewać na strony kolejne. Mam w głowie wiele zaczętych historii, które przewijają się w myślach, rozbudowują scena po scenie, wracają i wiem, że pozbędę się ich dopiero, gdy je spiszę.

Ile czasu przeznacza Pani na pisanie? Ma Pani jakiś dzienny rytm pracy, czy raczej jest to działanie pod wpływem chwili?

Pół roku to jest taki bezpieczny czas, jaki sobie wyznaczam i w którym muszę się zmieścić, nie tylko przez wzgląd na wyznaczony termin, ale dla ciągłego pobudzenia, to potrzeba by opowieść, którą spisuję mnie nie znużyła. W tym czasie mieści się też pauza od historii i nabranie do niej dystansu.

Nie mam ustalonych godzin, zazwyczaj pracuje cały dzień z przerwami, zdarza się, że do późnej nocy. Czasem przypomina to chaos, improwizację, która w moim przypadku się sprawdza. Próbowałam wyznaczać sobie godziny, nic z tego nie wyszło. Bez ograniczeń, bez ram, w swoim czasie i byle do przodu.

Skąd pomysł na fabułę Schwytać szczęście?

Wszystkie pomysły czerpię z życia, naszej codzienności, z tego co dotyka i formułuje nasz prywatny świat. Jesteśmy inni i każdy z nas ma różne sposoby radzenia sobie z problemami, troskami, a wszyscy szukamy złotego środka, sprawdzonej metody na szczęście. Na przykładzie głównej bohaterki Hany chciałam przedstawić perspektywę osoby z optymistycznym podejściem do życia, która mimo przeciwności losu, zniechęcenia nieustannie wierzy, że wszystko dobrze się skończy i uparcie wypatruje szczęśliwego zakończenia, pytanie czy słusznie?

Życie każdego z nas zmienia się, ewoluuje, czasem dopada nas zwątpienie i niemoc, od nas samych zależy jak do nich pojedziemy. Czy odpuścimy, poddamy się, czy dalej będziemy walczyć i wierzyć, że się uda? W książce znajdzie się też kontrastujący, pesymistyczny punkt widzenia, będzie można porównać, może przejrzeć się w postaciach jak w lustrze.

Mam nadzieję, że czytelnik wyciągnie z historii coś dla siebie, że znajdzie właściwy środek do pokonywania trudność. Może odpuści sprawdzone postępowanie i zaryzykuje zdając się na los, na to co nam podsuwa, co może się okazać dla nas lepsze niż to co sami zaplanowaliśmy. Czasem też ogólnie przyjęty schemat, który powinien oznaczać szczęśliwie rozwiązanie, może nie iść w parze z tym, co dla nas jest najlepsze i czego naprawdę potrzebujemy.

Fot. Wydawnictwo Filia

Jakie są Pani dalsze pisarskie plany?

Pisanie i pisanie, nic innego mnie tak nie pochłania, jak spisanie kolejnej historii, która już krąży w moich myślach.

Ma Pani ochotę czasem wybrać inny gatunek i napisać na przykład kryminał?

Wolę trzymać się obyczajowego, w którym z łatwością można wpleść inny gatunek, na przykład kryminalny, jaki dodałam do nadmorskiej serii „Wyspa”. Mieszanie gatunków bardzo mi się podoba i przede wszystkim nie ogranicza. Zdecydowanie polubiłam tę formę.

I na koniec proszę podać trzy rzeczy, które jakom pisarka zawsze musi mieć Pani pod ręką.

Oczywiście laptop, herbatę i… zatyczki do uszu. 🙂

Marta Mrowiec
Marta Mrowiec
Czyta, pisze, biega, chodzi po górach, ogląda mecze i słucha rapu. Nietypowo typowa kobieta.

Komentarze

Najczęściej czytane