Strona głównaWywiadyNiezależnie od tego jaki zawód się wykonuje, nieustannie trzeba się rozwijać -...

Ostatnio opublikowane

Niezależnie od tego jaki zawód się wykonuje, nieustannie trzeba się rozwijać – wywiad z Aleksandrą Tyl

Zapraszam Was na wywiad z Aleksandrą Tyl autorką Magicznego lata. Porozmawiałyśmy o pracy pisarki, Magicznym lecie dzięki czemu dowiecie się kilku rzeczy o Aleksandrze.

„Magiczne lato” to opowieść o kobiecie po przejściach, która na nowo układa swoje życie. Czy dostajesz wiadomości od kobiet w podobnej sytuacji, że książka dodała im otuchy, pomogła pogodzić się z sytuacją?

Aż tak to nie! (śmiech) Dostaję natomiast sporo maili z wyrazami sympatii, w których czytelnicy piszą o swoich wrażeniach po lekturze. To są maile bardzo pozytywne i co ciekawe czasem piszą do mnie też mężczyźni, opowiadając własne historie miłosne. Piękne historie. Myślę, że niejedna z nich zasługiwałaby na opisanie. To obala mit, że mężczyźni nie są wrażliwcami. Są, tylko się z tym ukrywają.

Alicja, główna bohaterka to również kochająca, jednak nieco nadopiekuńcza matka. Zdarza Ci się być lekko nadopiekuńczą w stosunku do swoich bliskich?

Zdarza mi się, ale pracuję nad sobą. Jak mawia ciotka Józefina (bohaterka „Magicznego lata”) – wszystko zaczyna się w głowie. Ograniczenia również. Nie chcę, żeby moje dzieci traciły radość z odkrywania świata, ponieważ ja mam w głowie jakieś ograniczenia. Na przykład mój obecnie dziesięcioletni syn marzył o tym, żeby trenować parkour. To specyficzna dyscyplina sportu, w mojej ocenie dość kontuzjogenna. Wiele miesięcy kłamałam, że w Polsce nie ma treningów. Po prostu bałam się o niego. Miał wtedy niespełna dziewięć lat. A potem zadałam sobie pytanie czy mam prawo zabraniać mu treningów tylko dlatego że ja się ich boję. Owszem, jako matka muszę zadbać o bezpieczeństwo, ale nie mogę przecież ograniczać dziecka w jego dążeniach. Zapisałam go na ten parkour. Chodzi już od roku i jest naprawdę szczęśliwy, że trenuje.

Na samym początku w „Magicznym lecie” ujęła mnie okładka. Dawno żadna tak nie przykuła mojej uwagi. Czy zdarza Ci się kupić książkę tylko ze względu na okładkę? Istnieje książka, której okładka oczarowała Cię od pierwszego spojrzenia?

Tak, ostatnio kupiłam w ten sposób „Czarne nenufary” Michel Bussi. I to na lotnisku, gdzie książki są droższe niż w księgarni na mieście, ale naprawdę, nie mogłam się powstrzymać.

„Magiczne lato” to opowieść o życiu ze wszystkimi jego wadami i zaletami. Bardzo bliskim czytelnikowi. Skąd czerpiesz inspiracje do tworzenia fabuły? Czy niektóre historie naprawdę się wydarzyły?

Fabułę tworzę w wyobraźni, jednak bywają wątki, które są inspirowane prawdziwymi wydarzeniami lub osobami. Mam to szczęście, że krąg moich przyjaciół i znajomych jest bardzo zróżnicowany, dzięki czemu mogę przyglądać się życiu, radościom i problemom przeróżnych ludzi. Ostatnio miałam okazję poznać tak nieprawdopodobne historie, że uznałam iż życie czasem pisze jeszcze bardziej pokręcone scenariusze niżby to wymyślił pisarz.

Są tematy, o których nie chciałabyś pisać, których na pewno nie poruszysz w swoich książkach, takie tematy tabu? Gdzie jest granica?

Dojrzewam zarówno jako człowiek, jak i jako pisarka, dlatego ta granica ciągle się przesuwa.

Jak przebiegają prace nad pisaniem w Twoim przypadku? Robisz zarys historii, notatki czy raczej piszesz bez wcześniejszego scenariusza?

Nigdy nie zaczynam pisania bez scenariusza. Przy powieści jest on niezbędny. Muszę mieć zarys historii, przemyślaną fabułę, punkty zwrotne oraz zakończenie. Często także mnóstwo plików z dodatkowymi notatkami do poszczególnych wątków.

Uważam, że każdy powinien się rozwijać niezależnie czy jest się pisarzem, księgową jak ja czy nauczycielką. Jeśli się ze mną zgadzasz w tej kwestii to jak pracujesz nad swoim warsztatem pisarskim?

Zgadza się. Niezależnie od tego jaki zawód się wykonuje, nieustannie trzeba się rozwijać. Jeśli chodzi o mnie, to przede wszystkim bardzo dużo czytam i sięgam po różnych autorów i gatunki, dzięki czemu mogę przyjrzeć się różnym rozwiązaniom, sposobom budowania akcji, fabuły. Analizuję, rozkładam na części, niemal rozbebeszam. Po drugie dużo piszę i aktywnie pracuję nad własnymi tekstami. Konsultuję, wysłuchuję uwag, poprawiam. Po trzecie szukam nowych dróg, nie trzymam się kurczowo jednego sprawdzonego schematu. Po czwarte co równie ważne – wyostrzam zmysły, które pomagają mi w odbieraniu i obserwowaniu otoczenia.

Na co najbardziej należy uważać, rozpoczynając karierę pisarza? Jakie niebezpieczeństwa czyhają na debiutantów, którzy chcą wydać swoje książki?

Nie odkryję chyba Ameryki, jeśli powiem, że tak jak w każdej dziedzinie, tak i tu pośpiech jest złym doradcą. Osoba, która myśli o pisaniu powinna mieć w sobie zatem duże pokłady cierpliwości. Spokojnie pracować nad warsztatem, szlifować, ćwiczyć i pisać. Nie zawsze pierwsza książka zachwyci wydawcę i nie ma co się o to obrażać. Czasem jest tak, że albo nie nadszedł na nią czas albo zwyczajnie jest zbyt słaba. Być może potrzeba jeszcze pracy nad nią lub w ogóle zmiany kierunku – może ten temat nie jest interesujący. Domyślam się jednak, że pytasz także o inne kwestie, na przykład te dotyczące współpracy z wydawcami, podpisywanych umów i tak dalej. W przypadku standardowej, klasycznej współpracy z tradycyjnym wydawcą raczej nie należy spodziewać się niebezpieczeństw. Oczywiście, od czasu do czasu dochodzą słuchy, że jakieś wydawnictwo nie płaci albo nie dba o odpowiednią promocję albo jeszcze coś. Dlatego zanim się podejmie współpracę dobrze jest zasięgnąć języka. W naszych czasach zdobycie informacji nie jest problemem.

Czy nasz rynek wydawniczy jest przychylny dla pisarzy? Czy w przypadku braku odpowiedzi z wydawnictw warto czekać i pukać do kolejnych drzwi czy raczej zdecydować się na samodzielne wydanie swojej książki?

Jeśli myślimy o pisaniu poważnie, to nie ma innego wyjścia jak cierpliwie czekać na pozytywną odpowiedź od wydawcy. Tutaj nie ma dróg na skróty. Nie da się zaistnieć na rynku bez zaplecza wydawnictwa. To zresztą nie dotyczy tylko tej branży, ale każdej innej. Malarz może sobie malować i robić samodzielnie wystawy w domach kultury, ale żeby wypłynąć na szerokie wody potrzebuje dobrej galerii. Muzyk, żeby zaistnieć potrzebuje producenta. I tak dalej i tak dalej. Oczywiście ostatecznie jest odbiorca i to on weryfikuje czy chce kupować płyty, obrazy, książki danego twórcy. Dlatego trudno odpowiedzieć na pytanie czy rynek jest przychylny. Zależy co masz mu do zaoferowania. Jest nadprodukcja książek i nawet znalezienie dobrego wydawcy wcale nie gwarantuje sukcesu autorowi. Na ten sukces musi się złożyć wiele czynników. Jeśli zaś chodzi o selfpublishing… No cóż, powstaje wiele firm oferujących publikację za pieniądze autora, gdzie każdy może zapłacić i wydrukować książkę. Tylko co dalej. Wyobrażasz sobie sytuację, w której idziesz jako księgowa do jakiejś firmy i mówisz: „Dzień dobry, jestem księgową, chciałabym zrobić wam bilans roczny. Chętnie wam zapłacę za swoją pracę”. I oczywiście możesz tak zrobić, żyjemy w świecie, który daje nieograniczone możliwości robienia tego, na co ma się ochotę. Tylko co z tego wynika? Reasumując i odnosząc się do pisania: droga którą obierzesz powinna zależeć od tego, co pragniesz osiągnąć. Czy chcesz rzeczywiście zostać pisarzem, czy wystarczy ci publikowanie dla małego grona znajomych ku uciesze ich i twojej.

tyl

Wracając do Twojej najnowszej książki. Pojawiają się w niej eliksiry ziołowe mające sprawić, że dana osoba się w nas zakocha. Wierzysz, że miłości i szczęściu trzeba pomagać? I nie mam na myśli tutaj eliksirów 😉

Oczywiście! Nie ma co biernie czekać na cud, trzeba pomóc szczęściu. Chociażby wyjść z domu, to już jest coś. Znam osoby, które gnuśnieją i narzekają. Jednocześnie nie robią nic, żeby zmienić swoją sytuację. Naturalnym jest, że boimy się zmian, ale przecież bez działania nic samo się nie zadzieje.

Jaka jest Twoja recepta na przeżycie magicznego lata?

Pozamykanie wszystkich ważnych spraw przed urlopem, żeby nic nie zaprzątało głowy. A następnie uśmiech i poddanie się chwili w towarzystwie osób z którymi naprawdę chcemy spędzać ten czas.

Wieś została u Ciebie przedstawiona jako lek na całe zło. Miejsce, w którym można poukładać swoje życie, wyciągnąć wnioski z własnego życia. Masz swoją ulubioną wieś, gdzie na przykład spędzasz wakacje? Skąd czerpałaś informacje o życiu na wsi podczas pisania „Magicznego lata”?

Jako dziecko niemal każde wakacje spędzałam u babci na wsi – w Skotnikach pod Sochaczewem. I mimo iż dziadkowie mieszkali w prawdziwym pałacu, to wieś była typową polską wsią. Chodziłam do obory po mleko, jeździłam w pole na kartofle, widziałam jak babcia szykuje karmę dla kur, kaczek czy tłucze ziemniaki dla świń. To były cudowne, beztroskie wakacje i zarazem cudowne, magiczne lata mojego dzieciństwa. Jednocześnie od urodzenia mieszkam w Warszawie, która tętni życiem i w której czas płynie o wiele szybciej niż w małym miasteczku. Istnieją naprawdę duże różnice w tempie życia, a przecież nic tak nie sprzyja wyciszeniu się i złapaniu dystansu jak zmiana klimatu. Stąd właśnie moją bohaterkę wysłałam na wieś. Sama obrałabym taki kierunek, kiedy potrzebowałabym oddechu.

Zakończenie, którego się w ogóle nie spodziewałam pozostawia pewną furtkę na kontynuację powieści? Planujesz napisać drugi tom?

Szczerze mówiąc nie sądziłam, że zakończenie wywoła aż taką burzę. Mimo że planowałam teraz odpocząć od bohaterów i pisać coś innego, to nie mogę pozostać głucha na głos czytelników i zaczęłam już kolejną książkę, w której pojawią się bohaterowie z „Magicznego lata”.

Jesteś autorką powieści obyczajowych. Próbujesz swoich sił z innymi formami tj. opowiadaniami, felietonami, scenariuszami itp. czy z nawet innymi gatunkami?

Och, wiele z tych form jest za mną. Piszę od tylu lat, że zdarzyło mi się publikować i felietony w prasie i pisać opowiadania. Obecnie jednak koncentruję się na powieściach obyczajowych, które sprawiają wiele radości i mnie, i moim czytelniczkom.

W informacjach o sobie napisałaś, że lubisz kuchnię włoską, czerwone wino i hiszpańską muzykę. Zatem kolejno jaka jest Twoja ulubiona włoska potrawa, najlepsze czerwone wino i ulubiony hiszpański artysta?

Makarony, makarony i jeszcze raz makarony! W każdej postaci. Mniam! Czerwone wino zazwyczaj wytrawne. A co do muzyki, to uwielbiam energetyczne rytmy flamenco.

Nie mogę również pominąć informacji, że jesteś uzależniona od czekolady 😉 Zdarza Ci się pochłonąć całą tabliczkę? Która z czekolad jest Twoją ulubioną?

Oj, zdarza się, zdarza. Najchętniej mleczną bez dodatków. Wstyd się przyznać, ale także słoik Nutelli jestem w stanie pochłonąć w kilka minut… To okropne, bo dzieciom tłumaczę, że słodycze są niezdrowe, a sama po kryjomu zajadam się nimi bez opamiętania. Ostatnio próbuję się przestawić na gorzką czekoladę, ale to naprawdę trudne.

Ostatnie pytanie. Jakie trzy rzeczy musisz mieć zawsze po ręką, bez których nie ruszasz się z domu?

Telefon, portfel i kluczyki do samochodu.

Dziękuję, że zgodziłaś się na wywiad!

Cała przyjemność po mojej stronie! 😉

Marta Mrowiec
Marta Mrowiec
Czyta, pisze, biega, chodzi po górach, ogląda mecze i słucha rapu. Nietypowo typowa kobieta.

Komentarze

Najczęściej czytane