Strona głównaKsiążkiPrzemysław Semczuk - Kryptonim "Frankenstein" (2017)

Ostatnio opublikowane

Przemysław Semczuk – Kryptonim „Frankenstein” (2017)

Przemysław Semczuk pokusił się o stworzenie zbeletryzowanej historii Joachima Knychały, seryjnego mordercy kobiet, który grasował na Śląsku.

Reportaże mają to do siebie, że są trudniejsze w odbiorze. Przemysław Semczuk zdecydował się przedstawić historię Joachima Knychły w postaci zbeletryzowanej opowieści, dzięki czemu łatwiej jest się z nią zapoznać, i mimo tego, że doskonale znamy zakończenie nie sposób się od niej oderwać. Warto także zwrócić uwagę na świetny zabieg marketingowy Wydawnictwa W.A.B. Razem z egzemplarzem książki dostaliśmy zdjęcia z wizji lokalnej i mapki. Czytając tę historię można było całkowicie wejść w rzeczywistość lat 70. i 80., których zatęchły, przepalony klimat został świetnie sportretowany.

Sam autor mówi na wstępie:

Zdecydowałem się na taką formę książki dokumentalnej, która bardziej jednak przypomina powieść. Oczywiście dialogi i część opisów to moja kreacja literacka, ale oparta na faktach. Starałem się je odtwarzać na podstawie relacji uczestników wydarzeń, zeznań świadków, protokołów z miejsc zdarzeń i ze źródeł historycznych. Dzięki temu Czytelnik może przenieść się do lat siedemdziesiątych oraz osiemdziesiątych i mam nadzieję, że będzie to dla niego emocjonująca podróż w czasie.

Joachim Knychała. Dla rodziny i przyjaciół Achim. Bity i poniżany w dzieciństwie przez babkę, która nazywała go polskim bękartem. Trafił do więzienia za usiłowanie gwałtu. Po wyjściu na wolność założył rodzinę i wiódł względnie uporządkowane życie. Do czasu. Widział w kobietach wszystko to, co najgorsze, według niego nie zasługiwały one na szacunek, głównie przez ich prowokacyjną naturę i chęć konfliktów. szczególnie źle znosił krzyk, co miało uzasadnienie z traumatycznych doświadczeń dzieciństwa. Zabił sześć kobiet zadając im ciosy w tył głowy, po wszystkim bezcześcił zwłoki. Ośmiu ofiarom udało się uciec. Wśród jego ofiar były także dzieci. Akcja prowadzona przez ówczesne służby dostała kryptonim Frankenstein. Długo udawało mu się uniknąć złapania, wpadł przez przypadek i nieuwagę. Został skazany na karę śmierci, która została wykonana w 1985 roku.

Nigdy nie atakowałem swoich ofiar z chęci zysku tylko napaści te miały podłoże seksualne. Nienawidziłem kobiet i chciałem pokazać światu, że kobieta, jej ciało to nic szczególnego, że można te godność kobiecą zhańbić, zgnoić. Po prostu po śmierci jest kupą kości i mięsa.

Przemysław Semczuk bardzo wnikliwie zobrazował życie Joachima Knychały. od wczesnych lat dzieciństwa, przez dorastanie aż po moment, gdy się ustatkował. Co ciekawe autorowi udało się całościowo pokazać historię seryjnego mordercy nie osądzając go i nie piętnując. Knychała u Semczuka zyskuje ludzką twarz, a w pewnym momencie trochę jest go żal. Co prawda nadal mamy w głowie jego zbrodnie, jednak jego postawa i motywy sprawiły, że można w nim zobaczyć też ofiarę swojej przeszłości i żądz. Kryptonim Frankenstein to oprócz historii Knychały wierny obraz topografii Śląska i ówczesnego życia społeczeństwa robotniczego. To także odzwierciedlenie pracy służb zajmujących się sprawą. Semczuk przez to, że zdecydował się na sfabularyzowaną historię, a nie reportaż mógł skupić się także na motywach i emocjach dzięki czemu dostajemy rzetelne studium psychologiczne seryjnego mordercy.

Na koniec autor bardzo celnie punktuje nieścisłości w artykułach i informacjach jakie pojawiają się w sieci i związane są ze sprawą Knychały. Wykazuje nierzetelność autorów i brak odpowiedniego przygotowania i zbadania sprawy. Z kolei to, co cechuje książkę Semczuka to właśnie rzetelność i skrupulatność. Poza samą historią autor opowiada o tym, jak zbierał materiały i z kim rozmawiał. Znajdziemy także wiele autentycznych tekstów, jak chociażby zapiski wspomnień Knychały, czy fragmenty przesłuchań. To mocna i solidnie napisana historia, przerażająca tym bardziej, że wydarzyła się naprawdę. Po lekturze Kryptonimu muszę sięgnąć po Wampira z Zagłębia, pozycje odnosząca się do sprawy Zdzisława Marchwickiego.

Marta Mrowiec
Marta Mrowiec
Czyta, pisze, biega, chodzi po górach, ogląda mecze i słucha rapu. Nietypowo typowa kobieta.

Komentarze

Najczęściej czytane