Strona głównaKsiążkiHubert Klimko-Dobrzaniecki, Niech żyje śmierć!

Ostatnio opublikowane

Hubert Klimko-Dobrzaniecki, Niech żyje śmierć!

Niech żyje śmierć! to moje pierwsze spotkanie z autorem, chociaż na regale mam Złodziei bzu i Bornholm, Bornholm. Wygląda na to, że będę musiała nadrobić zaległości, gdyż autor bardzo wpasował się w mój gust czytelniczy swoją najnowszą książką.

W Niech żyje śmierć! nic nie jest oczywiste poza tytułową śmiercią. Każdy z bohaterów w pewien sposób wyrusza jej na spotkanie, a droga jaką pokonuje pozwala im na swego rodzaju oczyszczenie i rozliczenie własnego życia. Książkę rozpoczyna dosyć nieporadna rozmowa ojca z synem na temat seksualności i potrzeb mężczyzny. Ten, na pozór komiczny, dialog i nieco przerysowana próba dogadania, tak naprawdę pokazuje, jak wielkie braki posiadają ludzie w tej materii. W otwartości, w rozmowie o tematach tabu, w prostej komunikacji. Do granic rozbawił mnie pomysł z wykorzystaniem trąbki, ale nie będę Wam zdradzać szczegółów. Następnie kolejno dostajemy opowieść z perspektywy syna, który przedstawia nam się jako Ernesto, jego żony, która jest uwięziona na wózku inwalidzkim i całość dopełnia historia pewnego bezrobotnego, który skrywa się pod pseudonimem Mr. Botanical. To zaskakujące połączenie bohaterów i ich narracji, które w ostateczności łączą się w całość. Dosyć gorzką.

Chociaż początkowo nie umiałam się w tę opowieść wgryźć tak z każdą stroną mnie wchłaniała i sprawiała, że nie potrafiłam się od niej oderwać. Autor niezwykle celnie punktuje społeczeństwo, mimo że opowiada swoją historię z perspektywy jednostki. I chociaż akcja toczy się w Wiedniu, to wiele z niej możemy przełożyć na własne życie, gdyż zawiera sporo uniwersalnych prawd. Niech żyje śmierć! to przede wszystkim opowieść o dojrzewaniu, które nieuchronnie prowadzi do końca. To także, a może przede wszystkim, historia samotności, pewnego rodzaju niezrozumienia i wykluczenia. Ernesto poprzez swoje bujne życie towarzyskie i seksualne próbuje zrekompensować sobie życie w jałowym małżeństwie. Z kolei jego żona w pewnym momencie rezygnuje z walki o siebie, mimo usilnych starań osób, które chcą jej pomóc. Na koniec mamy tajemniczego bezrobotnego, który robi wszystko, by… nic nie robić. Taka mieszanka bohaterów sprawia, że ta historia czasem jest zabawna, czasem przygnębiająca, nieco przerysowana a w tym wszystkim niezwykle ujmująca i prawdziwa.

Jeśli szukacie nieoczywistej opowieści o życiu i jego bolączkach, jeśli lubicie skrajne emocje, trochę przerysowaną, ale przy tym dosadną narrację to ta książka jest dla Was. Co więcej idealnie wpasuje się w nadchodzące jesienne wieczory, które też nie zawsze mienią się feerią barw a potrafią być deszczowe i przytłaczające. Polecam!

Marta Mrowiec
Marta Mrowiec
Czyta, pisze, biega, chodzi po górach, ogląda mecze i słucha rapu. Nietypowo typowa kobieta.

Komentarze

Najczęściej czytane