Co prawda na stronie jest już rubryka Nie chcę czytać!, w której opowiadam o filmach i serialach, jednak jest to nieregularne tak jak oglądanie przeze mnie filmów. Przeprowadzka sprawiła, że kino mam pod nosem, a tam, co środę w ramach Klubu filmowego puszczane są różne produkcje. Dlatego końcem miesiąca trochę Wam opowiem o tym, co udało mi się zobaczyć i czy warto było iść do kina.
Pierwszym filmem, który obejrzałam w ramach Klubu filmowego żywieckiego Kina Janosik była Kobieta z lodu. Do tej pory jedyną czeską produkcją, a właściwie amerykańsko-czeską był film Most, o którym wspominałam przy okazji recenzji Behawiorysty Remigiusza Mroza (tutaj). Most to krótkometrażowy film autorstwa Williama Zabki i Bobby’ego Garabediana z 2003 roku. Jeśli będziecie mieli okazję to naprawdę polecam! Film był nominowany do Oscara w kategorii najlepszy film Krótkometrażowy. I to łączy go także z Kobietą z lodu, gdyż ta produkcja z 2017 została zgłoszona do tej nagrody. Czesi mają nadzieję, że tym razem się uda, gdyż Kobieta z lodu to trzeci film wyreżyserowany przez Bohdana Slámę, który powalczy o statuetkę. Wcześniej Czechy zgłosiły jego Dzikie pszczoły i Szczęście, jednak żaden z nich nie dostał nominacji.
Kobieta z lodu plasuje się, gdzieś pomiędzy komedią i dramatem, chociaż czasami więcej w niej komedii, a przynajmniej tak można wnioskować po wybuchach śmiechu na sali, to tak naprawdę skrywa gorzką i smutną rzeczywistość. Tytułowa kobieta to matka dwójki synów, 67-letnia wdowa mieszka sama w domu, w którym cały czas psuje się piec, i który wymaga generalnego remontu. To obraz kobiety, która całe swoje życie podporządkowała mężczyznom. Najpierw mężowi, potem synom. Dopiero, gdy trafia do grupy morsów zaczyna na nowo odrywać siebie, poczucie własnej własności i postanawia na nowo odkryć miłość, jednak życie nigdy nie jest sprawiedliwe. Kobieta z lodu to film pełen metafor i niedomówień. Forma na jaką zdecydował się reżyser jest dosyć prosta i dosłowna, jednak nie zmienia to faktu, że to ciekawy obraz pokazujący sposób postrzegania świata. Pozornie błahe i proste tematy, pewnego rodzaju zaściankowość i życie zgodnie ze schematami przyjętymi w danym środowisku. A przede wszystkim kobieta ze swoimi rozterkami, problemami i próbą wyjścia z utartych ram. Potykająca się, upadająca, ale w tym wszystkim pełna siły, ciepła i empatyczna. Twórcom udało się pokazać, że w takim wieku nadal jest miejsce na swoje pasje, na miłość, a nawet na seks. To opowieść także o chłodzie i to nie tylko tym związanym z morsowaniem, ale też chłodzie emocjonalnym, którego symbolikom może być ciągle psujący się piec. Nie jest to jednak ciężki i dramatyczny obrazek, chociaż dużo w nim smutku i goryczy to spory dystans i poczucie humoru również znajdziemy w Kobiecie z lodu. Swoją drogą kura Adela z depresją była niesamowita!
Drugim filmem, na który udało mi się wybrać był pokaz przedpremierowy filmu Pomiędzy słowami reżyserii Urszuli Antoniak, po którym odbyło się spotkanie z reżyserką. To jeden z dwóch pokazów przedpremierowych, drugi odbył się w Katowicach. Film opowiada historię młodego, polskiego chłopaka, który świadomie i z wyboru wyemigrował do Niemiec, gdzie pracuje jako prawnik. W pewnym momencie w jego życiu pojawia się ojciec, którego do tej pory chłopak uznawał za martwego. Film Urszuli Antoniak utrzymany w konwencji czarno-białej można interpretować na wiele sposobów. Brak kolorów miał za zadanie podkreślić spojrzenie na emigrację z perspektywy białego człowieka, jak i czarnego. To są dwa różne podejścia i dwojaki sposób traktowania, co zostało świetnie sportretowane. Z jednej strony jest to opowieść o emigracji, jej rodzajach i stosunku do niej, z drugiej pokazuje poszukiwanie własnej tożsamości i swojego miejsca. Pokazuje także, że czasem mimo tego, że uda nam się niemal doskonale dostosować do społeczeństwa, w którym żyjemy, a raczej które sami wybraliśmy do życia, w głębi nadal możemy czuć się wyobcowani. To także, a dla niektórych przede wszystkim film o relacji ojca z synem. Więzi, która została zerwana, i której nie da się łatwo odbudować. Po lekturze Legendy o samobójstwie (link tutaj), którą skończyłam kilka dni przed pójściem do kina, właśnie ten brak relacji był dla mnie najbardziej widoczny w tym filmie. Przybieranie różnych masek, niemoc w okazywaniu uczuć, bezradność, rozczarowanie i złość. Piękne kadry i piękna muzyka. Jeżeli będziecie mieli okazję koniecznie oglądnijcie. Bardzo ciekawe było również samo spotkanie z reżyserką, która okazała się pozytywną i wesołą kobietą. Wywiązała się interesująca rozmowa, która trwała prawie godzinę.
Trzecia środa stycznia w klubie filmowym zapowiadała się słodką komedią romantyczną, a przynajmniej ja miałam takie oczekiwania patrząc na tytuł I tak cię kocham. Cieszę się, że tym razem się rozczarowałam i zamiast różowo-landrynkowej historii dostałam słodko-gorzką, zabawną, ale też i smutną historię miłości, która musi mierzyć się z religią, tradycją, różnicami kulturowymi, schematami i chorobą. To taki obrazek o niedopowiedzianych uczuciach, czasem bardzo prosty, a czasami zupełnie nieoczywisty.
Pierwszym dokumentem w ramach styczniowego klubu filmowego była historia rasizmu w USA na podstawie morderstw trzech znanych Afroamerykanów. Nie jestem twoim murzynem to obrazek dotyczące tego w jaki sposób Baldwin (pisarz, krytyk, autor esejów i dramatów, głos czarnych w Ameryce) postrzega rasizm i jak go definiuje. Bardzo trafne spostrzeżenia, które pokazują także i współczesne zachowania, nie tylko w kontekście Ameryki. Raoul Peck spadkobierca Baldwina wykorzystał fragmenty jego książek, niepublikowane dotąd zdjęcia i filmy i ułożył historię brutalnie prawdziwą szorstką i trafiającą w sedno problemów segregacji rasowej. Nie jestem twoim murzynem to próba naszkicowania historii Stanów Zjednoczonych przez pryzmat biografii trzech zamordowanych. Film był nominowany do Oscara® w kategorii Najlepszy Pełnometrażowy Film Dokumentalny.
Ostatnim filmem była Konstytucja. Film produkcji chorwacko-czesko-macedońsko-słoweńskiej. Opowiada on historię pewnego profesora i jego sąsiadów. Dzieli ich wszystko. Pochodzenie, poglądy i status społeczny. Wydarzenia z ich życia pokazane są na tle konfliktów pomiędzy Chorwatami i Serbami. To swego rodzaju opowieść o walce z homofobią i ksenofobią. Siłą tej historii są postaci, są niezwykle wyraziste i charyzmatyczne, ale też same w sobie sprzeczne. To momentami zabawna, ale też przesiąknięta smutkiem opowieść o tolerancji, o tym, że można się porozumieć na wielu płaszczyznach, o poszukiwaniu własnej tożsamości, o zderzeniu ideologii i wpojonych przekonań z rzeczywistością. Konstytucja bardzo sprawnie pokazuje, że odmienność potrafi łączyć, niezależnie od tego czego dotyczy. W Konstytucji padają słowa, że wszyscy do czegoś przynależymy. Czegoś większego, co nas określa. Równocześnie ta historia pokazuje, że można się od tego odciąć, zejść z poziomu ideologii i przekonań i zobaczyć w swoim rzeczonym wrogu człowieka zupełnie podobnego do nas samych. Humorystyczny ton opowieści, owszem wywołuje miejscami śmiech, jednak to w rzeczywistości dosyć gorzka historia. Dla mnie przede wszystkim o uprzedzeniach, samotności, odmienności, nietolerancji i stereotypach. Wielowymiarowy i refleksyjny.
Gdybym miała z tej piątki wskazać film, który najbardziej utkwił mi w pamięci byłaby to Kobieta z lodu, potem Konstytucja i Pomiędzy słowami. To historie, które wzbudziły we mnie najwięcej emocji, zwłaszcza smutku i wywołały mnóstwo refleksji stawiając pytania o sens człowieczeństwa, o budowanie wyimaginowanych granic między narodami oraz o to, na ile każdy z nas może żyć swoim życiem, w jakim stopniu to, jak żyjemy, definiuje kultura, kraj, w którym żyjemy, czy najbliższe otoczenie. Wspólną klamrą spinającą wszystkie te produkcje jest walka o wolność, zarówno w szerszym kontekście, w odniesieniu do konfliktów wojennych, czy rasowych, jak i walka o wolność jednostki, wyłamywanie się ze sztywnych ram stereotypów, poszukiwanie siebie i swojego miejsca w świecie.
Oglądaliście, któryś z tych filmów? a może, którymś Was zainteresowałam? 😉