Po książkę 107 sekund sięgnęłam po przeczytaniu opisu. Zaintrygował mnie i sprawił, że chciałam poznać tę historię w całości. Nie sądziłam, że okaże się ona aż tak emocjonalna, że czasem będę musiała przerywać lekturę.
Chyba stało się tak dlatego, że zupełnie inaczej odebrałam tę historię odkąd jestem mamą. Gdybym przeczytała ją jako bezdzietna kobieta pewnie nie potrafiłabym do końca wczuć się w to, co przeżywa główna bohaterka.
Diana nie ma przed sobą dobrych perspektyw. Koszmarny rozwód, problemy z opłacaniem rachunków, wizja eksmisji, a w tym wszystkim ona i mała córeczka. Wszystko diametralnie się zmienia, gdy na jej drodze staje Norbert. Istny książę z baki, czuły i troskliwy, który chce spełniać każde marzenie kobiety. W dodatku kiedy na świat przychodzi ich syn mężczyzna nie posiada się z radości. I nawet teściowa, która do tej pory traktowała synową z dużą rezerwą zaczyna pokazywać ludzką twarz. 107 sekund wystarcza, by wydarzyła się tragedia, a Diana pogrążona w kompletnej rozpaczy wie, że to jej wina. Mąż też nie szczędzi jej przykrych słów, a teściowa zaczyna nękać telefonami, w których przypomina jej o tym, co zrobiła, a raczej czego nie zrobiła pilnując syna. Wszystko zmienia się, gdy na jaw zaczynają wychodzić tajemnice i okazuje się, że być może wina nie leży tylko po stronie matki. Czy Norbert to faktycznie idealny mężczyzna? Czy przyjaźń budowana na kłamstwie może przetrwać? Jak wiele jest znieść udręczona kobieta, która nie potrafi przerwać żałoby powoli wpadając w obłęd?
Gdybym nie znała kilku sytuacji z życia dalszych lub bliższych znajomych mogłabym powiedzieć, że fabuła najnowszej książki Liliany Fabisińskiej jest nieco naciągana i niemożliwe jest żeby na jednego człowieka mogło tyle spaść i otaczał się takimi ludźmi, którym bądź co bądź naprawdę ufał. Niemniej znam różne przykłady i wiem, że ten scenariusz może być całkiem prawdopodobny. 107 sekund to powieść, która mocno mną wstrząsnęła i poruszyła, pewnie dlatego, że mój mały człowiek ma niespełna dwa lata i czasem trzeba mieć przysłowiowe oczy dookoła głowy. Dotknęła mnie i zabolała strata Diany i próby pogodzenia się jej z tym, co się wydarzyło, próby przeżycia i jako takiego oswojenia się z żałobą. Współczułam jej i kilka razy odkładałam książkę, by emocje nieco opadły.
107 sekund to powieść o tajemnicach, stracie, zdradzie, nakładaniu masek i podwójnym życiu. O wyrzutach sumienia, które nie pozwalają nam zasnąć, ale też o życiu bez żadnych skrupułów i ciągłym tłumaczeniem sobie złych wyborów wyimaginowanymi potrzebami i argumentami. Wciągająca historia, która kilka razy solidnie mnie zaskoczyła zwrotami akcji, a w tym wszystkim nieco poruszająca, refleksyjna i zwyczajnie smutna. Polecam!