Nigdy nie zapomnę tego momentu, gdy po raz pierwszy trzymałam w ręce moją pierwszą powieść, wywiad z Katarzyną Janus

Post date:

Author:

Category:

Jutro premierę ma nowa książka Katarzyny Janus, Błękitny dom nad jeziorem. Zanim Wam o niej opowiem zapraszam na rozmowę z autorką.

Zazwyczaj już w dzieciństwie mamy wizję tego, kim chcemy być w przyszłości.  Jesteś lekarką, kiedy zaczęłaś myśleć o zostaniu także pisarką, skąd się to wzięło?

Zawsze chciałam być lekarzem. Mój tato nim był, zawsze był dla mnie wzorem, autorytetem. Jako dziecko myślałam, że skoro tak bardzo go kocham i tak bardzo podziwiam, powinnam być taka, jak on. Nigdy nie myślałam o wyborze innego zawodu. Dla odmiany moja mama była nauczycielką, ale mi nawet przez myśl nie przemknęło, że mogłabym pójść w jej ślady, co oczywiście nie oznacza, że jej nie kocham J. Koniec końców zostałam lekarzem. A co do pisania, to moja z nim przygoda jest najlepszym dowodem na to, że życiem ludzkim rządzi przypadek. Pochodzę ze Zgorzelca, tam mam grono fantastycznych przyjaciółek z czasów liceum, z którymi po zdaniu matury nie spotykałam się przez wiele lat, nasze ścieżki się rozeszły, rozjechałyśmy się po Polsce, po świecie, zajęłyśmy się swoimi rodzinami, pracą zawodową. Ale nadszedł taki okres, że wreszcie mogłyśmy trochę więcej czasu poświęcić sobie. Przed pięcioma laty jedna z moich przyjaciółek zaprosiła nas do siebie i od tego czasu spotykamy się regularnie kilka razy w roku. I na jednym z takich spotkań ta właśnie przyjaciółka zadała nam pytanie: „ Wyobraźcie sobie, że zaczynacie życie od nowa i pomyślcie, co chciałybyście w życiu robić, ale to musi być pierwsza myśl, która wam przyjdzie do głowy.” Ja pomyślałam, że chciałabym napisać książkę i proszę mi wierzyć, bardzo mnie ta myśl zdziwiła, bo nigdy nie wykazywałam takich zainteresowań. Owszem, zawsze dużo czytałam, ale żeby pisać? Wkrótce po tamtym spotkaniu pojechałam na magiczną wyspę Föhr na Morzu Północnym, a kiedy byłam tak pełna wrażeń po podróży, pomyślałam sobie: „Dlaczego nie? Może jednak  warto spróbować napisać tę książkę?” I tak to się zaczęło. Zresztą, akcja w mojej pierwszej powieści „Nigdy nie jest za późno” częściowo toczy się właśnie na tej wyspie.

Jak w ogóle zaczęła się Twoja przygoda z pisaniem? Pamiętasz emocje związane z premierą pierwszej książki?

Szczerze mówiąc, początek tego mojego pisania był formą zabawy. Wkrótce po   powrocie z wyspy Föhr pojechałam na pierwsze moje samotne wakacje do Świnoujścia, zresztą także za namową tej samej przyjaciółki i okazało się, że to były dla mnie cudowne chwile. Spacerowałam po plaży, biegałam, jeździłam na rowerze, a wieczorami pisałam. Nie wierzyłam, że uda mi się skończyć tę powieść, ale o dziwo udało mi się i była to dla mnie naprawdę wielka przyjemność, wręcz zabawa, odprężenie. Kiedy ją skończyłam, nie wierzyłam, że uda mi się ją wydać. Rozesłałam książkę do kilku wydawnictw i kiedy otrzymałam odpowiedź od wydawnictwa Novae Res, skakałam z radości. A później premiera. Czy zdajesz sobie sprawę, jak pachnie taka książka wyjęta z paczki, którą właśnie dostarczył kurier? Jak szeleszczą jej kartki? Ile waży, kiedy trzyma się ją w dłoniach? Nigdy nie zapomnę tego momentu, gdy po raz pierwszy trzymałam w ręce moją pierwszą powieść. A kiedy jeszcze recenzje czytelniczek były przychylne, było to jak balsam na moją duszę. Skoro pierwsza powieść spodobała się, dostałam zastrzyk pozytywnej energii i pisałam kolejne.

Co pisanie zmieniło w Twoim życiu? Czy wpłynęło również na to jakim czytelnikiem się stałaś?

Pisanie zmieniło w moim życiu wiele, przede wszystkim poznałam mnóstwo fascynujących osób, z którymi nigdy w życiu nie spotkałabym się, gdybym tego nie spróbowała. Poza tym Czytelnicy, a przede wszystkim Czytelniczki, bo do nich przede wszystkim adresowane są moje powieści… Ich słowa pisane do mnie , czy też rozmowy na spotkaniach autorskich to jest coś fantastycznego! Bardzo żałuję, że teraz z racji pandemii zostało to wszystko zawieszone, ale mam nadzieję, że kiedyś życie wróci do normalności. Niestety z powodu pisania, zdecydowanie mniej czasu mogę poświęcić na czytanie książek, ale ponieważ dużo czasu spędzam w samochodzie, staram się słuchać audiobooków. I tu muszę przyznać, że oprócz treści zwracam większą uwagę na konstrukcję zdań, formę przekazywania treści, może takie bardziej techniczne szczegóły intrygują mnie, na które wcześniej nie zwróciłabym uwagi.

Dużo mówi się o wenie w kontekście pisania. Czy u Ciebie też ona się pojawia, czy raczej pisanie to systematyczna praca bez impulsów i weny?

Z tą weną to bywa różnie. Owszem, czasami jest i kiedy wpadnie mi jakiś fajny pomysł do głowy siadam do komputera i staram się jak najszybciej utrwalić moje myśli, ale często bywał tak, że tego „olśnienia” nie ma, praca nie idzie tak gładko, jak by się chciało. U mnie jednak często bywa tak, że kiedy siadam do pisania i nie mam żadnego pomysłu na ciąg dalszy, idea rodzi się w trakcie pracy i tak się rozkręcam, że kiedy się ocknę, jest już późna noc. Bywają także momenty, gdy pomysłu nie ma, ale ja się tym zbytnio nie przejmuję, po prostu odkładam powieść na kilka dni, resetuję się i w końcu wena wraca.

Piszesz w jednym miejscu? Masz swoje biuro? Czy raczej miejsce zależy od dnia?

Nie mam jednego miejsca, najrzadziej piszę przy biurku. Moje miejsca zmieniają się w zależności od pory roku, pogody, pory dnia. Czasem jest to ogród, czasem kanapa w salonie, wszędzie dokąd wyjeżdżam zabieram z sobą laptopa. Jednak muszę przyznać, że najlepiej pisze mi się w łóżku, a kiedy z weną jest gorzej, włączam sobie Roda Stewarta, najlepiej którąś z jego The greatamericansongbook i zaraz ruszam z kopyta

Skąd czerpiesz inspiracje?

Z życia, z mojej fantazji, czasami przeczytam o jakimś ciekawym zdarzeniu w Internecie, czasem usłyszę opowieść, jak to „znajomy mojego znajomego”, albo „szwagier siostry mojego męża” przeżył taką czy inną przygodę, spotkało go takie, czy inne doświadczenie. Jednak, kiedy się tak głębiej zastanowię, to gros akcji jest przeze mnie wymyślona. Gdy zaczynam fantazjować pisząc powieś, przenoszę się w myślach do tego miejsca i czasu, ja jestem moimi bohaterami, i tymi dobrymi i tymi złymi. Proszę mi wierzyć, że kiedy potem czytam napisaną przeze mnie treść, nie raz wzruszam się, niejednokrotnie łza mi się z oka uroni. Szczególnie dzieje się tak,  kiedy po raz pierwszy czytam moją kolejną powieść, zaraz po otrzymaniu z wydawnictwa. Kiedy kurier przywozi paczkę, ja rzucam wszystko i czytam. I czasami mam wrażenie, że to przecież niemożliwe, żebym to ja to wszystko napisała, to wszystko wymyśliła. Uwielbiam ten moment. Teraz właśnie kończę czytać „Błękitny dom nad jeziorem”. I wiesz co? Podoba mi się!

Czy właśnie powieści obyczajowe to gatunek, po który najchętniej sięgasz, jako czytelniczka?

Tak, zdecydowanie. Nie znaczy to, że tylko takie książki czytam, ale z pewnością najczęściej. Pracuję jako lekarz, często zdarza się, że kiedy wracam do domu jestem tak zmęczona, często przybita problemami i tragediami innych ludzi, że potrzebuję dla odprężenia czegoś lekkiego, co nie przygnębi mnie jeszcze bardziej. Już podczas pisania pierwszej powieści postanowiłam sobie, że jeżeli będę pisała kolejne, to będą one dedykowane głównie kobietom, ku pokrzepieniu serc. Jednak z drugiej strony, gdyby mężczyźni chociaż od czasu do czasu sięgali po takie „babskie” książki, mogliby się wiele o nas, kobietach dowiedzieć. Często mieliby podaną receptę, jak z nami postępować w wielu sytuacjach.

Jakie książki zrobiły na Tobie ostatnio duże wrażenie, że możesz je śmiało polecić?

Ostatnio przeczytałam „Zimne popioły” Valentina Musso ( nie mylić z jego bratem, Guillaume, którego powieści także bardzo lubię), tajemniczą powieść z morderstwem w tle, ale nie to mnie w niej najbardziej zaintrygowało. Nie wiedziałam wcześniej o istnieniu w okresie drugiej wojny na terenie Francji, ale i w innych krajach tak zwanych „Lebensborn”- miejsc hodowli „czystych aryjczyków”. Druga intrygująca powieść to „Tajemnica Black Rabbit Hall” napisana przez Eve Chase, gdzie niewyjaśnione zagadki z przeszłości przeplatają się z życiem kolejnych pokoleń. Sekrety, tajemnice, wartka, wciągająca akcja- polecam dla odprężenia.

Gdybyś mogła pójść na kawę z jednym z ulubionych pisarzy lub pisarek to kto by to był i dlaczego?

Zdecydowanie bez zastanowienia byłby to Nicolas Sparks. Uwielbiam wszystkie jego powieści, bez wyjątku. Czasami zastanawiam się, skąd on bierze takie kapitalne pomysły i co tu dużo mówić, zazdroszczę mu. Ale jednocześnie jest dla mnie wzorem, inspiracją. Chciałabym pisać tak wciągające opowieści, pełne emocji, poruszające takie ważne problemy… Ech, co tu dużo mówić… Kawa smakowałaby wybornie 😉

Błękitny dom nad jeziorem to piękna historia, doczekamy się jej kontynuacji? Jeśli tak to możesz już zdradzić jakieś szczegóły?

Tak, już mogę powiedzieć, że będzie to trylogia. Kolejną część mam już napisaną w połowie. Ponieważ bohaterkami „Błękitnego domu” są trzy kobiety: Antonina, Paulina i Zofia, każda kolejna książka będzie poświęcona kolejnej bohaterce, ale oczywiście pozostałe także znajdą w nich miejsca. Pierwsza powieść dotyczy Antoniny, zwanej przez wszystkich Tosią, która po zmarłej ciotce dziedziczy stary dom na Mazurach, w miejscowości Mrówki i postanawia założyć w nim pensjonat. Muszę przyznać, że byłam w Mrówkach i Skorupkach – sąsiedniej mazurskiej wsi przed wieloma laty, kiedy spędzałam wraz z rodzicami i ich znajomymi wakacje, mieszkając z namiotach rozbitych gdzieś na dziko nad jeziorem, właśnie w tych okolicach. A do Mrówek jeździłam rowerem po mleko, po drodze wychlapując połowę ze starej emaliowanej kanki. Ech… To były czasy. Ale wracając do powieści, Tosia przygarnia do Błękitnego Domu dwie zbłąkane dusz- Zośkę i Paulinę. Jest miłość, trochę sensacji, smutki przeplatają się ze szczęściem. Mam nadzieje, że zaciekawię i wzruszę moje Czytelniczki. Druga część jest o Paulinie i przyznaję, że te książki pisze mi się wyjątkowo lekko. Nie mam problemów z dalszym ciągiem akcji, ona po prostu jest w mojej głowie, tylko nie nadążam przelać jej na papier (albo obowiązki zawodowe mi w tym przeszkadzają, czasami mój młody pies Nero, rasy płochacz niemiecki, niesłychanie żywotny i zabawowy). Obie części powinny ukazać się w przyszłym roku.

Marta Mrowiec
Marta Mrowiec
Czyta, pisze, biega, chodzi po górach, ogląda mecze i słucha rapu. Nietypowo typowa kobieta.