Wczoraj mogliście przeczytać mój tekst dotyczący książki Gwiazdy nigdy nie gasną, a dzisiaj zapraszam Was na rozmowę z autorką.
Ostatnio mieliśmy trudny czas, a właściwie nadal mamy, pandemia. Czy ten okres zamknięcia zmienił coś w Pani pisaniu? Sprawił, że pisała Pani więcej, czy raczej mniej?
Na samym początku pandemii pisałam bardzo dużo. To był czas refleksji, rozmyślań i całkowitego przeorganizowania aktywnego trybu życia, który zawsze prowadziłam. Nagle dostałam „w prezencie” bardzo dużo czasu. Jednak już po kilku tygodniach poczułam… pustkę. Nie mogłam się spotykać z moimi czytelnikami, wieczory autorskie w bibliotekach zostały odwołane. Pandemia zamknęła mnie w czterech ścianach, sam na sam z moimi bohaterami. Niepostrzeżenie zaczęło mi bardzo brakować realnych, a nie książkowych rozmów z ludźmi. To właśnie oni są moją największą inspiracją.
Ile trwały prace nad zebraniem materiałów i przygotowaniem ich, a ile samo pisanie książki?
Pomysł na napisanie tej książki pojawił się dwa lata temu. Tworzyłam ją etapami, przez około półtora roku, czytając materiały źródłowe, liczne publikacje biograficzne dotyczące Anne i Hanneli, w języku holenderskim, niemieckim i angielskim. W Polsce mało jest informacji na ten temat. Hannah Goslar, która jest już sędziwą, ale pełną werwy staruszką, nadal udziela licznych wywiadów prasie i telewizjom z całego świata. Wszystkie je obejrzałam, robiąc przy tym notatki. Uwielbiam oglądać Hannah i słuchać jej głosu. To wyjątkowo mądra, doświadczona przez życia kobieta, która nigdy nie straciła radości życia.
Kiedy po raz pierwszy przeczytała Pani Dziennik Anne Frank?
Bardzo dawno temu, jeszcze w szkole podstawowej.
I skąd w ogóle pomysł, aby w postaci powieści opowiedzieć o tej niezwykłej przyjaźni?
Ponieważ mieszkam w Holandii już ponad 20 lat i kultura oraz mentalność tego kraju są mi bliskie, lubię opowiadać o wydarzeniach związanych z tym miejscem. Praktycznie akcja wszystkich moich powieści dzieje się w krainie tulipanów i wiatraków. Anne Frank znają prawie wszyscy ludzie na całym świecie, ale mało kto wie o jej codziennym życiu w Amsterdamie jeszcze przed ukryciem się w oficynie kamienicy przy Prinsengracht 263. Szukając w myślach kolejnego „holenderskiego” tematu, który mógłby zainteresować moich czytelników w Polsce, przyszło mi do głowy: „A może by tak Anne?”. Wymyśliłam sobie, że chciałabym opowiedzieć o jej szczęśliwym dzieciństwie, szkole, przyjaciółkach i o ich wzajemnych relacjach. W ten sposób, nawet jeszcze nie wiedząc o Hannah, już ją sobie wyobraziłam.
Czy odtwarzanie tej historii mocno na Panią wpłynęło, zmieniło coś w postrzeganiu świata i relacji międzyludzkich?
Tak, bardzo. Zdałam sobie sprawę, jakie to szczęście żyć w wolnym kraju, bez homofobii i dyskryminacji. Kiedy pisałam Gwiazdy nigdy nie gasną nie miałam pojęcia, że za kilka miesięcy w Europie wybuchnie wojna, a my będziemy czuli taki sam strach, jaki czuły Anne, Hanneli i ich rodziny. Dlatego też postrzegam tę opowieść jako ostrzeżenie przed tolerowaniem nienawiści, popieraniem dyktatury i przymykaniem oczu na zło. Nigdy nie możemy się na nie godzić.
A co poza pisaniem i czytaniem zajmuje Pani wolny czas?
Podróże. Nigdy nie mogę usiedzieć długo w miejscu. W swoim życiu przeprowadzałam się już kilkanaście razy i kto wie, być może nie powiedziałam w tej kwestii jeszcze ostatniego słowa.
Jaka książka zrobiła na Pani w ostatnim czasie duże wrażenie i może ją Pani polecić moim czytelnikom?
Niezwykle drobiazgowa biografia Putina autorstwa Krystyny Kurczab-Redlich – Wowa, Wołodia, Władimir. Polecam każdemu, kto uważnie śledzi obecną sytuację polityczną w Europie, zapędy dykatorskie rosyjskiego prezydenta i powody jego napaści na Ukrainę.
Pamięta Pani swój debiut? Czy wydanie każdej kolejnej książki niesie ze sobą podobne emocje, czy raczej już później jest ich mniej?
Debiutowałam w 2018 roku pierwszym tomem sagi obyczajowej Do jutra w Amsterdamie. Co to był za cudowny czas! Pomimo że minęło już kilka lat, cały czas tak samo ekscytują mnie kolejne premiery i z zapartym tchem czekam na pierwsze opinie na temat każdej nowej powieści.
Zagląda Pani na portale z recenzjami i czyta opinie o swoich książkach?
Jestem pewna, że każdy autor zagląda na portale książkowe i podczytuje recenzje, dlatego nie wierzę w zapewnienia niektórych pisarzy, że opinie na temat ich pracy w ogóle ich nie interesują. To ważne i ogromnie motywujące wiedzieć, że ludzie cenią nasze pióro. Oczywiście głosy krytyczne są również częścią naszej twórczości, dlatego trzeba się nauczyć przyjmować je z pokorą. Mądra i konstruktywną krytyka może nas dużo nauczyć.
Gdyby dzisiaj miała Pani zabrać na bezludną wyspę tylko trzy rzeczy, to co by to było?
Czytnik z bezterminowym dostępem do tysięcy książek, zapas dobrej herbaty i notatnik, żebym mogła zapisywać nowe pomysły na bestsellerowe powieści.