Péter Gárdos w swojej książce opowiedział historię znajomości swoich rodziców. To prosta i ujmująca opowieści o miłości, która zrodziła się z przypadku i musiała wiele przetrwać.
Sto siedemnaście listów. Sto siedemnaście kobiet. I on. Miklós. Z obozu koncentracyjnego dwudziestopięcioletni chłopak trafia na rekonwalescencję, gdzie dowiaduje się, że jest śmiertelnie chory i pozostało mu pół roku życia. Miklós postanawia za wszelką cenę być szczęśliwy. Wysyła sto siedemnaście listów do stu siedemnastu Węgierek, które przebywają w szpitalach w Szwecji i usilnie wierzy, że któraś z nich zostanie jego żoną. I chociaż z pozoru wygląda to na szalony i desperacki krok w rzeczywistości staje się początkiem pięknego uczucia. Lili pewnego dnia postanawia odpisać na list nieznajomego mężczyzny nieświadoma tego, jak wiele zmieni to w jej życiu. Przez wiele miesięcy młodzi prowadzą ze sobą korespondencję, jednak muszą wiele przejść, by móc się spotkać. Czy uczucie jakie rozkwitło na papierze ma szansę przetrwać?
Gorączka o świcie to pełna uroku opowieść o miłości, nadziei i chęci życia. Tym bardziej poruszająca iż została oparta na prawdziwych wydarzeniach. Péter Gárdos dopiero po śmierci ojca poznał historię znajomości swoich rodziców. Zdecydował się o niej opowiedzieć, tym samym pokazał, że prawdziwe uczucie potrafi wiele znieść i pokonać wiele trudności. To ciepła i prosta opowieść. Książka, którą przeczytamy w jeden wieczór i która pozwoli nam zastanowić się nad tym co ważne. Przyznam, że spodziewałam się przepełnionej smutkiem historii, tymczasem autor zadbał, by emocje były dobrze zbilansowane. I tak smutek przeplata się z humorem, miłość z rozpaczą, a chęć życia ze śmiercią. Całość dopełnia piękna okładka.
