Jessie Burton poznałam dzięki Muzie, książka która mnie porwała od pierwszej strony. Z chęcią sięgnęłam po Marzycielki i muszę przyznać, że zaskoczyła mnie ta baśniowa opowieść.
Lektura Marzycielek przypomniała mi czasy, kiedy wieczorami zaczytywałam się w Baśniach z 1000 i jednej nocy. Bohaterkami Marzycielek jest 12 sióstr, których ojciec (król Kalii) w pewnym momencie zabrania cieszyć się życiem w sposób jaki chcą. Każda z nich ma swoje marzenia i pasje, każda chce się spełniać i realizować, jednak wszystko się kończy w momencie, gdy ojciec zamyka swoje córki w jednym pokoju. A wszystko to jest wynikiem śmierci królowej i matki dziewczyn. Siostry popadają w melancholię a z czasem w gniew. Wszystko zmienia się, kiedy odkrywają tajemnicze przejście do niezwykłego świata.

I chociaż gatunkowo to baśń Jessie Burton nie ucieka od przyziemnych tematów, jak żałoba po utracie bliskiej osoby i różne formy jej przeżywania, dążenie do realizacji marzeń, walka o możliwość decydowania o sobie. Tym samym historia dwunastu księżniczek ma tez feministyczny wydźwięk. Jestem pozytywnie zaskoczona i chociaż spodziewałam się czegoś zgoła innego to jestem pewna, że w tej opowieści odnajdą się zarówno młodsi czytelnicy, których zachwyci świat nieco magiczny, jak również dorośli, którzy zwrócą uwagę na głębszy sens tej historii.