Pierwsza część, czyli Diabeł autorstwa Roberta Ziębińskiego doczekała się ekranizacji i można ją zobaczyć w kinie. Ja co prawda przeczytałam tylko Medeę, ale w planach mam seans Diabła.
Tak jak wspomniałam wyżej nie czytałam Diabła, ale tylko dlatego, że mam w planach wybrać się do kina, a jestem w grupie osób, które wybierają albo książkę, albo film. Dlatego przeczytałam Medęę w ramach współpracy reklamowej z Wydawnictwem Harde i dzisiaj Wam o niej opowiem, a uwierzcie mi to historia, która nie bierze jeńców!
Tragedia była zaplanowana – jedynie na deskach teatru. Uroczysta premiera Medei okazała się jednak inna niż wszystkie, a sceną naprawdę dramatycznych wydarzeń stała się widownia.
Odcięty od świata Teatr Wielki. Zdeterminowani terroryści o nieznanych zamiarach. Prawie dwa tysiące zakładników, a wśród nich najważniejsze osoby w państwie. Maks „Diabeł” Achtelik ma tylko 159 minut, by zapobiec finałowi niczym z greckiej tragedii. Czy podoła zadaniu, mimo że jedynym wsparciem, na jakie może liczyć, są zęby i cztery łapy jego wiernej Suki?
Medea to jedna z tych książek, od których nie da się oderwać. Serio! Tutaj fabuła, ani na moment się nie zatrzymuje. O ile w Belcanto, powieści, o której Wam jakiś czas temu opowiadałam mieliśmy podobny motyw, tak tam akcja była wręcz niespieszna. Co innego tutaj! Autor ani na moment nie daje wytchnąć swoim bohaterom, a tym samym czytelnikowi. To ekspresowa lektura, która miejscami ściska za gardło. O tym do czego zdolni są ludzie, którzy nie mają nic do stracenia, o wielkich pieniądzach i ich wpływie na życie, o polityce, o Polsce a wreszcie o traumach, które na zawsze odciskają piętno na nasze życie. To też opowieść o niezwykłej przyjaźni człowieka i psa oraz relacji między nimi. Robert Ziębiński napisał historię, w której jest gęsto od emocji, zakończenie zaskakuje, a podczas lektury czytelnik niecierpliwie śledzi losy bohaterów. Mnie czeka seans Diabła, a Wam polecam Medeę!
![](https://i0.wp.com/martamrowiec.pl/wp-content/uploads/2024/12/medea-1.jpg?resize=696%2C928)