To moja pierwsza książka Wita Szostaka jaką miałam przyjemność przeczytać. Tak. Przyjemność. To w jaki sposób opowiada swoje historie totalnie trafia w moją wrażliwość i spełnia oczekiwania w 100%.
Cudze słowa to jedna z tych historii, które trudno ubrać w odpowiednie… słowa, gdyż z której strony na nią nie spojrzymy możemy zobaczyć coś innego. Bo słowa zawsze mogą pozostawić niedosyt, niedomówienie i niekoniecznie spełnią oczekiwania czytelników. I trochę taką zabawę ze swoimi słowami proponuje nam Szostak. Bo to o czym opowiada jest niejednorodne, niedające się sklasyfikować, a z drugiej strony czytelnik ma możliwość spojrzenia na tę opowieść z różnej perspektywy, w zależności jaki ma bagaż doświadczeń. Ostatecznie dostaje jednak kompletną opowieść, mimo że początkowo wydaję się ona nieco chaotyczna.
Na Cudze słowa składają się opowieści kilku osób, które w pośredni lub bezpośredni sposób opowiadają o jednej z nich. To splot historii, anegdot, wspomnień. O człowieku, który dla jednych był synem, dla innych przyjacielem, współpracownikiem, miłością życia, genialnym uczniem. W zależności komu autor oddaje głos tak od tego zależy czego czytelnik dowie się o Benedykcie. I tak powoli układa się ta historia jego życia pokazująca, że czasami nie wszystko można opisać za pomocą słów.
Chciałabym kiedyś umieć tak pisać historie. Chciałabym tak bawić się słowem i dobierać je w taki sposób jak Wit Szostak. Dawać czytelnikowi sporo przestrzeni do interpretacji, a równocześnie trzymać go kurczowo w swojej opowieści. Autor świetnie operuje słowem, bawi się nim, próbuje, zmienia perspektywę. Poza zabawą słowem, bawi się też formą. Bo opowiadanie z perspektywy różnych bohaterów odbywa się w różnej formie. I chyba najdziwniejsza, ale też najciekawsza wydaje się opowieść Magdaleny. Także opowieść ojca mocno utkwiła mi w pamięci. W tych mikrohistoriach każdy z czytelników znajdzie coś dla siebie, z każdej z nich coś wyciągnie.
Cudze słowa to historia o samotności, potrzebie czułości, lekko podszyta erotyzmem. Nie ma tutaj tematu tabu, nie ma „tych spraw”. Jest otwartość, która mimo wszystko ubrana jest w subtelność. To też historie o stracie, która u każdego może wiązać się z zupełnie czymś innym. To jedna z tych książek, która podczas lektury wymaga dużego skupienia, by móc wyłapać niuanse opowieści, móc czytać między wierszami i spróbować spojrzeć na tę książkę oczami autora. Wejść w jego świat i sprawdzić, czy te cudze słowa mogą stać się naszymi.