Strona głównaBrak kategoriiKiedy pierwszy raz zobaczyłam moją książkę na półce w księgarni, popłakałam się,...

Ostatnio opublikowane

Kiedy pierwszy raz zobaczyłam moją książkę na półce w księgarni, popłakałam się, wywiad z Małgorzatą Zielińską

Ostatnio opowiadałam Wam o książce Ptaki najpiękniej śpiewają nocą, a dzisiaj zapraszam na rozmowę z Autorką.

Kiedy zrodziła się w Pani myśl, żeby napisać książkę?

Nigdy nie sądziłam, że napiszę powieść, nie przygotowywałam się do tego w żaden sposób, nie planowałam tego. Książki w zasadzie otaczały mnie od dziecka. Mama każdego wieczora czytała mi do snu, a w wieku sześciu lat przeczytałam samodzielnie całego Harry’ego Pottera. Jednak przed napisaniem „Ptaków…”, oprócz dużej ilości książek na półkach, nie miałam absolutnie nic wspólnego ze światem literackim. W przeciwieństwie do innych autorów nie wygrywałam konkursów na najpiękniejsze opowiadania. Nie pisałam nawet „do szuflady”. To wszystko zaczęło się bardzo przypadkowo, znienacka, zupełnie niespodziewanie. W jednym momencie pisanie stało się nie tylko moją pasją, ale i stylem życia, moim największym celem i czymś, co wypełnia każdą moją wolną chwilę.

Czy już wtedy miała Pani w głowię tę historię, którą poznajemy w Ptakach?

Zaczęło się od snu. Historia trochę jak z filmu, ale tak… Cała moja przygoda z pisaniem rozpoczęła się od jednego snu. Moje sny zawsze były bardzo realistyczne i intensywne, ale ten był wyjątkowy. Śniło mi się, że siedziałam w jakiejś skrytce pod podłogą, to była II wojna światowa i nad moją głową biegali Niemcy. Szukali mnie, doskonale pamiętam, jak się bałam, że zaraz mnie znajdą. A jak znajdą, to pewnie rozstrzelają. Kiedy się obudziłam, długo jeszcze leżałam w łóżku (dobrze, że była sobota 🙂 ) i myślałam o wszystkim. Chciałam wrócić do tego snu, dowiedzieć się, dlaczego siedziałam pod tą podłogą i dlaczego Niemcy mnie szukali. Myślałam i myślałam… Aż w końcu wymyśliłam. Wymyśliłam całą historię, zakończenie, moich bohaterów. Wiedziałam, że będzie główna bohaterka – Mela, że będzie Świst, Wojtek, że w pewnym momencie też trafią do skrytki pod podłogą, a nad ich głowami będą biegać Niemcy. Jeszcze tego samego dnia napisałam prolog. Miał wtedy tylko jedną kartkę A4 i jak go dałam mojej mamie do przeczytania, to powiedziała, że może być z tego fajne opowiadanie. Ale ja nie chciałam opowiadania, chciałam czegoś więcej. Ten sen był zbyt niesamowity, żeby go nie przelać na papier, zbyt rzeczywisty, żeby przepadł jak inne sny. Pisałam więc dalej i dalej, nie zrażałam się, aż po pół roku miałam 300 stron w Wordzie i umowę z wydawnictwem.

Bohaterowie Pani debiutu, kto jest Pani najbliższy? Opowie Pani o nich trochę?

Przede wszystkim moja Mela. Mela ma 22 lata i nosi moje ulubione imię – Alicja. Jest wrażliwa, nieśmiała i skryta, ale jednocześnie odważna i twarda. W wielu powieściach jest tak, że główny bohater przechodzi jakąś przemianę. Mela nie przechodzi przemiany, od początku do końca pozostaje sobą, ma własne zasady, których się trzyma. Uwielbia czytać, jest romantyczką i chciałaby przeżyć historię miłosną rodem z powieści. Uważam, że jest niezwykle dzielna, na początku okupacji ginie jej rodzina, a mimo to świetnie sobie radzi sama. Na przekór dziejących się na jej oczach tragedii nie traci swojej wrażliwości i wiary, że nastaną w końcu lepsze czasy, a ona sama doczeka szczęśliwego zakończenia.

Świst – uwielbiam Śwista. Chciałabym mieć takiego przyjaciela jak on. Świst ma 23 lata, piegi i blond czuprynę. Nigdy nie traci pogody ducha i jest zawsze uśmiechnięty. To najlepszy przyjaciel Meli. Wojna zabrała mu ojca oraz dwóch braci. Podczas powstania bez wieści ginie również jego matka. Świst decyduje się zostawić Melę u swojej ciotki i kuzyna w Chęcinach i wyrusza na poszukiwania zaginionej mamy.

Wojtek – to chyba moja ulubiona postać. Wojtek ma 23 lata i przed wojną pragnął studiować medycynę. Po śmierci ojca bierze na siebie odpowiedzialność za rodzinne gospodarstwo. Dba o mamę i młodszego brata, troszczy się o nich ponad wszystko. Wojtek jest właśnie tą postacią, która przeżywa konflikt wewnętrzny. Z jednej strony chce walczyć z okupantem, ale z drugiej wie, że musi przeżyć dla mamy i brata. To wrażliwy chłopak, pełen emocji, nie może się pogodzić z tym, że czasy, kiedy byli wszyscy razem, całą rodziną, już nie wrócą.

Romek – młodszy brat Wojtka. Ma dopiero 6 lat, jednak wojna kazała mu bardzo szybko stać się dużym chłopcem, takim, który bardzo dobrze rozumie, co się wokół niego dzieje. To właśnie on, w tajemnicy przed dorosłymi, decyduje się pomóc… Ale może nie będę zdradzać zbyt dużo 🙂

pani Lucyna – matka Wojtka i Romka. Pełna temperamentu kobieta z zasadami, ale jednocześnie o ogromnym sercu. Na zewnątrz stara się być twarda, ale w środku cierpi po stracie ukochanego męża.

Joasia – to młodsza siostra Meli. Pełna temperamentu, stanowi zupełne przeciwieństwo siostry. Zdradzę również, że inspiracją dla Joasi była moja młodsza siostra, Ania. Joanna i Anna to prawie to samo 🙂

Fot. Rafał Mielczarek

Jak przebiegały prace nad książką. Czy trzymała się Pani planu, czy raczej pozwalała Pani szaleć wyobraźni i pisała po wpływem chwili?

Pomysły na treść pojawiały się same, w trakcie pisania. Na początku wiedziałam tylko, jakie będzie zakończenie i do niego musiałam dążyć. Nie miałam żadnego planu. Z rozdziału na rozdział fabuła sama przychodziła mi do głowy. Zaczynając, nie wiedziałam jeszcze, że Mela w pewnym momencie będzie mocno chora, że Wojtek zostanie ranny, że będzie egzekucja na niemieckim kapusiu, że pojawią się tacy bohaterowie jak Selim i Sara. To przychodziło samo. Wtedy nie przypuszczałam, że powieść zostanie wydana, więc pisałam całkowicie dla siebie. Nie myślałam o niej wtedy pod takim kątem, czy czytelnikom się spodoba. Chodziło tylko o to, żeby napisać tę historię do końca, a że po drodze wpadł mi do głowy jakiś pomysł to go wykorzystałam. Tak było, na przykład, w przypadku tytułu książki. Z racji tego, że jestem nocnym markiem, najlepiej pisze mi się w nocy. I kiedy już oczy bolały mnie od ekranu laptopa, to wychodziłam na balkon, żeby chwilę odpocząć, i słuchałam sobie śpiewu ptaków. Przedtem nawet nie wiedziałam, że ptaki mogą śpiewać w nocy. I raz mnie olśniło. To pojawiło się tak niespodziewanie. „Ptaki najpiękniej śpiewają nocą” – przecież to takie oczywiste. A jednocześnie takie piękne. Wiedziałam, że ten tytuł ze mną zostanie, że go wykorzystam, choćby nawet nie szło za nim żadne przesłanie.

Sama widzę, jak zmieniał się mój styl pisania w trakcie. Początek książki jest dużo inny niż końcówka. Czuć, że rozkręcałam się z rozdziału na rozdział. Przy tych ostatnich miałam już takie tempo, że ciężko mi się było oderwać od pisania. Musiałam się powstrzymywać, bo ta książka mogłaby być jeszcze dłuższa, tyle miałam pomysłów.

Co było najtrudniejsze w całym procesie wydawniczym? Co Panią zaskoczyło?

Ciężko mówić o trudnościach, ponieważ książkę pisałam całkowicie dla siebie. Świetnie się bawiłam, spędzając czas przy laptopie i wymyślając fabułę. Wieczory, kiedy pisałam, przy mojej świeczce zapachowej i otwartym balkonie, przez który do pokoju wpadało letnie powietrze, wspominam jako jedne z lepszych w moim życiu. To był czas całkowicie dla mnie. Dopiero później, kiedy wydawnictwo zainteresowało się powieścią i podpisałam umowę, zaczęłam się zastanawiać, czy ta książka w ogóle ma sens. W mojej głowie pojawiło się tysiące czarnych myśli, że treść na pewno jest słaba, nierealistyczna, fabuła naciągana, dziecinna, a ja nie mogę się mierzyć z prawdziwymi autorami, którzy wydają prawdziwe książki. Że na pewno nikt nie potraktuje tego poważnie, bo przecież nie jestem żadną pisarką, tylko amatorką. Poza tym sama tematyka – II wojna światowa. Jak, dopiero zaczynając moją przygodę z pisaniem, mogłam się porywać na tak poważny temat? Teraz tak sobie myślę, że z jakiegoś powodu wydawnictwo zdecydowało się wydać akurat tę powieść. To niesamowite, że wybrali właśnie mnie, debiutantkę, osobę niezwiązaną ze światem literackim. Uwierzyli we mnie i w moją historię. I czy powieść się spodoba czy nie, najważniejsze to czerpać radość z tego, co się robi. Pisanie stało się moją siłą, czymś, na czym zbudowałam swoją pewność siebie. Robię to, żeby być z siebie dumna. I teraz, w tym momencie mojego życia, mogę śmiało powiedzieć, że jestem.

A jakie emocje towarzyszyły Pani podczas premiery? Co Pani na zawsze zapamięta?

Kiedy pierwszy raz zobaczyłam moją książkę na półce w księgarni, popłakałam się. Stała wtedy obok powieści Mroza i Sapkowskiego – to było ogromne wyróżnienie. W dniu premiery moi znajomi z pracy zrobili mi niespodziankę. To była cała zaplanowana intryga, wszyscy się zebrali za moimi plecami i mnie zaskoczyli. Dostałam butelkę szampana, zupełnie się nie spodziewałam. Oczywiście też się wtedy popłakałam. Wciąż ciężko mi uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę. Że historia, którą miałam w głowie, stała się ogólnodostępna, że każdy może ją przeczytać, ocenić, zachwycić się nią lub skrytykować. Czuję się tak, jakbym zaprosiła tłum ludzi do mojej głowy i teraz każdy może zobaczyć jej wnętrze i to, jak myślę oraz jak odbieram świat. Pamiętam dokładnie moment, w którym się dowiedziałam, że moja powieść zostanie wydana. To był 2022 rok, 9 sierpnia, moje dwudzieste szóste urodziny. Z samego rana przyszedł mail o treści „Jesteśmy zainteresowani wydaniem Pani książki”. Tego dnia nic się już więcej nie liczyło. To był najwspanialszy prezent, jaki mogłam sobie wymarzyć. Ale to nie wszystko… Kilka godzin później przyszedł kolejny mail, od innego wydawnictwa, i to o identycznej treści. W całym roku mamy 365 dni i dwa niezwiązane ze sobą wydawnictwa wybrały akurat ten jeden, moje urodziny. To była niesamowita chwila.

Emocje pewnie już nieco opadły, czy myśli już Pani nad kolejną książką? A może już Pani zaczęła pisać?

Kiedy skończyłam pisać „Ptaki…” pojawiła się u mnie taka pustka, że musiałam szybko ją czymś wypełnić. Do tej pory każdą wolną chwilę spędzałam na pisaniu, a tu nagle nie miałam co ze sobą zrobić. Pomysłów na następne książki mam kilka, więc od razu zabrałam się do pracy. I znów wracam to tematyki II wojny światowej, tym razem do samego Powstania. Już mam w głowie wszystkich bohaterów, całą fabułę i zakończenie. Nie wiem, czy wydam tę kolejną powieść, ocenię to dopiero po napisaniu całości, ale nawet jeśli nie, to cieszę się, że znowu mogę robić to, co lubię i realizować swoją pasję. Poza nią mam w planach jeszcze dwie powieści.

Po jakie książki sięga Pani najchętniej? Jest jakaś pozycja, do której lubi Pani wracać?

Nie mam żadnego ulubionego typu powieści. Staram się sięgać po wszystko, od kryminałów po romanse, czy biografie… Książek na moich półkach jest mnóstwo i wciąż przybywają kolejne. Kolejka jest już naprawdę spora, gorzej z czasem, który mogę poświęcić na czytanie. Mam też takie książki, które co parę lat lubię sobie odświeżyć. „Dumę i uprzedzenie” czytałam już kilka razy, tak samo „Mistrza i Małgorzatę”. Ostatnio nadrabiam kryminały Agathy Christie o Herkulesie Poirot – ciężko się od nich oderwać – a z poezji wiersze Emily Dickinson, które całkowicie mnie urzekły.

Marta Mrowiec
Marta Mrowiec
Czyta, pisze, biega, chodzi po górach, ogląda mecze i słucha rapu. Nietypowo typowa kobieta.

Komentarze

Najczęściej czytane