Strona głównaBrak kategoriiPrzyznaję, że początkowo myślałam, że będzie to historia nieco lżejsza, idąca w...

Ostatnio opublikowane

Przyznaję, że początkowo myślałam, że będzie to historia nieco lżejsza, idąca w stronę komedii pomyłek, wywiad z Jagodą Wochlik

Ostatnio opowiadałam Wam o książce Jeszcze będziemy szczęśliwi, a dzisiaj zapraszam na rozmowę z Autorką.

Jeszcze będziemy szczęśliwi to historia o uczuciach i różnych ich odcieniach, która z postaci stała się Pani najbliższa podczas pisania?

Zdecydowanie Lena. To taka słodka, miła wariatka z sercem na dłoni, a jednocześnie kobieta, którą trawi głęboki smutek. Lena jest osobą, która chciałaby żyć tak, żeby wobec całego świata być zawsze fair. Myślę, nie właściwie wiem, że czasami musi jej być bardzo ciężko.

Lena i Wiktor mają już swój bagaż doświadczeń, niekoniecznie dobrych, czy od początku tak ich Pani wymyśliła?

Nie, przyznaję, że początkowo myślałam, że będzie to historia nieco lżejsza, idąca w stronę komedii pomyłek. Tak bowiem wygląda pierwsza część książki. Jest w niej dużo żartów… Ale w trakcie pisania okazało się, że nie będzie to taka do końca wesoła i dowcipna historia. I chyba wyszło jej to na dobre. 

Zdarza się Pani inspirować prawdziwymi osobami ze swojego życia?

Tak, zdarza mi się. Ale bardzo się staram, by nikogo nie okradać z jego historii. Uważam, że to nie do końca w porządku. Czyjeś życie powinno pozostać własnością danego człowieka. Owszem, czasami słyszę w pracy: „To materiał na książkę” albo: „Powinnaś o nas napisać”, ale bardzo się staram, żeby tego nie robić. Korzystam z drobnych, nieszkodliwych rzeczy – kiedy w „Każdego dnia” Agata Storosz zastanawia się, po co ktoś tworzy wielki obraz platformy wiertniczej, był to obraz, który rzeczywiście widziałam podczas wizyty w galerii sztuki ze znajomymi z pracy lub gdy Lena przytula się do poduszki z donatem, była to ta sama poduszka, nad której kupnem zastanawiała się moja znajoma i obie stwierdziłyśmy, biorąc sobie do serca słowa Kubusia Puchatka, że to jedna z tych „niepotrzebnych, ale bardzo chcianych rzeczy”. Znajoma poduszki nie kupiła, ale „odziedziczyła” ją po niej Lena.

A jak już przy inspiracjach jesteśmy, to co Panią najbardziej inspiruje? Gdzie szuka Pani pomysłów na swoje historie?

A jakoś tak… Czasem na coś spojrzę, czasem coś obejrzę, czasem czegoś posłucham, zwłaszcza muzyka ma na mnie dość duży wpływ… Do tego stopnia, że przy każdej książce towarzyszą mi jedna-dwie piosenki, a potem słucham ich przez cały proces pisania. Nawet 6-8-10 godzin dziennie. A potem dzieje się magia i powstaje historia.

Jeśli będziemy szczęśliwi to już kolejna powieść w Pani dorobku, czy z każdą kolejną pisze się łatwiej, czy wręcz przeciwnie?

Trudniej pod tym względem, że czasem zapominam, że bohater z poprzedniej książki nosił już na przykład jakieś imię. Dwóch dziadków w dwóch zupełnie innych moich książkach ma na imię Antoni, bo… zapomniałam, że już je kilka lat wcześniej nadałam, a staram się korzystać z imion, które lubię albo które przynajmniej źle mi się nie kojarzą. Nie ma ich znów tak dużo.

A która z dotąd wydanych książek jest dla Pani najważniejsza i dlaczego?

Najbardziej lubię „Wszystkie nasze pory roku”. Mam jakąś taką słabość do jej głównej bohaterki, Ha-ri. Choć chyba obiektywnie patrząc, najbardziej wartościową spośród moich książek, które zostały dotąd wydane, jest „Każdego dnia”, bo to historia o wartości życia, a często zapominamy, jak wartościowe jest nasze życie.

Bohaterowie Jeszcze będziemy szczęśliwi realizują zapomniane marzenia, a Pani ma takie marzenia jeszcze niezrealizowane?

Oczywiście, że mam, jak my wszyscy. Zwłaszcza, że jestem bardzo podobna do Leny i Wiktora. Zawsze na pierwszym miejscu w życiu stawiałam obowiązek. Rozumiem ludzi, którzy mają mało czasu na życie i korzystanie z jego przyjemności, bo też jestem tego rodzaju osobą. Niemniej trzymam kciuki, że może kiedyś. Jak to mówią, póki życia, póty nadziei, wiec może jest szansa i dla moich niezrealizowanych marzeń?

Idealna książka na jesienne wieczory? Ma Pani jakieś tytuły, które może nam polecić?

 Bardzo polecam powieści Daphne du Maurier – „Rebekę” i „Moją kuzynkę Rachelę”. Jesień jest też dobra, by nadrobić klasykę. Polecam „portret Doriana Greya”. To czas, kiedy dobrze czyta się grube książki, z tej kategorii polecam „Szczygła” Donny Tartt.

Marta Mrowiec
Marta Mrowiec
Czyta, pisze, biega, chodzi po górach, ogląda mecze i słucha rapu. Nietypowo typowa kobieta.

Komentarze

Najczęściej czytane