Czasami trafiamy na książki, które początkowo chcemy rzucić w kąt, coś nam w nich nie gra, ale ostatecznie dajemy im szansę. Właśnie taką książką była dla mnie wznowiona powieść Santy Montefiore Smak szczęścia.
Smak szczęścia to wznowienie powieści Santy Montefiore, jednak nie miałam okazji jej wcześniej przeczytać. Tak jak wspomniałam na wstępie nie była to miłość od pierwszych stron, jednak ostatecznie dałam tej historii szansę i… przepadłam! Ależ mnie autorka zaskoczyła zwrotami akcji! Ale zacznijmy od początku. O Smaku szczęścia opowiem Wam w ramach mojej stałej współpracy z Wydawnictwem Świat Książki.
Angelica, autorka doskonale sprzedających się książek dla dzieci, nawiązuje ożywioną korespondencję e-mailową z Jackiem. Szybko dochodzi do wniosku, że łagodny flirt nie zaszkodzi ani jej samej, ani jej małżeństwu. Nigdy nie naraziłaby przecież na niebezpieczeństwo swojego stabilnego związku ani szczęścia i spokoju ukochanych dzieci… Kiedy jednak pisarka wyjeżdża w trasę promocyjną do Republiki Południowej Afryki, jej rzeczywisty romans z Jackiem zaczyna się na dobre.
Smak szczęścia to romans wydawać by się mogło jakich wiele. Ale! Santa Montefiore potrafi grać na emocjach czytelników i serwuje im takie zwroty akcji, że serce zaczyna bić szybciej! Jednak nadal pozostaje w tym niezwykle życiowa. To opowieść o kobiecej przyjaźni, wsparciu i akceptacji mimo wad, jakie ma każdy z nas. To historia o rutynie w małżeństwie, braku komunikacji i kryzysach, które często zakrzywiają obraz całej relacji. O szukaniu usprawiedliwienia dla decyzji, które z góry są moralnie wątpliwe. Santa Montefiore opowiada o wypaleniu w związku, o samotności i usilnym szukaniu docenienia w oczach mężczyzny. To jedna z tych historii, która pokazuje, że najbardziej potrafimy docenić to, co mamy w życiu w momencie, gdy istnieje ryzyko utraty. I oczywiście nie popieram wyborów głównej bohaterki, chociaż starałam się je zrozumieć. Niemniej to kolejna książka autorki, którą polecam!