Strona głównaWywiadyPisanie tej książki było z jednej strony świetną intelektualną przygodą, z drugiej...

Ostatnio opublikowane

Pisanie tej książki było z jednej strony świetną intelektualną przygodą, z drugiej pozwoliło mi spojrzeć inaczej na własne przeżycia – wywiad z Panią Anną Król

Dzisiaj zapraszam Was na rozmowę z Anną Król autorkę książki RZECZY. Iwaszkiewicz intymnie, współwłaścicielką Wilk&Król Oficyna Wydawnicza oraz pomysłodawczynią i dyrektorką Big Book Festival – międzynarodowego festiwalu.

Książkę zadedykowała Pani wszystkim tym osobom, które wierzą, że podróże w czasie są możliwe. Zatem, gdyby faktycznie mogłaby Pani odbyć taką podróż dokąd chciałaby się Pani przenieść? Inny wiek? Inny kraj?

Rzeczywiście, odkąd pamiętam ten temat mnie fascynował. Uwielbiałam czytać książki, w których bohaterowie przenosili się w czasie. Sama mam dość oryginalne poglądy na to, czym jest czas, uznaję jego względność. Interesują mnie nowe odkrycia i nowe teorie dotyczące linearności czasu, przestrzeni, wymiarów. Zdecydowanie bardziej niż przyszłość, interesuje mnie przeszłość. Gdybym miała możliwość odwiedzić kilka różnych czasów, to chętnie zamieszkałabym na chwilę w wieku XVI, XIX i na początku XX. Na dłużej zatrzymałabym się w pierwszej połowie ubiegłego stulecia. Gdyby to była jedna, jedyna możliwość, wybrałabym lądowanie w latach 30. dwudziestego wieku i została w nich aż do lat pięćdziesiątych. Ten okres w historii Europy i Polski interesuje mnie najbardziej.

Jak przebiegały prace nad powstawaniem książki? Ile czasu trwało zebranie potrzebnych materiałów? Gdzie ich Pani szukała?

Nad książka pracowałam trzy lata. Dużo czasu zajęły mi badania dokumentów w archiwum Iwaszkiewicza, które znajduje się jego dawnym domu na Stawisku. W tym czasie też bardzo dużo czytałam i spotykałam się z ludźmi związanymi niegdyś z Iwaszkiewiczem. Przeprowadziłam wywiady z rodziną, bliskimi, przyjaciółmi. Odwiedziłam też miejsca ważne dla Iwaszkiewicza i ważne z punktu widzenia osoby, która chce go lepiej poznać – oprócz wielokrotnych wizyt na Stawisku, m.in. Turczynek, Tworki, Zakopane, Rabkę, Poronin, Sandomierz. Szukałam też jego włoskich śladów.

Oprócz archiwaliów, do których można zajrzeć na Stawisku, udało mi się dotrzeć do niepublikowanych listów, prywatnych zapisków. Te dokumenty były i fascynujące i inspirujące. Listy miłosne do jednego z najważniejszych kochanków, późne listy do żony, karteczki z drobnymi wiadomościami zostawiane rodzinie i przyjaciołom, telegramy. Te materiały często znajdują się w prywatnych archiwach ludzi, z którymi nawiązałam kontakt.

Co zainspirowało Panią do napisania książki o Jarosławie Iwaszkiewiczu?

Popchnęła mnie do tego ciekawość. Iwaszkiewicz był człowiekiem niejednoznacznym i bardzo przez to pociągającym. Wciąż można poznawać nowe fakty z jego życia i przyglądać mu się z innej niż dotychczas strony.

Rzeczy. Iwaszkiewicz intymnie to Pani debiut literacki. Co czuje debiutujący pisarz?

To mój debiut literacki. Wcześniej wymyśliłam i opracowałam książkę „Spotkać Iwaszkiewicza. Nie-biografia”, w której znalazły się m.in. moje rozmowy z osobami z otoczenia Iwaszkiewicza. „Rzeczy” to moja pierwsza książka, która jest bardziej literaturą niż dokumentem, czy zapisem rozmowy. Chyba dopiero uczę się roli autora. Rozmawianie o własnej książce, czytanie recenzji, słuchanie opinii, czasem bardzo emocjonalnych jest niezwykłym uczuciem. To zderzenie z własnymi wyobrażeniami na temat tego co się napisało, a także sprawdzenie, jak na to, co dla nas ważne reagują inni.

krol

To musiała być fascynująca praca. Debiutująca pisarka odkrywająca „starego” pisarza. Jakie emocje Pani towarzyszyły?

Prace nad ta książką trwały na tyle długo, że także emocje związane z jej pisaniem, rozłożyły się w czasie. Rzeczywiście – pisanie tej książki było z jednej strony świetną intelektualną przygodą, z drugiej pozwoliło mi spojrzeć inaczej na własne przeżycia. To jest książka o Iwaszkiewiczu, ale także o sprawach uniwersalnych – miłości, samotności, przemijaniu, przyjaźniach, kompleksach. Przyglądanie się z bliska Iwaszkiewiczowi pozwoliło mi także uważniej przyjrzeć się sobie.

Nie raz sięgała Pani po bardzo intymne rzeczy: oderwany guzik, poplamiony wciąż krawat, ulubiony szaroniebieski płaszcz. Niedokończona tubka kremu do golenia i niezrealizowana recepta sprzed pół wieku. Zatem w Pani wyobrażeniu jakim człowiekiem był Jarosław Iwaszkiewicz?

Skomplikowanym. Z jednej strony samotnym, dość pogubionym, niezwykle wrażliwym, uważnym, emocjonalnym. Z drugiej gruboskórnym, jednostronnym, niesprawiedliwym, ambitnym, łaknącym zainteresowania i pochwał. Przez to, że wciąż odkrywałam jeszcze jakąś „jego twarz” ta praca była do końca wciągająca i fascynująca.

Które z dział Jarosława Iwaszkiewicza jest Pani ulubionym?

Bardzo lubię niedocenianą dziś specjalnie powieść „Sława i chwała”, opowiadania „Tatarak”, „Wzlot”, mało znane „Dziewczyna i gołębie”. Jedną z najbardziej poruszających książek, które pisał przez lata są „Dzienniki”. Kto je przeczyta zaczyna widzieć i rozumieć więcej. Inaczej także czyta się po tej lekturze utwory Iwaszkiewicza.

RZECZY_Anna Król_prew_Olga Świątecka PUAP collective. Zdjęcie wykonano w Muz. A. i J. Iwaszkiewiczów w Stawisku

Jest Pani pomysłodawczynią i dyrektorką Big Book Festival – międzynarodowego festiwalu. Kiedy zrodził się w Pani pomysł organizacji festiwalu?

Kilka lat temu zaczęłam myśleć o tym, że Warszawa potrzebuje ważnego literackiego wydarzenia. A to wydarzenie musi być interesujące, inspirujące, zaskakujące i lubiane. Nie szukałam inspiracji wśród organizatorów innych polskich wydarzeń. Wolę festiwale, które odbywają się w Berlinie, Sztokholmie, Londynie. Dziś Big Book Festival ściąga międzynarodowe gwiazdy i jest traktowany jak wydarzenie literackie na światowym poziomie.

Big Book Festival to spore przedsięwzięcie, jak długo trwają przygotowania festiwalu?

Pracujemy przez pełny rok. Zaraz po zamknięciu edycji zaczynamy zapraszać kolejnych gości, ustalać program, decydujemy o tym, jaki będzie temat wiodący. To praca w stałym, długim cyklu.

W 2012 współzałożyła Pani wydawnictwo Wilk&Król Oficyna Wydawnicza. Trudno dotrzeć do polskiego czytelnika?

Wydawnictwo, które prowadzimy wspólnie z Pauliną Wilk powstało po to, żeby wydawać książki, które uważamy za wartościowe i robić to w określony sposób. Z czułością, dbałością o szczegóły – starannie opracowanych i pięknie wydanych. Jestem przeciwna bylejakości, której coraz częściej dopuszczają się dziś wydawcy. Wiele wydaje się za dużo książek, a także wiele słabych i nieładnych. To psuje rynek i sprawia, że czytelnicy albo się gubią, albo sięgają po niedobre książki. Z tytułami ambitniejszymi, wymagającymi większej uwagi zawsze było i jest trudniej. Ambitna literatura wymaga bardziej wymagającego czytelnika, wyrobionego gustu. Podobnie jak w przypadku Big Book Festiwalu, także w naszym wydawnictwie stosujemy tę samą zasadę – robimy wszystko inaczej i na przekór przyjętym schematom. Lubimy czytanie i opowiadanie o książkach. Zarażamy tym innych. To działa.

Zna Pani pracę pisarki oraz wydawcy. Która z nich jest trudniejsza? A którą rolę Pani woli?

Obie wypełniają jakieś ważne części, odpowiadają na różne potrzeby. Jedna polega na skupieniu, druga wymaga ruchu, kontaktów z ludźmi. Nigdy nie przypuszczałam, że taką frajdę może dać autorowi wydawanie książki we własnym wydawnictwie. Plusem jest to, że ma się większy wpływ na całość – na to jak książka będzie wyglądała, jak będzie się ją promować. Wyzwaniem – wymagającym sporej dojrzałości – że jest się blisko wszystkich procesów. Od napisania, przez opracowanie, produkcję, promocję i sprzedaż. Wielu autorów unika tej wiedzy, ja się z niej cieszę. Lubię widzieć całość i móc dzięki temu więcej rozumieć.

Prywatnie po czyje książki Pani sięga? Czyta Pani polskich pisarzy czy raczej zagranicznych?

Czytam bardzo dużo. I ze względu na zainteresowania i na moją pracę festiwalową. Czytam dużo literatury współczesnej – przede wszystkim polskiej i dużo klasyki. Wracam do książek, które czytałam kiedyś. Bardzo lubię dokument, biografie, listy.

Poza książkami (ich pisaniem i wydawaniem) ma Pani inne pasje, coś czemu poświęca Pani swój wolny czas?

Nie za wiele tego czasu zostaje;) Ale mam psa. I jeśli już mam dłuższą chwilę to zabieram Miszę na długi spacer.

fot. Olga Świątecka | Puap collective. Zdjęcia zrobiono w Muzeum Anny i Jarosława Iwaszkiewiczów w Stawisku

Marta Mrowiec
Marta Mrowiec
Czyta, pisze, biega, chodzi po górach, ogląda mecze i słucha rapu. Nietypowo typowa kobieta.

Komentarze

Najczęściej czytane