Mam wrażenie, że z twórczością Evansa jest trochę jak z Coelho. Jedni go uwielbiają inni omijają szerokim łukiem. Ja należę do pierwszej grupy i zawsze z przyjemnością sięgam po każdą książkę, chociaż nie wszystkie mnie porywają. Jak jest z serią Dzienników pisanych w drodze? Koniecznie przeczytajcie recenzję znajdziecie tam również specjalny link z kodem rabatowym.
Odeszła za szybko, zbyt nagle, nie zdążyli ze sobą przeżyć życia, jak inne pary. I chociaż ślubowali sobie, że będą ze sobą aż do śmierci nie sądzili, że będzie to trwać tak krótko. Za krótko. Nie zdążyli patrzeć jak ich dzieci dorastają, gdyż decyzję o dziecko odkładali na później. Na później, które nigdy nie nastąpiło. Nie zdążyli się razem zestarzeć, gdyż nieszczęśliwy wypadek odebrał im tę szansę. Tak pokrótce wygląda historia Alana, głównego bohatera serii Dzienników pisanych w drodze. Brzmi niezwykle smutno, jednak Evans potrafi pokrzepiająco pisać nawet o wielkich dramatach.
Ścieżki nadziei to piąta, a zarazem ostatnia, część z serii Dzienników pisanych w drodze. I chociaż można ją czytać osobno zachęcam do odbycia podróży z Alanem, głównym bohaterem, od samego początku. Autor dba, by mimochodem w każdej części przypomnieć o motywach postępowania Alana i pokrótce opowiedzieć jego historię. Pomysł na odbycie pieszej wędrówki po USA zrodził się w momencie straty ukochanej żony. To właśnie pokonywanie drogi miało przynieść mu ukojenie i pomóc w pogodzeniu się ze stratą. Po drodze Alan spotyka wiele różnych osób, poznaje ich historie i życie. Jest też narażony na niebezpieczeństwo i po jednym z napadów trafił do szpitala. Tym razem musiał przerwać swoją wędrówkę, gdyż jego ojciec znalazł się w szpitalu. Po tym, jak odrzucił uczucia Nicole, swojej przyjaciółki, czuje się niezręcznie, w dodatku kobieta, którą kochał zniknęła bez śladu. Skomplikowane uczucia próbuje naprostować ojciec mężczyzny udzielając mu wielu lat. Co więcej spisał dla niego również historię rodziny, dzięki czemu możemy cofnąć się w czasie i poznać całą historię rodziny Alana. Niestety los boleśnie doświadcza mężczyznę i po raz kolejny będzie musiał poradzić sobie ze stratą, a także w końcu podjąć życiowe decyzje, z którymi do tej pory zwlekał. Czy nie będzie na to za późno?
Ścieżki nadziei stanowią zakończenie wędrówki Alana. Wiele kwestii się wyjaśnia, a ona sam stara się na nowo poukładać swoje życie. Trochę szkoda, że to już koniec, polubiłam Alana i zawsze mu kibicowałam. Nie będę silić się ma wysmakowane zdania, bo to po prostu piękna i prosta historia o życiu. Tyle albo aż tyle. Autor potrafi pisać o uczuciach idealnie oddając atmosferę danej chwili. Przecież każdy z nas jest ciągle w drodze, jak Alan. Szuka odpowiedzi na nurtujące go pytania, cierpi po cichu, chociaż czasami ma ochotę głośno krzyczeć, szuka miłości, spełnienia czy zrozumienia. Alan w swojej drodze miał cel. Było to miejsce, do którego chciał dotrzeć, ale poza fizycznym pokonywaniem trasy, odbył też długą drogę wewnętrzną, by zrozumieć i poukładać sobie pewne sprawy. Tak naprawdę, nigdy nie jesteśmy w stanie w pełni pogodzić się z utratą ukochanej osoby. Każde wspomnienie przynosi nam ból, otwiera ranę w sercu. Z drugiej strony musimy pielęgnować te wspomnienia, a równocześnie na nowo żyć i cieszyć się życiem. I chociaż są to tylko słowa, autor wzbudza nas wiele refleksji i pokazuje, że najtrudniejsze chwile w życiu mają równie ważne znaczenie. One nas kształtują. Historia Alana pokazuje, że nic nie jest nam dane na zawsze, że życie jest tu i teraz. Truizm? Całkiem możliwe, ale bardzo często o tym zapominamy.
Ścieżki nadziei kończą naszą wędrówkę z Alanem. Zapewne za jakiś czas sięgnę znowu po Dzienniki pisane w drodze. Lubię Evansa i jego sposób na opowiadanie o życiu z wszystkimi jego barwami. Nie są to odkrywcze historie, jednak w pewien sposób potrafią zmusić nas do refleksji i wywołać wiele emocji.
A dla wszystkich zainteresowanych pod tym linkiem kupicie książkę z 33% zniżką 😉