Strona głównaWywiadyStaram się „czytać ludzi między wierszami”, dekonstruować ich, analizować jak przeszłość wpłynęła...

Ostatnio opublikowane

Staram się „czytać ludzi między wierszami”, dekonstruować ich, analizować jak przeszłość wpłynęła na ich obecne wybory – wywiad z Piotrem Liana

Piotr Liana to autor, który zadebiutował książką Persona non grata. Zapraszam do przeczytania wywiadu z autorem, w którym dowiecie się m.in. ile trwały pracę nad tą, jakby nie patrzeć, obszerną książką oraz lepiej poznacie Piotra.

Persona non grata na pierwszy rzut oka przyciąga swoją objętością. Powstała w takiej wersji, czy może była jeszcze obszerniejsza i przy korekcie została skrócona?

Pierwotna wersja książki była niewiele dłuższa, zostały wycięte dwa, może trzy wątki, które okazały się zbędne dla rozwoju akcji. Niemniej jednak gdybym w pewnym momencie nie powiedział sobie „dość, przystopuj”, książka mogła zapędzić się dalej i kto wie, czy w ogóle zostałaby skończona.

Skąd pomysł na fabułę? Dlaczego zdecydowałeś się na umiejscowienie akcji w małej wsi, gdzie mówiąc przysłowiowo, diabeł mówi dobranoc?

W kryminałach pociągają mnie zagadki zamkniętego pokoju. W debiucie nie chciałem się jednak ograniczać do M2, więc powiększyłem zamkniętą przestrzeń do wielkości wsi. Odciąłem ją od świata rzekami, górami i zerwanymi mostami, i w efekcie powstało coś na wzór Macondo Marqueza.

W Twojej książce sporo miejsca zajmuje wiara i sprawy duchowe. Odnoszę wrażenie, że czasem jest to wytykanie takich faryzejskich zachowań jakie chociażby reprezentuje Faustyna. To celowy zabieg, ukazujący nasze na pozór wierzące społeczeństwo?

Sformułowanie „na pozór” jest tutaj bardzo trafne, bo osób prawdziwie wierzących i stosujących się do przykazania miłości w zasadzie na swojej drodze wielu nie spotkałem. Spotkałem natomiast osoby wycierające sobie twarze katechizmem, credo i przykazaniami. Byli to niestety ludzie aroganccy, zuchwali i pałający do bliźnich bezmiarem nienawiści. Taki lepszy, katolicki sort.

Twoi bohaterowie są niezwykle charyzmatyczni, temperamentni i czasem szokujący. To wyłącznie Twoja wyobraźnia czy mają oni swoje odzwierciedlenie, na przykład wśród znajomych?

W każdym z bohaterów znajdziesz cechy moje, moich znajomych i znajomych znajomych. Opieram się na opowieściach, gawędach i plotkach. Staram się „czytać ludzi między wierszami”, dekonstruować ich, analizować jak przeszłość wpłynęła na ich obecne wybory. Ogół tych doświadczeń rozszczepiam jak w pryzmacie i na podstawie mocnych, wyróżniających się cech tworzę poszczególne postaci. Dlatego też każdy z bohaterów „Persony” jest charakterystyczny i jedyny w swoim rodzaju. Nie ma nic gorszego niż miałkie postaci, które przewijają się przez kolejne strony powieści po to, żeby zniknąć wraz z ostatnią. Tego, mam nadzieję, udało mi się uniknąć.

Persona non grata to powieść napisana z rozmachem. Jak długo ją pisałeś?

Razem z korektą i przeróbkami tworzenie powieści zajęło rok. Samo planowanie intrygi pochłonęło dwa tygodnie. Dwa tygodnie rozterek. Potrafiłem obudzić się w nocy z lękiem, że bohaterowie bredzą na temat zmiany czasu z zimowego na letni, a tymczasem wskazówki powinno przesunąć się w przeciwną stronę. Gdy już jednak wpadłem w cug, potrafiłem pisać jak w amoku kilka godzin z rzędu, do białego rana. Zasypiałem na trzy, cztery godziny, po czym wzywało mnie życie zawodowe i pacjenci.

persona

To Twoja pierwsza książka, jakie uczucia Ci towarzyszyły podczas premiery? Stresowałeś się?

Takiemu wydarzeniu zawsze towarzyszy stres. A jeszcze dziwniejszym uczuciem jest wrażenie derealizacji, że książka, którą właśnie trzymasz w ręce, nie została właściwie napisana przez ciebie. Niemniej jest to przyjemne uczucie widzieć swoją powieść czytaną przez innych.

Skąd w ogóle pomysł by napisać książkę? Trudna jest droga od napisania do wydania książki?

Pisać chciałem zawsze, ale pisać swobodnie, nieskrępowany żadną formą i konwenansami. Eseje, wypracowania na temat, rozprawki – to nie mój klimat. Podobnie jak artykuły naukowe, które były dla mnie prawdziwą męczarnią. Dopiero prowadzenie narracji według własnego widzimisię, zabawa słowem i subtelna gra z czytelnikiem daje mi prawdziwą frajdę. I o ile proces pisania jest fascynujący, to już korekta i redakcja tekstu są czasochłonną dłubaniną. Zwłaszcza przy książce tej długości. Wielokrotne poprawki to niestety przykry obowiązek.

Bawisz się gatunkami. Trudno mi jest jednoznacznie sklasyfikować „Personę”. Jak Ty byś ją określił?

Ja również traktuję „Personę” jako miszmasz gatunkowy. Była ona sprawdzianem moich umiejętności narracyjnych. To czytelnik może ocenić, czy lepiej sprawdzam się w roli pisarza kryminałów, komedii czy powieści obyczajowej. Taki kolaż może być trudny w odbiorze, ale jednocześnie każdy znajdzie w nim coś dla siebie. I profesor socjologii, i kura domowa.

Pozostaje mi zapytać, czy kolejna książka jest już w przygotowaniu? Zacząłeś ją pisać, jeśli tak, to na jakim etapie są prace?

Ślęczę obecnie nad rasowym kryminałem. Brudnym, ponurym, depresyjnym. Powoli opanowuję ten klimat.

W informacjach o Tobie czytamy, że jesteś miłośnikiem Beskidów. Które miejsce należy do Twoich ulubionych?

Zdecydowanie Beskid Niski, z którego pochodzę. Tu dolina, tam pagórek, ówdzie polana, gdzie indziej zagajnik. To mnie pozytywnie nakręca. Zaczynają mnie też fascynować Pieniny. Natomiast zupełnie nie ciągnie mnie w Tatry, wolę miejsca wolne od masowej turystyki.

Po jakich autorów sam najchętniej sięgasz?

Lubię pisarzy posługujących się piękną narracją jak Isabel Allende czy Henry James, ale największą miłością darzę Steinbecka, który zniewala lekkością. Z pozornie prostych i błahych słówek tworzy zdania pełne finezji i głębi. Podobnie jak nasza Osiecka czy Tuwim. Kryminały natomiast czytam niejako z musu i w zasadzie trudno mi coś polecić ponad klasykę autorstwa Doyle’a i Christie. Mam wrażenie, że współcześni pisarze w pędzie za szybką akcją gubią rys postaci, schludne opisy i sztukę dialogu.

Jaka książka zrobiła na Tobie ogromne wrażenie i mógłbyś ją polecić moim czytelnikom?

Są takie dwie pozycje. Pierwsza to „Germinal” Zoli, czytana jeszcze w czasach liceum. Dzięki niej odkryłem naturalizm i nabrałem ochoty na to, by pisać o rzeczach wstrętnych, lubieżnych i ordynarnych, o bolączkach naszych czasów, nie pozbywając się wszakże wytworności narracji charakterystycznej dla literatury wcześniejszej. Druga książka to „Ptaki ciernistych krzewów” McCullough. Beczałem jak bóbr.

Dziękuję za rozmowę. Na koniec – czego mogę Ci życzyć? Czego sam sobie życzysz? 😉

Wytrwałości w pisaniu, bo słomiany zapał to moje drugie imię.

Zapraszam również do przeczytania recenzji.

Marta Mrowiec
Marta Mrowiec
Czyta, pisze, biega, chodzi po górach, ogląda mecze i słucha rapu. Nietypowo typowa kobieta.

Komentarze

Najczęściej czytane