Ostatnio chętniej sięgam po powieści obyczajowe, ze względu na fakt ciąży i małego człowieka, potrzebuję takich lektur, przy których będę odpoczywać.
Jednak muszę przyznać, że właśnie na taką lekką lekturę liczyłam i z góry założyłam przebieg wydarzeń, a tu autorce udało się skutecznie mnie zmylić i zaskoczyć swoją historią. Ale od początku 😉
Hanę właśnie zostawił facet w dodatku straciła pracę, a raczej sama się zwolniła, gdyż nie została doceniona. Kiedy topi smutki w alkoholu przypadkiem trafia na Liwię, koleżankę ze studenckich lat. Od słowa do słowa, dziewczyna mimo swojego pesymistycznego usposobienia, daje jej kopa do działania. Tym samym udaje się na rozmowę o prace, która ma być tymczasowym zajęciem. Warunkiem rozmowy jest… specyficzny ubiór. Tym samym zaczyna się jedno z ciekawszych wyzwań w jej życiu, pojawia się też mężczyzna, a nawet kilku, tylko przy którym serce kobiety bije szybciej?

Schwytać szczęście to przewrotna opowieść o samotności, o kochaniu i byciu kochanym, a raczej o potrzebie posiadania obok tej jednej wyjątkowej osoby. Mili opowiada o ambicji, dążeniu do celów, akceptacji tego co przynosi życie. To piękna i poruszająca historia o życiu, w którym pojawiają się różne problemy, którym musimy stawić czoła. I chociaż to życie często nie jest zbyt kolorowe, to warto pamiętać, że ta szarość to też kolor i też może sporo wnieść do naszego życia. Nauczyć pokory, docenienia tego, co się ma oraz walki o siebie i swoje marzenia.
Schwytać szczęście to powieść obyczajowa, jednak z wieloma zwrotami akcji. Serio! Dawno żadna książka, skierowana głównie do kobiecej części czytelników, mnie tak nie zaskoczyła. Jeśli szukacie nieprzewidywalnej, nieco szalonej historii a przy tym zabawnej i życiowej to właśnie znaleźliście. Polecam!
