Dzisiaj zapraszam Was na rozmowę z Magdaleną Witkiewicz.
Postanowiłaś założyć wydawnictwo wraz z mężem. Jakie uczucia temu towarzyszyły?
To była mieszanka ekscytacji, radości i lekkiego przerażenia! (śmiech) Z jednej strony ogromna duma, że mogę w pełni decydować o losie moich książek, od tekstu, przez oprawę graficzną, po promocję. Z drugiej – świadomość ogromu pracy, która przed nami, strach że nie do końca jesteśmy przygotowani do tej roli.
To, że współpracuję z mężem jest równocześnie piękne i przerażające (śmiech). On wnosi spokój i przemyślane decyzje, a ja działam szybko i twórczo, co daje nam świetny balans.
Ja się denerwuję, że on działa za wolno i bardzo dokładnie, on się wkurza, że ja działam bardzo szybko i czasem popełniam błędy. Na pewno wspólnie budujemy coś wyjątkowego. Po tylu latach zadziwiająco dobrze się dogadujemy, a bywało różnie. Jesteśmy dowodem, że jak się chce, to można kroczyć w tą samą stronę. Nie zawsze tą samą ścieżką, bo czasem są to zupełnie inne drogi, ale najważniejsze, że zawsze w tym samym kierunku.
Na początku, na rozgrzewkę, wydaliśmy zbiór opowiadań „Wszystko będzie dobrze”, tylko w ebooku i audiobooku. Niedługo premiera „Jeszcze się kiedyś spotkamy”, chociaż już wiem, że trafiła do czytelników, a w druku są kolejne dwie książki. Udało mi się zebrać wokół nas świetną ekipę. Bez nich byłoby trudno.

Pierwszą książką, jaką wydajecie, jest wznowienie powieści „Jeszcze się kiedyś spotkamy”. Czy to najważniejsza książka dla Ciebie z tych, które napisałaś?
Wszystkie książki są dla mnie ważne, ale faktycznie, „Jeszcze się kiedyś spotkamy” to jedna z książek zajmujących szczególne miejsce w moim sercu. Mocno sięgnęłam do historii mojej rodziny, odkrywając losy przodków i starając się zrozumieć, jak przeszłość wpływa na naszą teraźniejszość.
Jest mi emocjonalnie bardzo bliska, bo inspirowana jest prawdziwą historią mojej rodziny. To powieść o miłości, stracie, nadziei i wpływie przeszłości na teraźniejszość. Pisałam ją z ogromnym zaangażowaniem emocjonalnym – ta powieść dojrzewała we mnie przez długi czas.
Historia zaczęła się od rozmów o moim dziadku Klemensie, który zaginął podczas wojny.
Książka opowiada o trudnych wyborach, przed jakimi stawali ludzie w czasie wojny – wyborach między jednym złem a drugim. Moi bohaterowie, Adela i Franciszek, także stają przed takimi dylematami. To opowieść o sile miłości, rodzinnych więziach i o tym, jak przeszłość kształtuje naszą teraźniejszość.
Pisząc tę powieść, nauczyłam się więcej o historii niż podczas lat nauki w szkole. Przeglądałam gazety, oglądałam filmy, a cały listopad 2018 roku minął w moim domu pod hasłem „II wojna światowa”. Nawet z perspektywy czasu muszę stwierdzić, że to była chyba najbardziej wymagająca książka, jaką napisałam – zarówno fizycznie, jak i emocjonalnie. Miałam wrażenie, że moi przodkowie nie chcą, żebym grzebała w ich historii, ale gdy zrozumieli, że tworzę fikcyjną opowieść, pozwolili mi tę historię opowiedzieć.
To książka pełna prawdy historycznej – nawet repertuar kina Gryf z 15 sierpnia 1939 roku, kiedy moi bohaterowie idą na seans, jest autentyczny. Powieść była dla mnie wyzwaniem, ale też niesamowitą przygodą, która pozwoliła mi odkryć rodzinne sekrety i zbliżyć się do przeszłości.
Jeszcze się kiedyś spotkamy to historia, która żyje we mnie do dziś. Jestem ogromnie szczęśliwa, że możemy wydać ją ponownie, w pięknym, dopracowanym wydaniu, i podzielić się nią z kolejnymi czytelnikami.
Jest dokładnie taka, jaka chciałabym, by była. Nawet zadruk wewnętrzny okładki jest przemyślany. Są tam prawdziwe listy mojego dziadka do babci, które mama wyciągnęła ze swojej szuflady z pamiątkami.
Jakie macie plany wydawnicze? Możesz uchylić rąbka tajemnicy?
Pracownia Dobrych Myśli będzie wydawała książki wyłącznie mojego autorstwa. Po tylu latach życia wiem, że najbardziej cenię sobie wolność i niezależność.
W pierwszym kwartale 2025 roku wydamy wznowienie „Jeszcze się kiedyś spotkamy”. Na walentynki będzie w księgarniach „Szkoła Żon” oraz „Pensjonat marzeń” – moja trochę niegrzeczna, erotyczna odsłona.
W maju 2025 roku premierę będzie miała dylogia „Wiatr od morza” Pierwsza część „Sztorm” i druga „Sztil”. To opowieść o młodości w latach 80. w Gdańsku, o miłości, tajemnicach i dramatycznych decyzjach, które zmieniają życie bohaterów na zawsze. Historia ta zdobyła główną nagrodę w konkursie na koncept serialu Gdańsk Script 2024.
Jak zdążę, to latem powrócimy do ukochanej przez czytelników serii o „Małej Przytulnej” z nową częścią – „Sklepik w chabrowym zaułku”.
Na grudzień oczywiście szykujemy świąteczną niespodziankę – książkę, która wprowadzi czytelników w magiczny, bożonarodzeniowy nastrój.
Będą też wznowienia. Prawa do powieści wracają do mnie, a chcę by były dostępne na rynku.

Czy w związku ze wznowieniem „Jeszcze się kiedyś spotkamy” planujesz jakąś trasę autorską? Gdzie można Cię spotkać w najbliższym czasie?
Z trasą autorską jest trudna sprawa (śmiech). Na pewno będzie 20 stycznia premierowe spotkanie w Grudziądzu. Jednak nie mam za bardzo czasu na wyjazdy, bo intensywnie piszę. Mam nadzieję, że Czytelnicy to zrozumieją. Poza tym w tym roku moja córka ma maturę, a ja, typowa matka kwoka chcę być z nią w tym czasie.
Jednak kontakt z ludźmi, którzy czytają moje książki, jest dla mnie ogromnie ważny. Spotkania autorskie to momenty, kiedy widzę, że moja praca ma sens i bardzo ładuje moje pisarskie baterie. Namiastkę tego kontaktu mam na Facebooku i Instagramie.
Jak przez te wszystkie lata zmieniło się Twoje podejście do wydawania książek? Zrobiłabyś wcześniej coś inaczej?
Na początku myślałam, że najważniejsze jest samo napisanie książki. Teraz wiem, że jej życie zaczyna się dopiero po wydaniu. Proces wydawniczy, promocja i kontakt z czytelnikami są równie ważne. I bardzo cieszę się, że to lubię.
Gdybym mogła coś zmienić, to może szybciej zdecydowałabym się na większą niezależność. Ale każda decyzja była potrzebnym krokiem na mojej drodze. Teraz jestem dumna, że mogę działać na własnych zasadach, tworząc książki dokładnie tak, jak chcę. Mieć promocję taką jaką chcę i cieszyć się każdym etapem życia książki. I nadal bardzo nie lubię zwrotu „nie da się”. Zawsze próbuję. Jakoś się da!
A czy Twoje pisanie się zmieniło? Wypracowałaś sobie jakiś schemat pracy, czy za każdym razem wygląda to inaczej?
Z jednej strony zawsze jest to inna historia, więc wygląda nieco inaczej. Ale z drugiej strony to podobny proces… Za każdym razem wydaje mi się, że nie umiem, że nie dam rady. I potem następuje przełom, w którym okazuje się, że jednak i tym razem ta książka zostanie napisana. Na końcu zawsze jestem zaskoczona, że i tym razem się udało.
Są jednak historie, które powstają spontanicznie, a są też takie, które wymagają dokładnego planu i intensywnych przygotowań. Są książki łatwiejsze do napisania i te, które wymagają większego wysiłku.
Jedno jest pewne, nie zamieniłabym tej pracy na żadną inną. Jestem szczęściarą, że mogę zaczynać dzień w moim fotelu, z kawą, uśmiechając się do historii, którą tworzę.
Nad czym obecnie pracujesz?
Obecnie intensywnie pracuję nad dylogią Wiatr od morza, która jest dla mnie szczególnym projektem. To opowieść o młodości, miłości, tajemnicach i trudnych wyborach osadzonych w Gdańsku lat 80. oraz późniejszych dekadach. Historia podzielona jest na dwie części: Wiatr od morza. Sztorm oraz Wiatr od morza. Sztil.
Nie chcę zdradzać szczegółów, ale będą młodzieńcze marzenia, problemy. Próba odnalezienia swojego miejsca w świecie pełnym kontrastów PRL przez grupę licealistów. Będzie też sporo tajemnic, które wpływają na życie, relacje i decyzje bohaterów aż po dzisiejszy dzień.
Co dla mnie szczególnie ważne, historia Wiatru od morza została nagrodzona główną nagrodą w konkursie na koncept serialu Gdańsk Script 2024. To dla mnie ogromne wyróżnienie i dodatkowa motywacja, by nadać tej historii jak najpiękniejszą formę.
Pierwsza część planowana jest na maj, druga na czerwiec 2025 roku, a ja już nie mogę się doczekać, by podzielić się z czytelnikami tym wyjątkowym projektem. Wierzę, że Wiatr od morza poruszy serca i zainspiruje do refleksji nad życiem.
A czy masz w sobie jakiś pomysł na książkę, ale jeszcze się nie zdecydowałaś/odważyłaś jej napisać?
Chyba nie. Niektóre powieści dojrzewają we mnie długo, inne krócej, ale zawsze piszę to co chcę. Szczególnie teraz, kiedy sama ustalam sobie plany wydawnicze.
Tak jak pisałam – najważniejsza dla mnie w życiu zawodowym jest wolność i niezależność. Myślę, że jeszcze nie raz zaskoczę Czytelników.
I na koniec – powiesz coś o najlepszych książkach, jakie udało Ci się przeczytać w 2024 roku?
To był bardzo intensywny rok! Ale też chyba rok zastoju czytelniczego. Sporo czytałam książek psychologicznych, sporo tych traktujących o czasach PRL.
Ale muszę przyznać, że w tym roku równie często zaglądałam do… kodeksu spółek cywilnych i prawa autorskiego! (śmiech) Nasza nowa droga wiązała się z koniecznością przebrnięcia przez wiele formalności i nowych zagadnień prawnych. To było coś zupełnie innego, ale też bardzo rozwijającego. Generalnie myślę, że psycholog i prawnik to zawody przyszłości (śmiech).
Z bardziej „literackich” pozycji nadrobiłam powieści Agaty Bizuk, z którą się przyjaźnię, sięgnęłam też po polskich „kryminalistów”. Ale zdecydowanie nie był to rok odkryć czytelniczych. Dużo się działo i dla relaksu, ze wstydem musze przyznać, że głównie połykałam seriale.