Strona głównaWywiadyO zawodowym pisaniu nawet nie myślałam, bo to wydawało mi się zbyt...

Ostatnio opublikowane

O zawodowym pisaniu nawet nie myślałam, bo to wydawało mi się zbyt nierealne, by mogło się spełnić, wywiad z Anną Langner

Wczoraj opowiadałam Wam o najnowszej książce Anny Langner, a dzisiaj zapraszam na rozmowę z autorką.

Pamięta Pani jakie emocje towarzyszyły Pani podczas wydania pierwszej książki?

Nie jestem szczególnie emocjonalną osobą, więc nie przeżywałam jakoś bardzo mojego debiutu. Nie było stresu i bezsennych nocy, nie było też świętowania. Natomiast pamiętam, że czytałam wszystkie recenzje, teraz już tego nie robię.

A skąd w ogóle pomysł na pisanie, od zawsze chciała Pani pisać?

Już jako dziecko wymyślałam historie i je spisywałam. W szkole lubiłam wypracowania, eseje i zazwyczaj rozpisywałam się aż za bardzo. Kiedy miałam kilka lat, chciałam zostać dziennikarką. O zawodowym pisaniu nawet nie myślałam, bo to wydawało mi się zbyt nierealne, by mogło się spełnić. Na szczęście życie udowodniło mi, że byłam w błędzie.

Ile średnio pracuje Pani nad książką, od pomysłu do samego wydania?

Czasami pomysł siedzi w głowie kilka lat, rozwija się, ewoluuje i dopiero po dłuższym czasie jestem gotowa go spisać. Bywa też tak, że pomysł tak bardzo mnie „jara”, że mam ochotę od razu przelać myśli na papier, jednak najczęściej w tym czasie piszę inną historię i ta nowa musi poczekać, co bywa frustrujące (nie jestem w tym sama, znajome autorki mają podobnie ;)). Sam proces wydawniczy to kilkumiesięczna praca wielu osób.

Fot. Natalia Poterek

Który z etapów pracy nad książką lubi Pani najbardziej?

Początek. Wiem, że wielu autorów woli moment zakończenia, ale mnie najbardziej ekscytuje pusty dokument tekstowy, pomysł w głowie i świadomość, że mogę zrobić, co tylko zechcę (no, prawie ;)). Czuję wtedy taką ekscytującą niepewność, bo nigdy nie wiem, gdzie zaprowadzi mnie ta konkretna historia i jak zakończą się losy bohaterów (zazwyczaj piszę bez ustalonego z góry planu).

A prywatnie po jakie książki sięga Pani najchętniej?

To zależy od nastroju. Kiedy potrzebuję czegoś lekkiego, chętnie sięgam po romanse, choć nie ukrywam, od ponad roku nie czytałam nic z tego gatunku. Lubię biografie, reportaże, szczególnie książki o życiu w PRLu i latach 90. No i coś, bez czego nie wyobrażam sobie wolnego wieczoru – książki psychologiczno-rozwojowe i nie mam tu na myśli pseudo coachingu.

Gdyby mogła Pani wypić kawę z ulubionym pisarzem kto by to był?

Nie mam ulubionego pisarza. Nie jestem też typem człowieka, która ma autorytety, wzorce, kogoś, kto mnie inspiruje. No i nie chciałabym pić kawy z kimś, kogo nie znam, nawet gdyby był to światowej sławy pisarz. Niektórzy introwertycy tak mają 😉

Natomiast jeśli chodzi o postacie ze świata pisarskiego, które mnie intrygują, to tu bez zastanowienia mogę podać dwa nazwiska – Gombrowicz i Nabokov.

Jakich rad udzieliłaby Pani osobom, które chcą wydać swoją książkę?

Wydanie książki to nie jest wielka sztuka, jeśli już znajdzie się wydawcę, więc raczej nie jestem odpowiednią osobą, żeby udzielać takich rad. Tutaj o wiele większe doświadczenie mają autorzy i autorki wydający sami (self publishing).

Ja jedynie mogę udzielić rad dotyczących samego procesu pisania. Myślę, że najważniejsze to po prostu robić to systematycznie i czerpać z tego przyjemność. Pisanie to nie jest jakaś magiczna umiejętność dla wybranych, tylko coś, czego można się nauczyć. I równie ważne – dużo czytać. Uważam, że ktoś, kto nie czyta książek, nie jest w stanie napisać dobrego tekstu.

Czy patrząc z perspektywy czasu i własnych doświadczeń podjęłaby Pani teraz inne decyzje na swojej pisarskiej drodze?

Rzucę banałem: niczego nie żałuję! Jasne, kiedy czytam swoje najstarsze teksty, przewracam oczami, ale to właśnie to, o czym wspominałam wcześniej – pisarska droga, bycie systematyczną. Bez tamtych tekstów nie byłoby mojego „teraz”.

Poza tym, czy gdybym zmieniła te najstarsze historie i poddała je liftingowi, wciąż były „tamte”? Pewnie byłyby lepsze warsztatowo, ale straciłyby świeżość, to coś, co miałam kiedyś, kiedy zaczynałam pisać a czego nie mam już teraz, bo autor, jak każdy, zmienia się z czasem. Nie na lepsze czy gorsze. Po prostu się zmienia. Moje aktualne teksty są inne niż te początkowe, bo i ja jestem już inna.

Pracuje Pani już nad czymś nowym? Jeśli tak to może uchylić rąbka tajemnicy?

Zdradzę tylko tyle, że dziwnie pisze się o świętach, śniegu i choince, kiedy za oknami bucha wiosna. Zimą często piszę historie wakacyjne, więc to też ciekawe doświadczenie 😉

I ostatnie pytanie, jaka książka zrobiła na Pani w ostatnim czasie duże wrażenie i może ją Pani polecić moim czytelnikom?

To nie będzie nic z beletrystyki, bo ostatnio czytam same książki rozwojowe. Niezmiennie od kilku lat polecam Esencjalistę. Żyjemy w czasach łapania kilku srok za ogon, kiedy to ludzi sukcesu utożsamia się z tymi, którzy nie przepuszczają żadnej okazji. A gdyby tak zacząć odmawiać? Wybierać tylko to, co najważniejsze w świecie zbyt wielu możliwości i bodźców?

Jak pisze McKeown: Jeżeli sam nie ustalisz priorytetów w swoim życiu, ktoś inny zrobi to za ciebie.

Zostawiam Pani Czytelników z tą myślą. Może dla kogoś będzie bodźcem, by sięgnąć po polecaną przeze mnie lekturę 😉

Marta Mrowiec
Marta Mrowiec
Czyta, pisze, biega, chodzi po górach, ogląda mecze i słucha rapu. Nietypowo typowa kobieta.

Komentarze

Najczęściej czytane