Nie taki diabeł to debiut Marii Krzak. Lektura wobec, której miałam spore obawy, a która ostatecznie bardzo mnie rozbawiła. Zapraszam Was na rozmowę z autorką.
Na początek zacznę może od faktu wydania książki na zasadzie współfinansowania. Na czym to dokładnie polega?
Współfinansowanie oznacza, że nie wydawnictwo jest inwestorem tylko sam autor. Pokrywa on większość wydatków związanych z publikacją książki. Zarabia na niej dopiero wtedy, kiedy książka bardzo dobrze się sprzedaje. Jak się nie sprzedaje to jest stratny 😀
Nie bałaś się takiej formy? Polecasz ją młodym pisarzom, czy raczej odradzasz?
Oczywiście, że się jej bałam 😉 W życiu jednak kieruję się zasadą działania – nie czekam, nie narzekam, tylko biorę sprawy w swoje ręce. Wolę działanie – nawet niewłaściwe – niż bierność. Czy polecam taki rodzaj „wydawania się” innym…? Jeszcze nie wiem. Od publikacji „Diabła” minęły dwa miesiące. Na to pytanie będę mogła odpowiedzieć za rok.
Maria Krzak (jak dobrze myślę) to Twój pseudonim. Dlaczego zdecydowałaś się na wydanie książki pod pseudonimem? I skąd pomysł na Marię Krzak?
Marię Krzak wymyślił jeden z moich przyjaciół – żeby brzmiało mocno i łatwo się zapamiętywało. A dlaczego pseudonim? Żeby oddzielić to, co prywatne od tego, co napisane w książkach. Żeby się zdystansować od opinii na temat powieści. Ja to ja, osoba o zupełnie innym życiu i poglądach niż ta „jakaś” Maria Krzak czy jej bohaterowie. Nie wiem, czy dobrze to wytłumaczyłam?
Kim jest Maria Krzak? Czym się zajmujesz? Jak krótko byś się opisała?
Maria Krzak to autorka jednej powieści. Ja to osoba, która uwielbia ludzi i przygląda się im z ciekawością. Pracuję z ludźmi i dla ludzi. Lubię, aby było im dobrze, miło, wesoło. Jestem otoczona przyjaciółmi i zwierzakami i to jest najważniejsza wartość mego życia.
Nie taki diabeł to naprawdę udany debiut, który polecam przy każdej okazji. Przyznam, że bałam się, że nie odnajdę się w tematyce a w zupełności mnie ona pochłonęła. Skąd pomysł na postać diabła?
Diabeł… no cóż… podkradziony z „Mistrza i Małgorzaty”. Podziwiam Wolanda. Lecz kiedyś pomyślałam: „jakby to było, gdyby do Warszawy przybył diabeł. I na dodatek okazał się idiotą…”. Wtedy narodził się Wacek, Vacull, Vaculleus…
Nie mogę pominąć też kreacji Jagody Bielińskiej- Ptyś. Ma ona swój pierwowzór wśród osób z Twojego otoczenia?
Jagoda jest postacią, która w moim zamyśle miała być odpychająca, okropna, wzbudzająca co najmniej niechęć. Okropne babsko, ucieleśnienie tego, czego nie da się w kobiecie lubić. Marudna, zgorzkniała, wredna, bez wdzięku. Ta postać jest kompilacją trzech znanych mi kobiet – od jednej wzięłam marudzenie, od drugiej agresywny sposób kontaktowania się z otoczeniem, od trzeciej – język.
Czy poprzez osobę Jagody chciałaś pokazać, że kobiety czasem duszą się w swoich rolach, które nieraz zostały im narzucone tj. rola matki, żony? Czy posunęłam się za daleko w odbiorze jej osoby? 😉
Wiele jest powieści pokazujących krzywdę zdradzonej kobiety. Idealizujących jej zachowania, chwalących jej wspaniałość. Jagoda jest postacią, która ma zastanowić… ile w moim losie jest winy innych, ile mojej samej? Jagoda owszem dusi się w narzuconej jej przez życie roli, ale dusi również wszystkich wokół siebie. Wszystkich oprócz Wacka 😉 Gdyby Twoja mama była taka jak Jagoda… uciekłabyś od niej, czy byłabyś posłuszną córeczką?
Trudne pytanie, gdyż jak każda córka uważam, że moja mama jest najwspanialsza na świecie i na szczęście nie ma za wiele wspólnego z Jagodą 😉 Idąc dalej jak przebiegają prace nad pisaniem? Robisz zarys historii, notatki czy raczej piszesz bez wcześniejszego scenariusza?
Ta powieść bardzo długo się wymyślała. Pomysły na gagi przychodziły mi do głowy w różnych miejscach i sytuacjach. Spisywałam je skrótowo w specjalnym zeszycie. Później nie mogłam tych notatek odczytać, więc wymyślałam wszystko od nowa 😉 Miałam zamysł powieści w głowie, kiedy zaczynałam ją pisać. Tyle, że potem wszystko potoczyło się swoim własnym scenariuszem. Nad Jagodą prawie nie miałam kontroli, nad Wackiem trochę więcej. Nad kotem wcale. Doskonale kontrolowałam Janusza. A na koniec wyszło mniej więcej to, co planowałam. Może mniej niż więcej jednakowoż jakoś tak to miało się potoczyć 😉
Pojawiają się pierwsze recenzje. Stresowałaś się przed premierą? Zaglądasz na blogi recenzenckie? Są one potrzebne?
Śledzę każdą opinię, jaka pojawia się w Internecie. Bardzo je szanuję. Uczę się z nich. Uważam, że blogerzy odgrywają ważną rolę w szerzeniu wiedzy o tym, co dzieje się na rynku wydawniczym. Są alternatywą dla wydawnictw, które mogą sprzedać czytelnikom wszystko…lub nic. Czy się stresowałam? Tak. Chciałam rozbawić ludzi a obawiałam się, że ich wkurzę lub znudzę.
Co czuje pisarz trzymający w dłoniach swoją debiutancką książkę? Do czego porównałabyś to uczucie?
To bardzo osobiste pytanie. Trafia w mój czuły punkt. Aby wyjaśnić to uczucie pojadę metaforą. Królewna Śnieżka czy inny Kopciuszek wybierają się na bal. Ma być cudnie. One w sukniach jak ze snu, butach złotych, kwiaty we włosach potargał wiatr… zęby jak perły, usta jak maliny, oczy jak gwiazdy. Na bal jadą karocą. Wchodzą… już zaraz, za chwilę… ten tłum, ten książę… No więc wchodzą… a tam bal sobie baluje. Suknie innych po stokroć piękniejsze, kwiaty bardziej potargane, usta wiśniowe, oczy jak jeziora… I Śnieżka, Kopciuszek czy Izaura przypominają sobie o swoich złamanych zębach i paru innych krępujących sprawach. Na dodatek księcia brak. Kiedy trzymałam „Diabła” w łapach pierwszy raz pomyślałam: „po co ja sobie to zrobiłam?”. A mój wewnętrzny krytyk skakał pod niebo ze szczęścia.
Rozwój osobisty jest potrzebny w każdym zawodzie. Jak zatem szkolisz swoje umiejętności pisarskie?
Czytam, słucham, pytam o opinie. Czytam aktywnie – analizuję, jak budowana jest postać, czy dialog. Brałam udział w zajęciach uczących pisania. Jestem z wykształcenia filologiem, więc wiem po jakie podręczniki sięgać. Czasem sięgam, czasem nie. Więc uczę się także na swoich błędach.
Pracujesz nad kolejną powieścią? Masz już na nią pomysł, a może niebawem będziemy mogli ją przeczytać?
Mam pomysł, który jest już tak dojrzały jak winogrona w moim ogrodzie. Nic tylko zrywać. Pomysł przyszedł sam, bez mojej zgody i przegnał wszystkie inne długo pielęgnowane pomysły. W międzyczasie piszę bardzo poważną książeczkę dla dzieci.
Sięgasz po książki polskich pisarzy? Jeśli tak to kto należy do Twoich ulubionych?
Sięgam bardzo chętnie, choćby po to, aby rozpoznać konkurencję ;). Nie dorobiłam się ulubionych, bo zwykle czytam tylko jedną powieść danego autora. Coby zobaczyć, kto on. Czasem się zachwycam, czasem dziwię. Czytam bardzo dużo i co mi w łapy wpadnie. Gdym miała kogoś polecić np. siostrze to byłoby to „Nie waż się” Joli Czerkwiani. Zamierzam jej (siostrze, nie Joli) dać w prezencie książki Katarzyny Miller oraz Kasi Bulicz-Kasprzak. I Olgi Rudnickiej. Za to Katarzynę Bondę oddam złośliwie…niech się pomęczy dziewczyna. Niestety – najchętniej sięgam po książki zagranicznych autorów.
Masz jakieś pasje? Coś czemu się poświęcasz i co wypełnia Twój czas wolny?
A co to jest czas wolny? Śpiewam w chórze, podróżuję w dzikie miejsca, opiekuję się zwierzętami domowymi, zaniedbuję ogródek, gotuję, podjadam, imprezuję z przyjaciółmi, jeżdżę na rowerze, chodzę do kina, biegam po lesie, zaczynam robić swetry na drutach, ale ich nie kończę. Czytam. Piszę.
Pozdrawiam wszystkich – niech uśmiech będzie z Wami!