Wczoraj opowiadałam Wam o najnowszej książce Agnieszki Panasiuk, a dzisiaj zapraszam na rozmowę z autorką.
Sekrety Białej to seria, która będzie składała się z czterech, osobnych tomów. Od samego początku taki był plan?
Tak, od początku, od pierwszego pomysłu w mojej wyobraźni powstał plan stworzenia kolejnego cyklu powieściowego. Przeglądając swoje notatki o ciekawostkach historyczno – obyczajowych mojego regionu natknęłam się na cztery epizody na pierwszy rzut oka wydawałoby się nieistotne, zapomniane, ale przez to interesujące. Każdy z nich zasługiwał na oddzielną powieść, na opowiedzenie swojej historii. Jednocześnie chciałam połączyć je wątkiem współczesnym. Przedstawiłam swój plan wydawcy, uzyskałam jego akceptację i zaczęłam pisać. Fabuła każdej z powieści nowego cyklu opiera się na współczesności, a retrospekcje historyczne sięgają czasów wojen światowych. Chciałam przekazać jak nieodległa przeszłość może wpływać na teraźniejszość, na życiowe wybory, decyzje, codzienność bohaterów we współczesności. Zarówno główny wątek współczesny, jak i historyczny każdej z powieści są wytworami mojej wyobraźni
Czy te historie, chociaż osobne będą się ze sobą choć trochę łączyć poza bohaterkami, które rozumiem będą przewijać się w każdej części.
Wątki historyczne nie będą się powtarzać. W dwóch pierwszych częściach cyklu dotyczą lat drugiej wojny światowej, w dwóch kolejnych czasów pierwszej wojny światowej, ale będą to zupełnie różne opowieści. Cały cykl łączyć będzie miejsce rozgrywania akcji, czyli moje rodzinne miasto Biała Podlaska i jego okolice w przeszłości i w latach obecnych. Wątek współczesny wszystkich powieści serii „Sekrety Białej” scalą cztery główne bohaterki i ich losy. Historia zapoczątkowana w „Kamienicy” przez Dorotę będzie miała swój finał (w formie epizodu) w ostatniej części. Będzie to dotyczyć każdej z przyjaciółek, które czytelnicy poznają jeszcze zanim dostały się do liceum i żyły nastoletnimi marzeniami o dorosłości. Jedna z nich ma w tym czasie obsesję na punkcie ślubów i wesel i wymusza na pozostałych zdawałoby się irracjonalne obietnice. Każda z dziewcząt jest inna, mają zróżnicowane charaktery i inaczej zapatrują się na przyszłość. Po latach okazuje się, że życie każdej z nich potoczyło się odmiennie. Studiowały w różnych miastach, różne dziedziny. Dorota i Anka wróciły do rodzinnego miasta, Zuza i Marysia wybrały życie w stolicy. Zdawałoby się, że niewiele ich łączy i przyjaźń, która już przed laty była trudna nie powinna przetrwać, a jednak nie potrafią z niej zrezygnować.
Skąd u Pani zainteresowanie historią Podlasia? Kiedy zaczęła się Pani nią interesować?
Pochodzę z Białej Podlaskiej, która jest stolicą Południowego Podlasia. Z tym miastem związałam swoje całe życie To moje miejsce na ziemi, mój dom. Tu się urodziłam, tutaj mieszkam i tutaj chcę pozostać na zawsze. Byłoby nietaktem nie znać dziejów swojej małej ojczyzny. Od dziecka interesowała mnie historia. Najpierw ta powszechna, poznawana z podręczników: starożytność, początki polskiej państwowości, bitwy i wielkie wydarzenia. Ta pasja doprowadziła mnie do studiów na kierunku historia. Co dziwne w ich czasie przedmiot „historia regionu” nie przypadł mi do gustu. Pozostały po nim obszerne notatki. Po raz pierwszy na poważnie podjęłam temat rodzinnego miasta, w krótkim epizodzie pracy magisterskiej. Później powstał z tego artykuł, który ukazał się w lokalnym tygodniku. Redaktor naczelny zaproponował mi publikowanie artykułów historyczno – obyczajowych o moim regionie. Wyciągnęłam notatki, nawiązałam współpracę z Działem Wiedzy o Regionie miejskiej biblioteki i przepadłam poddając się pasji poznania regionalnej historii, tradycji, obyczajów, ciekawostek z przeszłości. Nie wyobrażam sobie mieszkać gdzie indziej i pisać o miejscach, których nie znam, których „nie czuję”. Południowe Podlasie mnie inspiruje. Walory tego regionu nie zostały jeszcze w pełni odkryte, docenione, zbadane. Moja wyobraźnia ma tutaj duże pole do popisu. Przykład stanowi nowa seria powieściowa, w której moje rodzinne miasto stanowi główne miejsce rozgrywanej akcji.
Gdzie najczęściej szuka Pani informacji na jej temat, ma Pani swoje sprawdzone źródła?
Nieodzowną pomoc na temat dziejów regionu stanowią dla mnie książki historyczne, etnograficzne, dotyczące obyczajów i obrzędowości, monografie, opracowania źródłowe, wnioski z sympozjów czy konferencji pozostające w zasobie Działu Regionalnego Miejskiej Biblioteki Publicznej w Białej Podlaskiej. Tam najczęściej szukam interesujących mnie informacji czy ciekawostek. Zawsze mogę liczyć na wiedzę i umiejętności pracowników tego działu. Potrafią odpowiedzieć na moje liczne pytania, prośby, doradzić czy wybrać odpowiednią lekturę. Czasami zdarza się, że z powodu braku materiałów, relacji, wspomnień czy pamiętników taka pomoc jest niemożliwa. Stąd też wywodzi się nazwa całej serii „Sekrety Białej”. Sekrety, bo wiadomości o danych wydarzeniach nie są powszechnie znane, toną w mroku domysłów, insynuacji, braki nie pozwalają na przeprowadzenie solidnych badań naukowych. Lubię też korzystać z artykułów wspomnieniowych publikowanych na łamach „Podlaskiego Kwartalnika Kulturalnego”. Są szczególnie ważne jako relacje z tak zwanej „pierwszej ręki’. Moja własna biblioteczka regionalna jest jeszcze nader skromna, ale nadrabiam notatkami, które stanowią moje kompendium wiedzy o przeszłości Południowego Podlasia i są stale aktualizowane. Zajmują cztery obszerne zeszyty formatu A4.
Kiedy możemy się spodziewać drugiej części?
W serii „Sekrety Białej” podtytuły są nazwami miejsc, wokół których rozgrywa się wątek historyczny. Druga część będzie nosić podtytuł „Leśniczówka” i ukarze się nakładem Wydawnictwa „Szara Godzina” już we wrześniu tego roku. Tom trzeci będzie nazywał się „Chata”, tom czwarty „Dworek” i mam nadzieję, że ukażą się w 2024 roku.
A co poza pisaniem i czytaniem zajmuje Pani wolny czas?
Kiedy rozpoczynałam swoją przygodę z pisaniem miałam więcej czasu niż obecnie. Pracuję zawodowo wyznając zasadę, że sprawy prywatne zostawia się za drzwiami wchodząc do pracy i staram się tak postępować. Wszystko jest kwestią dobrej organizacji. Codzienne domowe obowiązki dzielę z moją mamą i siostrą. W wolnym czasie uwielbiam pracę w swoim własnym ogrodzie, który jest dość spory (prawie 10 arów) i od wiosny do jesieni zawsze znajdzie się w nim coś do zrobienia. Oczywiście efekty muszą zostać sfotografowane i właśnie to zdjęcia ogrodu stanowią pokaźny zbiór wykonanych przeze mnie fotografii. W wolnym czasie lubię wyjść do kina czy po prostu na spacer nad rzekę czy do lasu. Jako historyk dobrze czuję się też w muzeach oraz galeriach i corocznie planuję, które warto odwiedzić w czasie wakacyjnego urlopu. Pisaniem zajmuję się zazwyczaj wieczorem lub w weekendy i jest to dla mnie sama przyjemność. Myślę, że pisanie nie zmieniło mojego życia w jakiś drastyczny sposób. Po prostu zawsze żyłam książkami i tak pozostało.
Jaka książka zrobiła na Pani w ostatnim czasie duże wrażenie i może ją Pani polecić moim czytelnikom?
Trudno znaleźć jedną taką pozycję książkową. Staram się być w miarę na bieżąco z propozycjami wydawniczymi, czasami wracam do powieści, które już znałam. Mogę polecić to, co udało mi się przeczytać w ostatnich miesiącach. Były to powieści koleżanek z wydawnictwa „Szara Godzina” Urszuli Gajdowskiej (z cyklu „W dolinie Narwi”), Weroniki Wierzchowskiej, a także pisarek z innych wydawnictw: Agnieszki Olejnik „Wybór Charlotty”, „Sekret Marianny”, „Marzenie Amelii”, cykl Moniki Kowalskiej „Dwa miasta” czy dwa tomy serii o Żuławach Sylwii Kubik. Z pisarek zagranicznych po raz pierwszy zetknęłam się z prozą Susan A. Mason w trylogii „Kanadyjskie wyprawy”. Aktualnie kończę czytać serię Mirosławy Karety „Wydziedziczone”. Wszystkie te pozycje mogę szczerze polecić jako dobrą odskocznię od codzienności.
Pamięta Pani swój debiut? Czy wydanie każdej kolejnej książki niesie ze sobą podobne emocje, czy raczej już później jest ich mniej?
Takiej chwili nie da się zapomnieć szczególnie, że mój debiut literacki powieścią „Podróże serc” przypadł akurat na czas pierwszego lockdownu spowodowanego pandemią koronawirusa, i różnego rodzaju ograniczeń. Oprócz szczęścia, radości i innych pozytywnych emocji, które towarzyszyły mi 2 kwietnia 2020 roku gdzieś z boku czaiła się niepewność i obawa o przyszłość. Czasami nadal ciężko mi uwierzyć, że spełniło się moje największe marzenie i że nadal się spełnia. Moje powieści pisane do szuflady ujrzały światło dzienne i to wymiarze ogólnopolskim. Wcześniej myślałam tylko o tym, aby trafiły chociaż do lokalnego, bialskiego i podlaskiego czytelnika, a tymczasem czyta je cała Polska. To dla mnie zupełnie niepojęte. Myślę, że każdą wydaną książkę traktuję z podobnymi uczuciami jak debiut. Za każdym razem jest ekscytujące wziąć do rąk swoje „dziecko”, które do tej pory „widziało się” w wersji rękopisu i pliku tekstowego.
Zagląda Pani na portale z recenzjami i czyta opinie o swoich książkach?
Tak, zdarza mi się czytać recenzje moich książek, najczęściej te ukazujące się tuż po wydaniu kolejnych pozycji. Przynajmniej raz w miesiącu przeglądam też kilka ulubionych portali o książkach. Ciekawi mnie jak moje powieści są odbierane przez czytelników, czy podobają się im, czy wprost przeciwnie nie przypadają do gustu, co uznają za ich atut, a co im się w fabule czy konstrukcji nie podoba. Dzięki takim uwagom jako pisarka odkrywam swoje mocne i słabe strony. Jestem otwarta na konstruktywną krytykę i na nowe doświadczenia. Niektóre uwagi: i te pozytywne i te negatywne staram się czasami wcielać w życie pisząc nową powieść, chociaż nie zawsze to się udaje. Nie wyrosłam jeszcze z przekonania, że nie piszę tylko do szuflady 😊.
Gdyby dzisiaj miała Pani zabrać na bezludną wyspę tylko trzy rzeczy to co by to było?
Wybór jest trudny 😊 Na pewno rodzinę i walizki wypełnione książkami, papierem i przyborami do pisania, bo swoje powieści piszę w sposób tradycyjny dopiero po skończeniu przepisując do wersji elektronicznej