Strona głównaWywiadyCzęsto czytam krytyczne komentarze na temat swojej twórczości i generalnie nie mam...

Ostatnio opublikowane

Często czytam krytyczne komentarze na temat swojej twórczości i generalnie nie mam z tym żadnego problemu, wywiad z Marcelem Mossem

Wczoraj mogliście przeczytać, co sądzę o trylogii autorstwa Marcela Mossa, a dzisiaj mam dla Was rozmowę z autorem. Zapraszam!

fot. Bartosz Pussak Photography

Pana książki szybko stały się bestsellerami, spodziewał się Pan tego?

Nie spodziewałem się, ponieważ nie wiedziałem, jak czytelnicy profilu Zwierzenie zareagują na tak mroczny i psychodeliczny thriller jak „Nie odpisuj”. To nie było coś, czego oni oczekiwali i równie dobrze mogli się do mnie odwrócić plecami. Jedyne co wiedziałem, to to, że stawiam wszystko na jedną kartę. Spodziewałem się, że z powodu poruszanych w książce trudnych i przemilczanych przez społeczeństwo tematów może mi się oberwać od części odbiorców. Co więcej, ludzie uwielbiają czytać o postaciach wzbudzających sympatię. W „Nie odpisuj” nie ma ani jednego bohatera, który wzbudzałby choćby współczucie. Mogłem więc albo otworzyć sobie drzwi do kolejnych powieści, albo na dzień dobry zatrzasnąć je sobie przed nosem. Na szczęście wszystko potoczyło się dobrze. Zaskoczyło mnie, że tyle osób nadaje ze mną na tych samych falach. Nie wiem, czy to akurat świadczy o nich dobrze (śmiech).

Na ile profil Zwierzenie, stał się inspiracją do napisania książki? Skąd w ogóle pomysł na taki profil?

W pewnym momencie w moim życiu było za dużo negatywnych emocji. Zawładnęły mną. Odczuwałem i dostrzegałem je wszędzie: w domu, na ulicy, w pracy, w telewizji i w internecie. Poza tym wiedziałem, jak wiele osób szuka w sieci porad u kompletnie obcych ludzi, ponieważ nie mają z kim porozmawiać w prawdziwym życiu. Profil Zwierzenie miał więc w zamyśle służyć za przestrzeń wolną od hejtu i negatywnych emocji, a także miejsce, w którym każdy na spokojnie będzie mógł podzielić się swoimi rozterkami i otrzymać pomoc od przyjaźnie nastawionych internautów. Martyna, główna bohaterka „Nie odpisuj”, też prowadzi podobny profil, choć wykorzystuje go w niecnych celach – czerpie przyjemność z czytania o cudzym nieszczęściu, bo sama kompletnie nie radzi sobie z własnym życiem. Zapewniam, że moje intencje były zupełnie inne.

Co się zmieniło w Pana życiu od wydania pierwszej książki?

Zmieniło się tylko to, że mam jeszcze mniej czasu, niż miałem. Poza tym dalej realizuję te same projekty zawodowe. Kiedy tylko mogę, spotykam się też ze znajomymi, gram w tenisa i jeżdżę na rowerze. Siłą rzeczy pisanie stoi u mnie obecnie w hierarchii wartości niżej niż wszystkie inne zobowiązania. Piszę z doskoku, a czasem ze względu na natłok pracy muszę robić sobie nawet kilkutygodniowe przerwy. Niestety doba ma tylko dwadzieścia cztery godziny. To naprawdę cud, że udało mi się napisać w ciągu roku kilka książek, które jeszcze zostały tak dobrze przyjęte. Nie wykluczam jednak tego, że kiedyś zajmę się tylko pisaniem, bo wiem, że przybywa mi czytelników i tworzy się wokół mnie coraz większe zainteresowanie. Poza tym nie mogę na dłuższą metę łapać tyle srok za ogon. W pewnym momencie wyczerpie mi się paliwo. Będę musiał coś zostawić, a coś poświęcić. Jeśli wybiorę pisanie, to biada wszystkim innym autorom (śmiech).

Od zawsze chciał Pan zostać pisarzem, czy przyszło to z czasem?

Przede wszystkim nie uważam się za pisarza. Byłbym nim, gdybym żył pisaniem i utrzymywał się z niego. Jest jeszcze za wcześnie, bym stawiał pisanie na piedestale. Zrobię to, jeśli dojdę do wniosku, że moja twórczość ma tylu wiernych odbiorców, a wydawca zapewnia mi tak kompleksowy marketing, że każda kolejna książka będzie niemal pewnym bestsellerem. Co się zaś tyczy marzeń o pisaniu – jak najbardziej je miałem. Przy okazji promocji książki „Nie wiesz wszystkiego” wspominałem o tym, że jako zakompleksiony, otyły i prześladowany w szkole nastolatek, większość wolnego czasu spędzałem samotnie przed komputerem. Godzinami pisałem wtedy opowiadania na onetowskie blogi. Do dziś mam zapisaną na komputerze obszerną sagę fantasy, która po wydaniu miałaby chyba z dwa tysiące stron. Pisałem też powieść detektywistyczną, a nawet erotyk. Żadne jednak nie ujrzą światła dziennego. Są moje i tylko moje  (śmiech).

Jakie rady dałby Pan początkującym pisarzom, którzy dopiero chcą wydać swoją książę?

Pytanie, czy chcą wydać książkę dla satysfakcji, czy zależy im na sukcesie komercyjnym. Jeśli na tym drugim, to – wiem, że to może zabrzmieć brutalnie – ale trzeba się liczyć z faktem, iż dziś rządzi marketing. Jeśli nie masz dobrej promocji i otoczki wokół swojej twórczości, to możesz mieć problem z przebiciem się przez masę tytułów, które każdego dnia trafiają do polskich księgarni. Oczywiście zdarzają się wyjątki, ale są one nieliczne. Zwykle wydawcy boją się stawiać na nieznane twarze, które nie przynoszą ze sobą dużych zasięgów w mediach społecznościowych. Współpraca z celebrytą czy influencerem jest mniej ryzykowna, bo zwykle stoi za nimi rzesza potencjalnych kupców książki. Dlatego trzeba przede wszystkim napisać coś, z czego jest się zadowolonym i wierzyć, że któryś wydawca dostrzeże w nas potencjał. Ktoś kiedyś powiedział, że wydanie książki jest dużo trudniejsze niż jej napisanie. Zdecydowanie się z tym zgadzam.

A sam zmieniłby Pan coś, gdyby mógł Pan cofnąć się do momentu przed wydaniem pierwszej książki? Podjąłby Pan inne decyzje?

Przerobiłbym trochę końcówkę „Nie odpisuj”, bo mocno mi się za nią oberwało (śmiech). Poza tym nic bym nie zmienił. Na to, że postanowiłem wydać powieść w takim a nie innym momencie, złożyło się wiele czynników. Każdy odgrywał istotną rolę, tak już musiało być. Musiałem dojrzeć, poukładać sobie w głowie pewne sprawy i być może ostudzić oczekiwania. Nauczyłem się cierpliwości i tego, że sukces wymaga bardzo ciężkiej pracy.

W Pana książkach (mam na myśli Trylogię Hejterską) sporo miejsca poświęcił Pan anonimowości w sieci i hejtowi. Czy jako autor spotkał się Pan z hejtem w sieci?

Często czytam krytyczne komentarze na temat swojej twórczości i generalnie nie mam z tym żadnego problemu. Wychodzę z założenia, że jeżeli ktoś legalnie nabył moją książkę i przeczytał ją od pierwszego do ostatniego zdania, to może o niej mówić, co mu się tylko żywnie podoba. Nie toleruję jednak sytuacji, gdy ktoś schodzi na tematy prywatne i na przykład obraża mnie jako osobę. Jeśli chodzi o ostry hejt, to jako autor na szczęście go nie doświadczyłem. Chronię swoją prywatność i bardziej zależy mi na tym, by ludzie kojarzyli moje tytuły niż moją twarz. W przeszłości natomiast doświadczyłem wiele hejtu, w tym ze strony osób, które uważałem za przyjaciół.

Jak sobie radzić w takiej sytuacji?

Jeden z bohaterów „Nie wiesz wszystkiego” mówi: „Jeżeli ktoś wyklucza cię z powodu twojej inności, to robi to tylko dlatego, że uważa cię za zagrożenie”. Parafrazując: jeżeli ktoś marnuje swój cenny czas na hejtowanie cię w internecie i pragnie, byś był nieszczęśliwy, to robi to, bo wie, że jesteś od niego lepszy. Nie widzę innego powodu. W takiej sytuacji mam jedną radę: NIE ODPISUJ 🙂

Nad czym Pan obecnie pracuje? Może Pan już zdradzić jakieś szczegóły?

Nad czymś, co na pewno spodoba się sympatykom stylu i klimatu Mossa 😉

Marta Mrowiec
Marta Mrowiec
Czyta, pisze, biega, chodzi po górach, ogląda mecze i słucha rapu. Nietypowo typowa kobieta.

Komentarze

Najczęściej czytane