Strona głównaWywiadyKażda książka to coś zupełnie nowego, nowa przygoda, więc jeszcze mi się...

Ostatnio opublikowane

Każda książka to coś zupełnie nowego, nowa przygoda, więc jeszcze mi się nie znudziło i nie wierzę, że to kiedykolwiek nastąpi, wywiad z Anną Szczęsną

Wczoraj opowiadałam Wam o najnowszej książce Anny Szczęsnej, a dzisiaj zapraszam Was na rozmowę z autorką.

Wygląda na to, że „Przystań nad Wisłą” to zamknięta historia. A może jednak pokusi się Pani o napisanie o dalszych losach bohaterów?                                                                                 

Nie przewiduję pisania kontynuacji historii Tamary. Dla mnie ważny był ten moment jej życia, kiedy zmuszona przez okoliczności staje na własnych nogach i następuje w niej zmiana. Z osoby bezwolnej, uzależnionej od decyzji despotycznego ojca, przemienia się w świadomą kobietę, uczy się samodzielności, podejmuje pierwsze decyzje, a jedną z nich jest postanowienie odnalezienia własnej drogi i poskładania w całość elementów z przeszłości. Tamara zdaje sobie sprawę, że łatwo powielić wzorce przekazane jej przez rodziców, ale broni się przed tym. Wybiera szczęście. A to, jak potoczą się jej dalsze losy, to już zostawiam wyobraźni czytelników.

Skąd czerpie Pani inspiracje? Czy wcześniej tworzy Pani cały szkic fabuły, czy idzie na tak zwany żywioł i daje się sama prowadzić wydarzeniom?   

Zwykła codzienność jest na tyle inspirująca, że nie muszę daleko szukać. Mam notesy wypełnione pomysłami, zapisane fragmenty fabuły, opisanych bohaterów… Notuję to, co uważam za dobry materiał na książkę. Potem te notatki dojrzewają. Gdy przyjdzie ich czas, robię zarys. Im więcej się nad nim zastanawiam, tym więcej szczegółów się pojawia, aż zasiadam do pisania książki. To długotrwały proces, często zaskakujący. Bywa, że pomysł wyjściowy niewiele ma wspólnego z ostatecznym kształtem powieści.

Gdyby „Przystań nad Wisłą” miała zostać zekranizowana, to kogo chciałaby Pani zobaczyć w roli Tamary i Adama?        

Żaden ze znanych mi aktorów i aktorek nie do końca pasuje mi do tych postaci, za to gdy opisywałam Sebastiana miałam przed oczami Jamiego Cambella Bowera.

Który etap pracy nad książką jest dla Pani najbardziej uciążliwy?                 

Zdecydowanie ostatni, czyli prace redakcyjne. To wymagający etap, bywa, że trzeba coś zmienić w treści, a co najważniejsze, spojrzeć na dobrze znany już tekst jak na materiał do oszlifowania, świeżym okiem i bez sentymentów. To bardzo trudne, gdy spędziło się tyle czasu z bohaterami i ma się do tekstu bardzo emocjonalny stosunek.

Gdyby nie pisanie to…                                                                                                                 

Z wykształcenia jestem bibliotekarką i pracowałam w zawodzie dwanaście lat. Jeśli nie pisanie, to i tak praca z książkami, bez których nie wyobrażam sobie życia.

Czy po tylu latach bycia pisarką wciąż siada Pani do pisania z entuzjazmem, czy zdarza się Pani mieć czasami dosyć tego zawodu?                                                                                   

Każda książka to coś zupełnie nowego, nowa przygoda, więc jeszcze mi się nie znudziło i nie wierzę, że to kiedykolwiek nastąpi. Oczywiście zdarzają się gorsze momenty, ale są raczej związane z fizyczną stroną pisania, czyli wielogodzinnym siedzeniem przed komputerem, które owocuje gorszym samopoczuciem. Przy zachowaniu odpowiednich proporcji pracy i odpoczynku, myślę, że pisanie wciąż będzie sprawiało mi przyjemność.

O czym marzyła mała Ania? Właśnie o byciu pisarką?                                                 

Zupełnie nie pamiętam. Byłam tak zajęta czytaniem i wymyślaniem własnych historii, że już nie starczyło mi czasu na wyobrażanie sobie siebie w przyszłości i zastanawianie się, czym chciałabym się zajmować. Być może już wtedy wiedziałam, że będę pracowała z książkami.

Fot. Wydawnictwo Filia

Ma już Pani plany na kolejną książkę? A może nad czymś już Pani pracuje?                       

Aktualnie kończę książkę bardzo wakacyjną, dziejącą się w niewielkim miasteczku, w małej społeczności. I tak jak w moich poprzednich książkach, i tutaj pod płaszczykiem lekkiej historii pojawią się poważniejsze tematy. Po jej skończeniu mam nadzieję zacząć pisać książkę w klimacie bożonarodzeniowym. Bardzo lubię pisać świąteczne opowieści i nie przeszkadza mi nawet to, że większość z nich powstaje na wiosnę.

Chciałaby Pani kiedyś spróbować sił w jakimś innym gatunku? Jeśli tak, to jakim?

Zdecydowanie horror. Ale tylko taki z duchami, nawiedzonymi domami i mnóstwem tajemnic. Uwielbiam bajki z dreszczykiem dla dorosłych. Pozwoliłam sobie na niewielką wycieczkę w mroczniejsze klimaty podczas pisania „Willi pod Jemiołą” i połączyłam to, co lubię najbardziej, czyli historię świąteczną z grozą.

I na koniec: czy jest taka książka, do której często Pani wraca?                                             

Mam na półce książki, które czytałam kilka razy, ale to się wciąż zmienia, bo co rusz trafiam na kolejną, która ze mną zostaje na dłuższy czas. Nieustannie lubię „Dzieci z Bullerbyn”, to książka, która się nie starzeje i nie ma znaczenia, ile samemu ma się lat. Jeśli chodzi o coś poważniejszego, to „Wichrowe wzgórza” – zawierają to, czego szukam w lekturach, czyli mrok i ogrom emocji. Kilka razy czytałam też „Tego lata, w Zawrociu” Hanny Kowalewskiej. Obecnie wciąż poznaję nowe autorki i już dawno nie sięgałam ponownie po tę samą książkę.                                                    

Bardzo dziękuję za ciekawe pytania i wszystkich zachęcam do przeczytania mojej najnowszej książki „Przystań nad Wisłą”. Pozdrawiam serdecznie i życzę pięknej wiosny.

Fot. Wydawnictwo Filia
Marta Mrowiec
Marta Mrowiec
Czyta, pisze, biega, chodzi po górach, ogląda mecze i słucha rapu. Nietypowo typowa kobieta.

Komentarze

Najczęściej czytane