Magdalena Witkiewicz przyzwyczaiła mnie do tego, że płaczę nad jej książkami lub się śmieję. Pracownia dobrych myśli zdecydowanie wpisuje się w tę drugą kategorię, choć zdarzyło mi się uronić łezkę.
Do tej pory moją ulubioną książką autorki (z tych, które przeczytałam) była Pierwsza na liście. To książka mądra i bardzo ważna. To nie jest skomplikowana historia, jednak tak bardzo nas dotyka, jest tak brutalnie bolesna i prawdziwa. To piękna i mądra książka o matczynej miłości, utraconych przyjaźniach, zdradzie, chorobie, nadziei i o tym, że czasami możemy komuś bezinteresownie pomóc, mimo strachu jaki nam towarzyszy. I tak jakiś czas później przeczytałam Pracownię dobrych myśli i… przepadłam. To świetna historia, pełna zabawnych sytuacji i poprawiająca humor.
Poznajcie mieszkańców kamienicy znajdującej się przy ulicy Przytulnej 26. Genowefa, zwana Gigą, która przybyła do Miasteczka, by podbijać telewizję. Ewa, doświadczona przez życie kobieta z wesołą córką Amelią, Grażyna z synem Florkiem, jej były mąż Norbert i Tomasz, którzy są częstymi bywalcami na ulicy Przytulnej. Jest jeszcze Pan Zbigniew i Pani Wiesława. Pani Wiesia to mistrzowska kreacja, jeśli chodzi o bohaterów. Uwielbiam tę kobietę! Jak sama mówi kłopotów nie lubi, telewizję ogląda, gazety czyta to zna się na świecie. I najważniejsze, co dzień układa w oknie poduszkę i obserwuje ludzi. To urocza kobieta, która ujmuje swoją bezpośredniością. W końcu każda kamienica i blok ma swoją panią Wiesię.
Florian, który rzuca studia na Politechnice postanowił otworzyć kwiaciarnię, tak powstaje Pracownia dobrych myśli, a raczej odradza się, jak Feniks z popiołów, gdyż przez lata urzędowała w pracowni babcia Pelagia, która była krawcową. Młode panny, które u niej szyły suknie ślubne cieszyły się szczęśliwym małżeństwem. Teraz Florian postanowił, że będzie uszczęśliwiał ludzi. I tak Pracownia dobrych myśli staje się miejscem spotkań mieszkańców kamienicy i spaja i losy. Dzielą się swoimi radościami i problemami.
Jak wspominałam wcześniej moje serce skradła pani Wiesia. Rewelacyjna kobieta, która robi wszystko, aby wszyscy wokół byli szczęśliwi. A dla zdrowotności dzieli mieszkańców swoją nalewką. To dobrych duch tej książki. Bardzo spodobał mi się sposób prowadzenia narracji, z nietypową konstrukcją zdań, jednak konsekwentny do samego końca.
Magdalena Witkiewicz napisała książkę lekką, zabawną i ujmującą. To prosta historia, która nas rozbawi, ale też wzruszy. Pracownia dobrych myśli to opowieść o miłości, stracie, samotności. O tym, że zawsze warto walczyć o swoje szczęście, a nie raz szczęściu musi ktoś pomóc.
Szczęście można uszyć z kawałków, jak patchwork, wtedy stworzą nowy wzór. Ale trzeba o tym wiedzieć.
I wiecie co? Leży ta książka na biurku, a gdy na nią zerkam od razu się uśmiecham. Dawno nie czytałam tak zwariowanej i zabawnej książki. Nie jest to książka bez wad, jej zasadnicza wada to fakt że praktycznie czyta się sama! 😉 Lubię książki Magdaleny Witkiewicz te, które potargają mnie emocjonalnie, ale lubię też te lżejsze, które potrafią mnie rozbawić, ale też w pewien sposób rozczulić. I właśnie taka jest Pracownia dobrych myśli.