Strona głównaWywiadyRzeczywiście, na jedną książkę składa się zwykle wiele inspiracji, wywiad z Michałem...

Ostatnio opublikowane

Rzeczywiście, na jedną książkę składa się zwykle wiele inspiracji, wywiad z Michałem Pawłem Urbaniakiem

Na stronie możecie już przeczytać tekst dotyczący najnowszej książki Michała Pawła Urbaniaka, a dzisiaj mam dla Was rozmowę z autorem.

Jakim dzieckiem był Michał Paweł Urbaniak?

To był chłopiec, który trochę separował się od świata, trzymał się raczej z boku. Najlepiej się czuł w świecie opowieści. Tak, spędzałem długie godziny, wymyślając różne historie, w których obsadzałem swoje zabawki, postacie z kreskówek, a później kolegów i koleżanki z klasy. Ktoś mógłby stwierdzić, że miałem bogatą wyobraźnię, ale przypuszczam, że te opowieści nie były ani zajmujące, ani specjalnie oryginalne. A jednak stanowiło to jakiś początek…

W podziękowaniach wspomina Pan, że inspiracją do napisania tej powieści był jeden cytat. Czy tylko on, czy może coś jeszcze Pana zainspirowało?

Oczywiście ten cytat z powieści Agathy Christie był tylko iskrą, od której zapłonął we mnie nowy pomysł. Znana z literatury (nie tylko angielskiej) idea dam do towarzystwa, płatnych towarzyszek i ich pozycji w społeczeństwie czy rodzinie, zawsze wydawała mi się dość intrygująca. Rzeczywiście, na jedną książkę składa się zwykle wiele inspiracji. Myślę, że jedną z ważniejszych w przypadku Doll story były zabawki czy raczej idea ich posiadania. Gdy moi siostrzeńcy byli młodsi, mieli ich całe mnóstwo. Ten rodzaj nieopanowanego dziecięcego konsumpcjonizmu, wielkiej potrzeby otrzymania czegoś nowego, oddałem w powieści Wolfowi.

Jak wygląda u Pana proces pisania książki? Robi Pan konspekt, którego się trzyma, czy raczej idzie na tak zwany żywioł?

Pisanie ma swoje etapy. Najciekawszy dla mnie pozostaje sam proces układania historii, kiedy mogę testować jej różne warianty, pozwolić, aby wyłaniali się przede mną bohaterowie ze swoimi dylematami. Przystępując do pisania, zazwyczaj mam już opracowany wstępny plan – znam bohaterów, początek, zakończenie, najważniejsze punkty fabuły. Natomiast jest to zawsze plan elastyczny. Nie mogłoby być inaczej. Historię najlepiej odkrywa się w trakcie pisania. Mogę mieć pewność, że wiem już wszystko, zapanowałem nad nią, a ona i tak mnie zaskoczy. Przeczytanie pierwszego planu po ukończeniu książki jest interesującym doświadczeniem. Zwykle okazuje się, że miałem zamiar napisać zupełnie inną powieść.

Doll story to jedna z takich powieści, których nie da się przeczytać na raz. Jakie emocje towarzyszyły Panu podczas pisania? I ile w ogóle zajęło Panu jej napisanie?

Muszę przyznać, że ta książka poratowała mnie w czasach pandemii. Odseparowałem się od rzeczywistości, na ile byłem w stanie, zamknąłem się razem z Wolfgangiem w ciasnej przestrzeni jego domu. Pierwsza wersja powstała w jakieś dziesięć miesięcy. Później czekało mnie jeszcze sporo pracy nad Doll story w procesie wydawniczym. I oto jest!

Lubił Pan czytać będąc dzieckiem?

Dziś myślę, że chyba nic innego nie robiłem… Gdy byłem bardzo mały, czytała mi mama. Wieczór nie mógł się obejść bez paru rozdziałów powieści dla dzieci – z tamtych czasów dobrze pamiętam Dzieci z Bullerbyn, Tajemniczy ogród czy Małego lorda. Chciałem czytać samodzielnie i dosyć szybko posiadłem tę umiejętność. Miałem bodaj ze trzy lata. Książki były moją pierwszą miłością i jestem jej wierny do dziś.

A jako dorosły, świadomy czytelnik po jakie książki sięga Pan najchętniej?

Najbardziej cenię dziewiętnastowieczną klasykę literatury, choć dodam uczciwie, że mam na nią coraz mniej czasu. Ze względu na swoją pracę muszę sięgać po nowości. Uwielbiam dobre powieści psychologiczne – zarówno jako pisarza, jak i jako czytelnika najbardziej interesują mnie skomplikowane relacje międzyludzkie w zmieniającym się świecie. Uwielbiam też wracać do ukochanych, dobrze znanych książek, aby odkryć w nich coś nowego.

Pracuje Pan obecnie nad kolejną książką?

Mam nadzieję, że na takie pytanie zawsze będę mógł odpowiedzieć: tak. A teraz? Od ponad roku jest ze mną nowa historia, którą mozolnie spisuję, przerabiam, odkrywam. To być może najtrudniejsze dotąd wyzwanie pisarskie, ale ja lubię takie wyzwania.

Skąd u Pana pomysł na pisanie książek, od zawsze chciał Pan pisać?

Myślę, że przy moim uzależnieniu od czytania nie mogłem obrać innej drogi. Pierwszą „powieść” (cudzysłów jak najbardziej zasadny) napisałem w wieku ośmiu lat – w już dziś chyba zapomnianym edytorze tekstu TAG. Liczyła kilkanaście rozdziałów. Opowiadała o pingwinach wywianych ze swojego miejsca zamieszkania przez czekoladowe tornado.

A co poza pisaniem? Ma Pan jakieś inne zajęcie, któremu poświęca wolny czas?

Świadomie poświęciłem życie literaturze – piszę książki, piszę o książkach, prowadzę kursy kreatywnego pisania. Niewiele zostaje mi czasu wolnego. Mam jednak jeszcze jedną pasję – genealogię (w Doll story pojawiają się jej echa). Uwielbiam odkrywać tajemnice przodków. Cóż, to też wymaga czytania – ale ksiąg metrykalnych. Książki są mi przeznaczone.

Gdyby do końca życia miał Pan czytać tylko jedną książkę to wybrałby Pan…?

Możliwe, że powinienem wybrać jakieś opasłe tomiszcze… Ale gdybym miał zostać z jedną książką, zdecydowałbym się na Sto lat samotności Marqueza. Poznałem ją jako nastolatek, a ilekroć do niej wracam – choćby poczytując tylko fragmenty – zachwyca mnie tak samo. Byłbym gotów na stałe zamieszkać w Macondo.

Marta Mrowiec
Marta Mrowiec
Czyta, pisze, biega, chodzi po górach, ogląda mecze i słucha rapu. Nietypowo typowa kobieta.

Komentarze

Najczęściej czytane