Wczoraj opowiadałam Wam o najnowszej książce Małgorzaty Sobieszczańskiej, a dzisiaj zapraszam Was na wywiad z autorką.
Czy od początku wiedziała Pani, jak potoczą się losy bohaterów, czy fabuła tworzyła się w trakcie i może podczas pisania zmieniała pierwotne założenia?
Kryminał to szczególny gatunek, punktem wyjścia jest pomysł na zbrodnię i zagadkę. Więc tak, wiedziałam, kto i dlaczego zabił. Wiedziałam, kim będą ofiary, a kim śledczy. Ale oczywiście w trakcie pisania sporo się zmieniało. Sposób prowadzenia akcji, odkrywanie i ukrywanie tajemnic, losy bohaterów. Chyba największa zmiana dotyczyła jednej z głównych postaci, Magdy. Planowałam, że pojawi się tylko na początku historii. Kiedy tę pierwszą część przeczytała moja córka, powiedziała, że najbardziej czeka na to, jak potoczy się jej wątek. Gdy usłyszała, że więcej Magdy nie będzie, zagroziła, że w takim razie książki nie przeczyta 😉 Tak że Magda została.
Czy „Złoty Krąg” to zamknięta historia, czy jest szansa, że jeszcze spotkamy się z Januarym, Anetą i Magdą?
Mam taką nadzieję. Czekam oczywiście, jak książkę przyjmą czytelnicy, czy będą chcieli ponownie spotkać się z moimi bohaterami. Sama, pisząc, polubiłam ich na tyle, że żal mi było się z nimi rozstawać, więc zaczęłam już pisać drugą powieść kryminalną z Januarym, Anetą i Magdą. I bardzo chcę ją skończyć 😉
Jak przebiegał proces pisania, przyznam, że jest tyle elementów, które musiały do siebie pasować, że nie wyobrażam sobie pisania z tzw. marszu. Miała Pani rozpisany plan, co, kto i z kim? Jakąś mapę myśli? Czy to jednak było pisanie na żywioł?
Książkę pisałam w sumie kilka lat, chyba trzy. Nie cały czas, oczywiście. Kiedy pierwszą skończoną wersję przeczytał Paweł Goźliński, zasugerował, żebym rozpisała akcję w punktach. Przypilnowaliśmy, żeby przebieg był klarowny i logiczny, kilka elementów musiałam wyrzucić, kilka dopisać. To świetna metoda pracy, dzięki której od razu widać, co pasuje, a co nie. Potem pracowałam z wybitnym redaktorem, Filipem Modrzejewskim, który zadał mi milion pytań, niemal wszystko podał w wątpliwość. Każdą uwagę Filipa musiałam głęboko przemyśleć i znaleźć rozwiązanie. I wreszcie książka trafiła do świetnego redaktora, Pawła Sajewicza, niezwykle wnikliwego czytelnika. On również dostrzegł momenty, które domagały się dopowiedzenia, wyjaśnienia. Wówczas jeszcze raz pochyliłam się nad akcją i bohaterami.
Książkę przed wydaniem przeczytał również Sławomir Cisowski, konsultant policyjny, który przypilnował, żeby wszystkie realia się zgadzały. I podsunął mi pomysł na rozwiązanie jednej z akcji, który mnie zachwycił 😉
Jestem wielką szczęściarą, że mogłam współpracować z tak fantastycznym zespołem. Cenię sobie ogromnie każdą uwagę, jaką otrzymuję. Doceniam, że ktoś poświęca swój czas, swoje umiejętności, swój talent mojej pracy. Pierwszą wersję po prostu pisałam, mając w głowie tylko główne punkty, do których zmierzam, reszta była dla mnie przygodą, ale potem proces dopracowywania wszystkiego trwał dłużej, niż to pierwsze pisanie. Wszystkie klocki muszą do siebie pasować, przecież to kryminał 😉
Co sprawiło Pani największą trudność podczas pisania tej książki?
Akcja książki toczy się współcześnie, w tle mamy nawet kampanię wyborczą. Jak wspomniałam, pracowałam nad nią trzy lata. Trzy lata, podczas których świat wokół nas zmienił się dość gwałtownie. Więc to, co było aktualne trzy lata temu, teraz tę aktualność straciło. Co jakiś czas zmieniałam zatem okoliczności, dostosowując je do odmienionej rzeczywistości. Ten aspekt był chyba najtrudniejszy.
Jak Pani wspomina swój debiut? Czy od tego czasu coś Pani zmieniła w swojej pracy nad książką?
Oczywiście! Kiedy pisałam pierwszą książkę, najważniejsze zadanie, jakie sobie postawiłam, dotyczyło emocji. Chciałam znaleźć słowa, sposób ich wyrażenia, rozmieszczenia w tekście, który byłby najbliższy temu, co czuje bohaterka, czy bohater. By czytelnik mógł czuć razem z nimi. Momentami tamta książka była gwałtowna, gniewna, momentami łagodna. Bohaterka działała impulsywnie, usiłując przejąć kontrolę nad życiem, które wymknęło jej się z rąk. Kolejne książki miały już znacznie łagodniejszą narrację.
To jak mój debiut został przyjęty, totalnie mnie zaskoczyło. Myślałam, że przemknie niezauważony, ważny dla mnie i moich bliskich, moich przyjaciół, a tymczasem dostałam wówczas nominację do Wielkiego Kalibru i nagrodę za debiut.
Z jakim autorem chciałaby Pani napisać wspólnie książkę?
Chyba z Agathą Christie 😉 Może nie pisałybyśmy razem, wystarczyłoby mi obserwowanie jej przy pracy.
Ponieważ jestem scenarzystką, pracuję często w zespole. Wszystkie pomysły konsultujemy – z reżyserami, producentami, czasami z aktorami. Bardzo lubię ten model, film to wypadkowa wrażliwości, sposobu widzenia świata wielu osób. To bardzo wzbogaca opowieść. Książki zaczęłam pisać, bo chciałam pobyć z moimi pomysłami sama. Więc raczej nie odczuwam potrzeby, by wspólnie z kimś je pisać. Chociaż nigdy nie wiadomo…
Co poza pisaniem? Czym zajmuje się pisarka po godzinach?
Jak wspomniałam, piszę nie tylko książki, ale również scenariusze. A poza tym wykładam w Warszawskiej Szkole Filmowej. Zatem gdy nie piszę książki, to albo piszę scenariusz, albo rozmawiam ze studentami o tym, jak pisze się scenariusze albo szerzej: jak opowiadać historie.
A poza pisaniem?… Uwielbiam pływać. Tańczę flamenco. Sporo medytuję. Chodzę na wystawy, do kina, do teatru, na koncerty… Spędzam czas z bliskimi i z przyjaciółmi. I intensywnie uczę się hiszpańskiego. Żałuję, że doba ma tylko 24 godziny 😉
A jakie ma Pani dalsza pisarskie plany? Pracuje już Pani nad czymś? Może Pani uchylić rąbka tajemnicy?
Jak już zdradziłam, zaczęłam pisać kolejną książkę. I mam nadzieję spędzić lato z Anetą, Magdą i Januarym. Piszę również scenariusz nowego serialu. Opracowuję treatment kolejnego… Trochę czasu przy komputerze na pewno w najbliższym czasie spędzę 😉
I na koniec: jaka jest Pani książka życia, o ile taką Pani posiada?
O tak, pewnie. Nawet dwie, a w porywach trzy i więcej 😉 Książkami, które zrobiły na mnie największe wrażenie, do których regularnie wracam, są „Mistrz i Małgorzata” Bułhakowa oraz „Sto lat samotności” Marqueza. Uwielbiam prozę Alice Munroe i reportaże Swietłany Aleksijewicz. I jeszcze „Czarodziejską górę” Manna. I jeszcze… Mogłabym tak naprawdę długo. Przeglądałam dziś Internet w poszukiwaniu nowej biblioteczki, bo w tych, które mam, książki już od dawna się nie mieszczą. Szukam największej, jaka jest dostępna 😉