Strona głównaWywiadyNajbardziej lubię tworzenie postaci, nadawanie im kolejnych cech i pozwolenie na to,...

Ostatnio opublikowane

Najbardziej lubię tworzenie postaci, nadawanie im kolejnych cech i pozwolenie na to, by same wskazały mi kierunek, w którym się rozwiną, wywiad z Urszulą Gajdowską

Wczoraj opowiadałam Wam o Zaginionych klejnotach, a dzisiaj zapraszam na rozmowę z autorką.

W opisie o książce możemy przeczytać, że Zaginione klejnoty to pierwszy z trzech osobnych tomów obyczajowo-historycznego cyklu Dworek nad Biebrzą. Zatem komu będzie poświęcony drugi tom?

Czytelnicy, którzy przeczytają tom pierwszy łatwo się domyślą, że w drugim tomie poznają bliżej Henriettę Fleming, która dręczona koszmarami z powodu grzechów dziadka, jakie naznaczyły całą jej rodzinę decyduje się w przebraniu staruszki wsiąść na statek płynący do Anglii, by odkupić winy przodków. Wybór statku nie będzie przypadkowy, bo płynie nim również Anthony Atherton, syn hrabiny Modlińskiej, będący w posiadaniu pierścienia z zatartą sygnaturą korony francuskiej, który jest elementem zagadki prowadzącej do kotliny biebrzańskiej. W tym tomie zrobi się nieco mroczniej, tajemniczo, ale nie zabraknie też humoru i rodzących się uczuć.

W trzecim tomie główną męską postacią będzie najmłodszy z braci, hrabia Maurycy Modliński, uchodzący za łamacza niewieścich serc, który będzie musiał wcielić się w rolę guwernera chłopca z zaburzeniami lękowymi, by zbliżyć się do jego rodziny i odkryć kilka tajemnic. Poza przepychankami z siostrą chłopca, Cordelią Cavendish, całą masą komicznych sytuacji, niebezpieczeństw i zwrotów akcji książka pozwoli przyjrzeć się problemowi mutyzmu wybiórczego (wówczas jeszcze niediagnozowanego). Bardzo mi zależy na przedstawieniu tego tematu ze wzglądu na to, że sama prowadzę terapię syna w tym zakresie.

Choć każdy tom ma inny wątek główny, to połączone są postaciami drugoplanowymi, m.in. hrabiną Modlińską i jej przyjaciółką, służącą Marysią oraz ich bolesną przeszłością.

I co ważniejsze kiedy możemy się go spodziewać.

Premiera tomu drugiego planowana jest na czerwiec, a trzeciego na wrzesień 2023. Historie są już napisane, okładki przygotowane, przed nami tylko poprawki. 

Wracając jednak do pierwszej części. Ile mniej więcej poświęciła Pani na jej napisanie?

Praca nad tekstem to kwestia około dwóch miesięcy, jednak dochodzi do tego jeszcze czas na poszukiwania ciekawostek historycznych z regionu, przeglądanie źródeł (pamiętników, listów, artykułów prasowych, książek traktujących o XIX-wiecznym Podlasiu, itd.), aby jak najlepiej oddać tło tamtych czasów i powrót do tekstu po napisaniu kolejnych tomów, by wszystko ze sobą współgrało. Do tego trzeba doliczyć przerwy podyktowane przez życie. Przy trójce dzieci i pracy (co prawda już nie na pełnym etacie, ale jednak), bywają momenty, kiedy trzeba zawiesić pisanie.

Fot. archiwum autorki

Który etap lubi Pani najbardziej, a który najmniej z pracy nad książką?

Najbardziej lubię tworzenie postaci, nadawanie im kolejnych cech i pozwolenie na to, by same wskazały mi kierunek, w którym się rozwiną. Uwielbiam też sceny akcji, nostalgiczne wspomnienia i wymyślanie zabawnych dialogów. Dobrze się bawię mogąc dać upust wyobraźni. Lubię też wertowanie źródeł i odnajdywanie ciekawostek, o których nie wiedziałam. Sprawdzanie i poprawianie tekstu jest etapem trudniejszym, a najmniej lubię to, że sam proces wydawniczy jest rozciągnięty w czasie na tyle, że jestem już zaangażowana w powstawanie zupełnie innej historii (którejś z kolei) i to ona zajmuje mi myśli, kiedy przychodzi kolej na promocję książki napisanej wcześniej.

Gdyby mogła Pani przeżyć życie, któregoś z bohaterów Zaginionych klejnotów, to kogo by Pani wybrała?

W przypadku tej książki wszyscy bohaterowie mają swoje za uszami, większość ma też dość trudną, czasem tragiczną przeszłość; nawet ci drugoplanowi, o czym czytelnicy będą mogli przekonać się w kolejnych tomach. Dlatego pozornie najbezpieczniej byłoby wybrać postać Izabelli. Ale czy życie pod jednym dachem z ekscentrycznym wujem dlatego, że w bardzo młodym wieku straciło się rodziców, jest aż tak cudowne? Polemizowałabym. Historia utrzymana jest w lekkim, momentami komediowym klimacie, jednak każdy z bohaterów ma jakąś swoją małą tragedię. Mogłabym być ciotką Stefanią, którą co prawda poznajemy, w momencie, kiedy traci pamięć z powodu demencji, ale z urywków jej wspomnień można wywnioskować, że wiodła udane życie u boku mężczyzny, którego kochała.   

A gdyby Zaginione klejnoty miały zostać zekranizowane (czego życzę i chętnie bym obejrzała! ;)) to kogo widziałaby Pani w roli Izabeli, a kogo jako barona Krzyżewskiego?

Każdy, kto pisze książki życzyłby sobie ich ekranizacji i ja nie należę do wyjątków. Przyroda kotliny biebrzańskiej, która przez stulecia nie uległa aż tak wielkim zmianom (nadal można znaleźć dzikie, niezmienione przez człowieka miejsca) i szalone perypetie bohaterów mógłby zainspirować twórców filmów, czy seriali. Trudno mi jednak byłoby dobrać jakichkolwiek aktorów, bo praktycznie nie oglądam telewizji. Doba ma zbyt mało godzin i trzeba albo poświęcić coś dla czegoś, albo robić kilka rzeczy jednocześnie. Ja robię jedno i drugie, a i tak tego czasu jest zbyt mało 😉 Podejrzewam jednak, że jest wielu aktorów, którzy by się do tego nadawali.

A po jakie książki Pani chętnie sięga w wolnym czasie? Czy są to głównie powieści historyczne? Ma Pani swoją ulubioną książkę z tego gatunku?

Nie mam ulubionej książki, choć są takie, po które sięgam kilkukrotnie, szczególnie klasyki literatury. Rzeczywiście najczęściej są to powieści historyczne, ale czytam też inne gatunki, od poradników, przez horrory, thrillery, romanse, obyczajówki, po lektury szkolne. Ostatnio najczęściej czytuję książki koleżanek po piórze, przeważnie z wydawnictwa Szara Godzina i takie, które tematyką zbliżone są do tego, co aktualnie sama piszę. Niestety nie czytam tak dużo, jakbym chciała i sterta książek czekających na swoją kolej stale rośnie.

A co poza pisaniem i czytaniem zajmuje Pani wolny czas?

Na co dzień zabawa z dziećmi, pomoc im w tym, czego aktualnie potrzebują. W weekendy jeździmy na wieś do teściowej (nad Narwią), albo mojego rodzinnego domu (Rusaki, mała wieś na Podlasiu, która pojawia się w tej trylogii), odwiedzamy moich dziadków. Lubię spędzać czas na wsi. Próbuję wpoić dzieciom szacunek do ciężkiej pracy, zwierząt i ludzi. Chcę, żeby wiedziały, jak ważne są więzi rodzinne i relacje międzypokoleniowe i to, że mleko nie bierze się z kartoników w sklepie, a mąka to nie czarodziejski proszek.

Czy gdyby teraz zaczynałaby Pani swoją pisarską drogę podjęłaby jakieś inne decyzje, czy zrobiła wszystko dokładnie tak samo?

Zawsze wszystko można zrobić lepiej. Z pewnością więcej pracy włożyłabym w redakcję, skróciła opisy, odważniej napisała część scen i podzieliła pierwszy cykl na dwa mniejsze, ale nie mam władzy nad czasem i znajduję się w tym, a nie innym miejscu. Z przeszłości mogę wyciągać wnioski, starać się lepiej pracować nad kolejnymi książkami i mieć nadzieje, że ich bohaterowie zyskają sympatię czytelników.

Marta Mrowiec
Marta Mrowiec
Czyta, pisze, biega, chodzi po górach, ogląda mecze i słucha rapu. Nietypowo typowa kobieta.

Komentarze

Najczęściej czytane