Strona głównaWywiadyZawsze buduję postacie, które coś tracą, coś im się burzy i muszą...

Ostatnio opublikowane

Zawsze buduję postacie, które coś tracą, coś im się burzy i muszą to mozolnie odbudowywać, wywiad z Agnieszką Olejnik

Wczoraj pisałam Wam o najnowszej książce Agnieszki Olejnik, a dzisiaj zapraszam na rozmowę z autorką.

„Jak dzikie gęsi” to pierwsza część nowej serii, na ile tomów zaplanowała Pani tę historię? I najważniejsze: kiedy możemy się spodziewać drugiej części?

Zaplanowałam trzy tomy, ale czy się w nich zmieszczę? W tej chwili kończę drugi tom, a jeszcze nawet nie wybuchła wojna. Historia mi się rozrasta, bohaterowie zaczynają żyć własnym życiem. Zobaczymy, jak to ostatecznie pospinam w całość – w każdym razie praca aż mi się pali w rękach, więc II tom powinien się ukazać późnym latem albo wczesną jesienią.

Ile mniej więcej poświęciła Pani czasu na napisanie tej książki? A ile trwało zebranie materiałów?

Zbieranie materiałów trwało bardzo długo, bo ponad rok, i trwa nadal. Odwiedziny w nieistniejącej już wsi Leipe, przeglądanie starych map i pocztówek, spacery ścieżkami, którymi mogli chodzić Katrin, Peter i Rudi… Samego pisania oczywiście było znacznie mniej, kilka miesięcy. Kiedy historia powstanie już w głowie twórcy, wystarczy tylko ten „stukot” na klawiaturze – i oto jest!

Patrząc na cały swój dorobek, gdyby mogła Pani przeżyć życie któregoś ze swoich bohaterów, to kogo by Pani wybrała?

Kocham moje życie i nie zamieniłabym się z nikim! A tak poważnie – ja zawsze buduję postacie, które coś tracą, coś im się burzy i muszą to mozolnie odbudowywać. Sporo w tym cięgów od losu, sporo nauki, odkrywania własnych granic. Więc naprawdę nie zamieniłabym się z żadnym z nich.

fot. Anna Zielińska

Chciałaby Pani napisać książkę z kimś w duecie, czy raczej najlepiej tworzy się Pani solo?

Zdecydowanie solo. Nigdy nie przepadałam za pracą zespołową, prawdopodobnie jestem nieuleczalną indywidualistką, bo zwykle zaczynam się „rządzić” – więc chyba nie byłoby to przyjemne dla żadnej ze stron.

Czy gdyby teraz zaczynałaby Pani swoją pisarską drogę, podjęłaby jakieś inne decyzje, czy zrobiła wszystko dokładnie tak samo?

Pewnie nie skakałabym tak z jednej szufladki do drugiej (mam na myśli szufladki gatunkowe). Najpierw umocniłabym swoją pozycję jako autorki literatury obyczajowej, a potem ewentualnie wdawałabym się we flirty z powieściami kryminalnymi, młodzieżowymi czy dziecięcymi. Z perspektywy czasu rozumiem, że czytelnicy lubią mieć jasność, z jakim rodzajem literatury mają do czynienia. Wtedy o tym nie wiedziałam i buntowałam się przeciwko wszelkim klasyfikacjom, stąd te moje skoki „z kwiatka na kwiatek”.

Najlepsza rada dla debiutantów, jaką mogłaby Pani im przekazać?

Pracować nad tekstem, szlifować go do upadłego, a następnie rozsyłać wszędzie, gdzie się da. Jeśli odpowiedzi brak, schować w szufladzie, zacząć pisać kolejną powieść. Na tę poprzednią może jeszcze przyjść czas. I dużo, dużo, bardzo dużo czytać. To z cudzych książek uczymy się, jak powinny wyglądać nasze własne.

Czy wspominana często wena faktycznie istnieje? Zdarza się Pani pisać pod wpływem chwili, czy raczej jest to konkretna praca w konkretnym czasie?

Praca swoją drogą – jest niezbędna, podobnie jak cierpliwa, uważna, mrówcza korekta tekstu. Ale wena istnieje! Negować ten fakt może jedynie ktoś, kto jej nigdy nie zaznał. Ja zaznałam – w takim stanie umysłu pisze mi się książkę cudownie i bardzo szybko. Na przykład „Dziewczyna z porcelany” powstała w trzy tygodnie.

A po jakie książki Pani chętnie sięga w wolnym czasie? Czy są to głównie powieści obyczajowe?

Osobną sprawą są książki, które traktuję jako research – takie lektury dobieram pod kątem tematyki i okresu dziejów, o jakim akurat piszę. Obecnie od ponad roku czytam właściwie jedynie książki dotyczące czasów przedwojennych lub początku wojny. Głównie powieści obyczajowe, ale na stosiku przy moim łóżku leżą także takie pozycje jak „Historia społeczna III Rzeszy” czy „Łużyce. Bogactwo kultur pogranicza”.

Natomiast jeśli mowa o czytaniu dla przyjemności (na które niestety zbyt rzadko mam czas), to oprócz powieści obyczajowych lubię sięgnąć po literaturę piękną, dobry kryminał i reportaż.

A co poza pisaniem i czytaniem zajmuje Pani wolny czas?

Wolny czas na razie w moim rozkładzie dnia nie istnieje, ponieważ pracuję w szkole jako anglistka i to skutecznie redukuje moją dobę. Natomiast kiedy przychodzą upragnione ferie, wakacje i święta, wówczas oprócz pisania i czytania zajmuję się ukochanym ogrodem kwiatowym, jeżdżę na rowerze, planuję podróże, a czasem również wprowadzam te plany w życie. Wymarzonym dla mnie zajęciem byłoby pisanie recenzji hoteli, plaż i szlaków górskich. Uwielbiam włóczyć się po świecie!

Jaka książka zrobiła na Pani w ostatnim czasie duże wrażenie i może ją Pani polecić moim czytelnikom?

Absolutnym hitem mojego researchu okazała się powieść „Dwaj bracia” Bena Eltona, niestety od ośmiu lat niewznawiana, co sprawia, że jest dostępna jedynie w bibliotekach. Jeśli wypatrzycie ją na regale, koniecznie wypożyczcie. Jest znakomita!

Marta Mrowiec
Marta Mrowiec
Czyta, pisze, biega, chodzi po górach, ogląda mecze i słucha rapu. Nietypowo typowa kobieta.

Komentarze

Najczęściej czytane