Strona głównaWywiadyPisanie jest dla mnie pracą – wspaniałą, ekscytującą i dającą satysfakcję, ale...

Ostatnio opublikowane

Pisanie jest dla mnie pracą – wspaniałą, ekscytującą i dającą satysfakcję, ale pracą, wywiad Ewą Szymańską

Wczoraj opowiadałam Wam o książce Niedokończony list, a dzisiaj zapraszam na rozmowę z autorką.

Niedokończony list to historia o powrocie do domu. Z czym kojarzy się Pani rodzinny dom?

Z Rodzicami. Ze szczęśliwym dzieciństwem, z miłością, z poczuciem bezpieczeństwa, jakie mi zawsze dawali, z pewnością, że niezależnie od tego, co się będzie działo, oni zawsze będą na mnie czekać z otwartymi ramionami. Ze wspomnieniami, które im jestem starsza, tym bardziej mnie rozczulają.

Co dla Pani jest najważniejsze w domu? W jego tworzeniu? Nie mam na myśli tutaj rzeczy materialnych, a te bardziej duchowe 😉

To, o czym przed chwilą mówiłam – ludzie, którzy w nim mieszkają, bo to oni tworzą jego atmosferę, chociaż wydaje mi się, że pewne znaczenie mają tu jednak także rzeczy materialne, konkretne przedmioty, które z tymi ludźmi się nam kojarzą. Dom moich Rodziców jest tego dobrym przykładem, bo chociaż przeprowadzali się oni kilkukrotnie (ostatni raz zaledwie parę lat temu), klimat każdego z ich kolejnych mieszkań był podobny – ciepły i przytulny. Największy wpływ mieli na to oczywiście oni sami – ich charaktery, nawyki, upodobania, ale przecież pośrednio atmosferę tworzyły również rzeczy, które ze sobą zabierali. Nie wyobrażam sobie domu Rodziców bez tych wszystkich drobiazgów, które przez lata zgromadzili. Podobnie jak jedna z bohaterek mojej książki z rodzinnego domu wyfrunęłam bardzo wcześnie – na dobrą sprawę w wieku piętnastu lat, gdy rozpoczęłam naukę w liceum. Mimo to za każdym razem, gdy jechałam do Rodziców i patrzyłam na tak dobrze znane mi przedmioty, czułam, że wracam do bliskiego mi miejsca, do rodzinnego domu właśnie.

Co było impulsem do napisania Niedokończonego listu? Co Panią zainspirowało?

Pomysł napisania „Niedokończonego listu” nie zaczął się od impulsu, ale od wewnętrznej potrzeby. Skończyłam właśnie poprzednią powieść „W ślepym zaułku”, która opowiada o kobiecie uwikłanej w toksyczny związek i czułam ogromną potrzebę napisania czegoś lżejszego. Nie miałam jeszcze wtedy konkretnego planu, ale jedno wiedziałam na pewno – moja nowa książka musi skończyć się optymistycznie. Od takiego postanowienia się zaczęło, dopiero później zadałam sobie pytanie: No to o czym będzie ta książka? Odpowiedź nasunęła się niemal automatycznie: Jak to o czym? Jasne, że o miłości!  

Pisze Pani, trzymając się wcześniej ustalonego planu, czy czasami pozwala Pani, aby fabuła szła swoimi ścieżkami i tworzy pod wpływem impulsu?

Właściwie tylko „W ślepym zaułku” pisałam według wcześniej nakreślonego planu. Przy pozostałych książkach, jak to się mówi, „poszłam na żywioł”, czyli ich fabuła powstawała na bieżąco, w czasie pisania. Przyznam, że taki sposób tworzenia jest mi bliższy. Oczywiście zawsze mam jakiś ogólny schemat, jakiś motyw, wokół którego skupiają się wydarzenia, ale zdarza się, że pisząc jeden rozdział, nie jestem do końca pewna, o czym będzie następny. To trochę tak, jakby moi bohaterowie żyli własnym życiem i sami decydowali, w jakim kierunku zmierzają. Rzecz jasna staram się panować nad ich fanaberiami, ale bywa, że muszę się poddać. Trochę oczywiście żartuję, ale naprawdę piszę w ten sposób. Zaczynam od tego, że wymyślam sobie bohatera, ustalam pewne najważniejsze wydarzenia, zazwyczaj też wiem, jak historia się zakończy. I tyle, reszta tworzy się w trakcie.

A ta wspominana często wena istnieje, czy raczej pisanie to wyłącznie systematyczna praca?

Nie wiem. To chyba zależy od tego, co się rozumie przez to pojęcie. W każdym razie ja nie używam tego określenia w stosunku do swojej twórczości. Pisanie jest dla mnie pracą – wspaniałą, ekscytującą i dającą satysfakcję, ale pracą. No a w pracy, jak to w pracy – raz idzie dobrze, raz trochę gorzej. A czasem w ogóle nie idzie i dlatego nie mogę nawet powiedzieć, że jest to praca systematyczna.

Pamięta Pani swoje początki, co było najtrudniejsze w tej pisarskiej drodze?

Oczywiście, że pamiętam, choć wtedy, gdy zaczynałam pisać, w ogóle nie miałam pojęcia, że napiszę książkę. Po prostu przelewałam na papier historię, która ulęgła mi się w głowie i dopiero gdzieś koło setnej strony zorientowałam się, że moja pisanina przybiera formę powieści. Wtedy zaczęłam się trochę przejmować i patrzeć na tworzony przez siebie tekst przez pryzmat potencjalnego czytelnika. A trudności? Jeżeli chodzi o samo pisanie, niczego sobie nie przypominam – moja pierwsza książka powstała, jak to się mówi, „z potrzeby serca”, bez żadnej presji, więc i poważniejszych problemów mi nie sprawiła. Tak naprawdę najtrudniejszy był moment, kiedy ją skończyłam i w głowie zaczęły pojawiać się pytania: I co teraz? Co z tym zrobić? Schować do szuflady czy spróbować pokazać światu? A co, jeśli nikt się tym nie zainteresuje? Tak, to było zdecydowanie najtrudniejsze. No i jeszcze czekanie na odpowiedź. Za to satysfakcja, jaką poczułam, gdy okazała się ona pozytywna – nie do opisania.

Gdyby miała Pani w trzech słowach opisać swoją najnowszą powieść to byłoby to słowa…?

No cóż, chciałabym móc powiedzieć, że to „bardzo dobra książka”, ale ponieważ do takich słów mają prawo tylko Czytelnicy, użyję innych: „pogodna, nostalgiczna, krzepiąca”. Mam nadzieję 😉.

Pracuje już Pani nad czymś nowym?

Tak, piszę książkę, której akcja rozgrywa się ma Podlasiu w czasie drugiej wojny światowej. Mam zamiar skończyć ją w ciągu kilku najbliższych miesięcy i jeśli ta historia spodoba się Wydawcy, być może w przyszłym roku będą mogli poznać ją Czytelnicy.

Co w byciu pisarką lubi Pani najbardziej?

Uwielbiam tworzyć własne rzeczywistości, własne światy, w których – jeśli tylko zechcę – może się zdarzyć dosłownie wszystko. Oczywiście pisząc powieści osadzone w konkretnych historycznie czasach, sama się pod tym względem ograniczam, ale możliwość kreowania miejsc i bohaterów sprawia mi ogromną przyjemność. Świadomość, że stworzyłam coś, co podoba się innym, naprawdę daje dużą satysfakcję.

Marta Mrowiec
Marta Mrowiec
Czyta, pisze, biega, chodzi po górach, ogląda mecze i słucha rapu. Nietypowo typowa kobieta.

Komentarze

Najczęściej czytane