Strona głównaWywiadyW pisaniu najbardziej fascynujące jest to, że opowieść zawsze nas zaskakuje, wywiad...

Ostatnio opublikowane

W pisaniu najbardziej fascynujące jest to, że opowieść zawsze nas zaskakuje, wywiad z Witem Szostakiem

Ostatnio opowiadałam Wam o Rumowiskach, a dzisiaj zapraszam na rozmowę z autorem.

Skąd pomysł na Rumowiska? Gdzie ta historia ma swój początek?

W powieści jest wiele historii i każda miała początek gdzie indziej. Tak jak ze źródłami rzek: przywykliśmy myśleć o jednym źródle, podczas gdy rzeka zasilana jest przez liczne dopływy. Tak było i tutaj. Najpierw pojawił się esej o rzece. Uświadomiłem sobie, że pisząc go więcej dowiaduję się o tym, czym jest powieść. Postanowiłem pójść za tropem i spróbować skonstruować dorzecze opowieści, którego struktura przypominałaby to, co ujawniło mi myślenie o rzece. Wtedy pojawiły się historie: część była zanotowana wcześniej jako pomysły do rozwinięcia, inne przyszły nagle, niespodziewanie.  

W Rumowiskach przeplata się ze sobą kilka historii. Czy pisałeś je tak jak w książce, czy każdą z nich osobno, a później zostały połączone?

Nie było tu reguły. Niektóre, jak esej o rzece czy partie babci Heleny, powstały osobno. W tym drugim przypadku zależało mi na zachowaniu tego samego głosu, języka, więc unikałem rozproszenia. Inne powstawały na przemian, splatając się od razu i komentując nawzajem – jak opowieści samego Tomasza czy te, w których jest opowiadany w trzeciej osobie.  

Jedna z opowieści dotyczy klubu piłkarskiego, interesujesz się piłką nożną?  

Moje zaangażowanie w piłkę nożną przypomina raczej dystans, który praktykował Tomasz. Choć w dzieciństwie przeżyłem fascynację futbolem. Ale moi chłopcy trenują, stąd nieunikniony kontakt z tym światem. Potrzebowałem też wątku – strumienia – który nieco odciąży gęstą od znaczeń i tajemnic fabułę, stworzy odskocznię i przestrzeń do oddechu. Atmosfera peryferyjnego klubu nadawała się znakomicie.

W Rumowiskach pojawiają się Beskidy, często w nich bywasz? Masz swoje ulubione miejsce?

W Beskidy chodzę od dziecka, z rodzicami i bratem chodziliśmy w wakacje od schroniska do schroniska, spędzając na szlaku wiele dni. I wracam tam tak często, jak mogę. Mieszkam na południu Krakowa i na najbliższy beskidzki szlak mam tylko pół godziny drogi. Z żoną zaczęliśmy wcześnie zabierać dzieci w góry i chyba polubiły chodzenie. Mamy grupę przyjaciół, z którymi często wyjeżdżamy w Beskidy, bywa, że co weekend gdzieś idziemy. Na to doświadczenie nakładają się moje wspomnienia, to tworzy złożoną, gęstą całość. Poza tym na szlaku dobrze mi się myśli, to otoczenie uwalnia nowe pomysły i idee. Jest wiele miejsc, które dobrze wspominam, do niektórych wracam. Czy potrafię wskazać jedno? Nie wiem. Część zamknięta jest tylko we wspomnieniach, inne ożywają, kiedy pokazuję je swoim dzieciom. Tak się złożyło, że w różnych okresach życia los rzucał mnie w różne regiony Beskidów. Od kilku lat są to okolice Wisły.  

Gdyby nie pisanie to czym byś się zajmował? Nie zastanawiałem się nad tym.

Przede wszystkim pracuję na uczelni, więc gdyby nie literatura, zapewne oddałbym się intensywniej pracy naukowej. Czasem lubię myśleć o tym, że mógłbym być muzykiem. Granie było zawsze ważną częścią mnie samego. Ale wiem też, że nie mam wystarczającego talentu i przygotowania, by robić to zawodowo.  

Czy podczas pisania trzymasz się jakiegoś konspektu, czy historia płynie sama i kreujesz ją na bieżąco?

Nie, nigdy nie przygotowuję konspektu. W pisaniu najbardziej fascynujące jest to, że opowieść zawsze nas zaskakuje. Bohaterowie rozwijają się pod klawiaturą i nieuczciwe byłoby kazać im robić coś, co zostało zaplanowane zanim ich poznałem. Pisanie jest dla mnie raczej improwizacją: siadając do kolejnego fragmentu mam jakieś ogólne punkty, o których chcę opowiedzieć. Zaczynam pisać i opowieść żegluje w swoim własnym kierunku. Gdyby pisanie nie zaskakiwało mnie w ten sposób, może w ogóle bym nie pisał?  

Skąd fascynacja rzekami, które stanowią ważną część „Rumowisk”?  

Trudno wskazać prawdziwe źródła fascynacji. Najczęściej zmyślamy je dużo później, a prawda chyba jest taka, że coś nas po prostu porywa. To jak z zakochaniem: nikt nie wie, dlaczego pociąga nas ta a nie inna osoba. I tłumaczenie tego zawsze jest jakoś nieprawdziwe. Coś sprawiło, że temat rzek przyszedł – przypłynął – do mnie kilka lat temu. I w końcu dojrzał na tyle, by o tym napisać.

Pracujesz już nad kolejną powieścią?

Nie, zbyt dużo się dzieje, zbyt wiele głosów, a do pisania potrzebuję ciszy. W okresie, kiedy nie mogę się uwolnić od poprzedniej powieści, bo ciągle o niej opowiadam i rozmawiam z ludźmi, trudno skupić się na zupełnie nowej historii. Przed premierą „Rumowisk” zacząłem pisać esej filozoficzny, który jest rozwinięciem dyskursywnych partii, znajdujących się powieści. Mam nadzieję, że będzie z tego samodzielna książka. Ale teraz praca leży odłogiem, gdyż nie mogę jej poświęcić pełni swej uwagi.  

Jaka książka pochłonęła Cię ostatnio bez reszty?

„Drugie imię” Jona Fosse. Nie mogę wyjść z podziwu, jak wiele ten autor potrafi wycisnąć ze zdarzeń zwyczajnych i pozornie nieatrakcyjnych. To są zupełnie nowe regiony badane przez prozę, wielka powieść.

A jeśli chcecie kupić Rumowiska to z kodem MARTAMROWIEC do 31.10 możecie ją kupić z 40% zniżką. O tutaj: https://powergraph.pl/?gsearch=rumowiska

Marta Mrowiec
Marta Mrowiec
Czyta, pisze, biega, chodzi po górach, ogląda mecze i słucha rapu. Nietypowo typowa kobieta.

Komentarze

Najczęściej czytane